Wpisz i kliknij enter

Alan Lamb – Night Passage Demixed


Absolutnie fascynujące nagranie. Eksperymentalne, mroczne, ukryte, ambientowe, jakie tylko chcecie. No, ale z takimi nazwiskami za kółkiem to może być tylko jazda.
Wszystko zaczyna się od niejakiego Alana Lamba, który wpadł na iście godny Johna Cage’a pomysł, i porozmieszczał czułe mikrofony i aparaturę rejestrującą dźwięk w strategicznych punktach długiego odcinka drutów telefonicznych, tworząc tym samym szarpany siłą wiatru największy instrument strunowy w historii. Z obszernego zbioru zarejestrowanych dźwięków, Lamb wyłuskał te najciekawsze i skleił do postaci płyty pt. ‘Night Passage’. Jakiś czas później, owe długie godziny materiału z mową drutów dostały się w ręce czterech jeźdźców ambientowej apokalipsy, którzy stworzyli na podstawie surowca zupełnie nową płytę z czterema kosmicznymi, doświadczalnymi kompozycjami.
Muzyka na ‘Night Passage Demixed’ to nie przelewki – to niemalże podprogowe, jednolite, długie transmisje dźwiękowych wyładowań zarejestrowanych jakby bez ingerencji ludzkiej, w sposób przypadkowy. Zaczyna Ikeda, i przez osiem minut mamy lądowanie kosmicznego krążownika na modłę zbliżanego powoli w kierunku twarzy starego wentylatora. Dalej Koner, którego kompozycję da się usłyszeć jedynie na słuchawkach, a który przesuwa weń wielki, ciemny kloc. Po nim ulubieniec publiczności Brian ‘Lustmord’ Williams (tu razem z Paulem Haslingerem) i typowe dla niego krojenie nocy na kawałki, drażnienie oddechu pory mroku i jęków, i słowem wyznacznik dark-ambientowego kunsztu. A na końcu niejaki Bernard Gunther, który przez dwadzieścia minut bada co ludzkie ucho jest jeszcze w stanie wychwycić, a co jest już tylko zdolne uszkodzić co bardziej wrażliwe głośniki.
Ta płyta to dobry przykład na to, jak surowa, matowa, i skrajnie minimalna potrafi być muzyka. Jak głęboko sięgają artyści w poszukiwaniu czegoś nowego, nieodkrytego, niepokojącego, czegoś co skłoni do rozmyśleń, albo wprost przeciwnie przybije pusty wzrok słuchacza do ściany na długie minuty. To także odrealnianie rzeczywistości przy możliwie najmniej inwazyjnej ingerencji ludzkiej. A może jeszcze coś innego?

Recencja pierwotnie ukazała się na łamach serwisu Postindustry.org
1996







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy