Wpisz i kliknij enter

Astrobotnia – Part 01


Historia lubi się powtarzać. Dokładnie pięć lat przed ubiegłorocznym debiutem The Tuss,w barwach tej samej wytwórni Rephlex ukazał się pierwszy longplay pewnego tajemniczego projektu, o którym mówiono, że jest kolejnym wcieleniem Richarda D. Jamesa znanego lepiej jako „wiadomo kto”. Spiskowa teoria upadła, gdy okazało się, że pod kryptonimem Astrobotnia ukrywa się nieustannie związany z Rephlexem Aleksi Perälä, który wcześniej nagrywał jako Ovuca, teraz zaś tworzy pod własnym nazwiskiem (zeszłoroczny „Project V”).
Wszystko zaczyna się dosłownie od fajerwerków: to majestatyczny, pełen zadumy „Lightworks”, w którym dźwięki sztucznych ogni powoli przechodzą w wybornie pokruszony rytm. Całą pozostałą przestrzeń wypełnia wspaniałe, ambientowe tło, które jest czymś dużo więcej niż tylko tłem. Przez następne pół godziny jesteśmy czarowani jeszcze osiem razy, za każdym razem inaczej, lecz za każdym na swój własny, piękny sposób. Tak, własny; jeżeli na „Part 01” słychać Aphex Twina, to dlaczego nie dorzucić podobnych, banalnych uproszczeń? Boards Of Canada, Plaid, Autechre, Arovane… Oczywiście, Fin wiele po trosze zawdzięcza wszystkim z wymienionych. Ale istotne jest to, że – pomimo nawiązań i wpływów – w rzeczywistości słychać tylko Astrobotnię. A kiedy już się jej słucha, przez pewien czas nie chce słuchać się niczego innego. Nie tylko dlatego, że dźwiękowa rozkosz trwa zaledwie 35 minut. Ten album po prostu wciąga, nieraz z turbulencjami, niczym przestrzeń kosmiczna zdobiąca okładkę (posłuchajcie „Acidophilus” na słuchawkach i z zamkniętymi oczami). Ale czy to rzeczywiście kosmos? Może ślad po magicznym zaklęciu? Może wiązka elektronów tańcząca na jednym z ramion Oriona? Każdy odnajdzie w tej grafice inne emocje oraz obrazy pod powiekami i dokładnie w ten sam sposób każdy usłyszy w Astrobotni coś innego i osobistego. To właśnie taka płyta.
35 minut to istotnie mało w obliczu tak olśniewająco pięknej muzyki. Na szczęście jest jeszcze drugi longplay („Part 03”) i epka („Part 02”), natomiast „Part 01” stanowi nieco zapomniany klejnot, który swego czasu utonął w wysokiej fali elektroniki. Fala przybyła wraz z coraz bardziej powszechnym rozwojem technologicznym i rosnącą popularnością serwisów typu MySpace (skądinąd całkiem przydatnych, dopóki nie trafi się na konta wylansowanych nastolatków). Kiedy w końcu załamała się i poczęła cofać, debiut Astrobotni wyłonił się na powierzchnię z jeszcze większą świeżością. Niby nic odkrywczego, a jakie fenomenalne!
2002







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
stas
stas
16 lat temu

dobra plyta , w Płocku .mimo ze gral jako pierwszy w pelnym sloncu to pokazal klase

autor
autor
16 lat temu

zgadzam się co do tej introspekcji, z definicji przecież indywidualnej. zresztą cenię sobie opozycyjne (w cudzysłowie), pozbawione agresji komentarze i ludzi, którzy widzą komentuj płytę a nie komentuj autora, jego życie, życie jego matki oraz kucharza, złodzieja, jego żony i jej kochanka . 😉 zaś cylobotnię i cyloba kojarzę całkiem nieźle. pozdrawiam.

F.
F.
16 lat temu

Nie znam, to zwyczajnie wyczuwalne na tym nagraniu, że brak spontaniczności pomysłów i że całość jest wydumana. Personalne odczucie, odpada jako przedmiot dyskusji. Podobnie jak przystępność, chociaż tutaj użyłem chyba złego słowa: zamiast Równie mało przystępne powinno być Równie odrzucające/nużące itp.. Niszowa rzecz, w tym negatywnym sensie słowa. A kojarzysz Cyloba i Cylobotnię? 🙂 Pzdr.

autor
autor
16 lat temu

chyba słuchaliśmy dwóch innych płyt – w porównaniu do Autechre Astrobotnia jest wzorem przystępności. mniej szczere? znasz Aleksiego, że tak mówisz? 🙂 pozdrawiam.

F.
F.
16 lat temu

Jeden z nielicznych przedstawicieli braindance u. Dla mnie przekombinowany (paradoksalnie z powodu nibyświadomego grania lukami), nieuzasadniony, przeawangardowiony koncept. Poza Lightworks trudno na tym albumie znaleźć coś interesującego, bo cały pomysł na takie granie wyczerpuje się jakby w tym pierwszym kawałku. 35 minut rozciąga się momentami w 8 godzin. Równie mało przystępne jak niektóre Autechre, ale o wiele mniej szczere w tym utrudnianiu dostępu i wydumane, a nie pomysłowe/odkrywcze etc.. Projekt wart poznania dla samego poszerzenia horyzontów, ale jako doznanie – pusty.

Polecamy