Wpisz i kliknij enter

Battles – EP C / B EP


Nie będzie chyba przesady, iż tym zespołem zachwycać się zaczyna amerykański muzyczny światek. Co ciekawe, kapela podpisała właśnie umowę z brytyjską wytwórnią Warp, specjalizującą się przecież w czystej elektronice. Jak widać jednak szefowie słynnego labelu intensywnie szukają nowych wydawniczych rozwiązań, sięgając bądź to po spokojne post-rockowe ballady w wykonaniu Gravenhurst, bądź po dziwaczną mieszankę autorstwa Battles właśnie. Podwójne wydawnictwo będące przedmiotem tej recenzji jest jednocześnie zapowiedzią premierowego albumu, którego premiera zaplanowana została na wrzesień tego roku. I choć to czas dość jeszcze odległy, juz teraz śmiało można napisać – czeka nas jedno z najciekawszych wydawnictw tego roku.
Warto przedstawić sam zespół, uznawany przez wielu za prawdziwą super-grupę. Na perkusji John Stainer, znany z działalności w ramach Helmet i Tomahawk [ten drugi jest projektem Mikea Pattona], na gitarze i klawiszach Ian Williams [znany również z Don Caballero], na basie usłyszymy Davea Konopke [Lynx], całość uzupełnia zaś Tyondai Braxton, który ma na swoim koncie niedawną współpracę z Prefuse 73. Swoją muzykę panowie określają jako „coś pomiędzy elektroniką a rockiem”, dodając zaraz, że „Battles właściwie potrafią zagrać co im się żywnie podoba”. I tak jest w istocie. Składające się na to wydawnictwo dwie dotychczasowe Epki Battles to doskonała wizytówka możliwości tego składu. Ramy, jakie zostały tu nakreślone porażają swym zasięgiem, dostajemy bowiem materiał zarówno eksperymentalny, jak i post-rockowy, momentami hardcorowy, innym razem elektroniczny. A wszystko zagrane jest z wielką wyobraźnią, świeżością, również z wielkim instrumentalnym dopieszczeniem. Poszczególne utwory odważnie potrafią zmieniać swoją naturę, dość logicznie przechodząc z przyjemnych post-rockowych posmaków w zupełnie odjechane, zaskakujące łamańce. Dobrym przykładem jest „EP C”, na której znajdziemy porażający stylistyczny mezalians, zbiór utworów, które zostawiają słuchacza z wielkim wrażeniem, jednocześnie z kompletną dezorientacją [bo przecież właściwie wszystkie się po nich mozna spodziewać]. Siłą Battles są niebanalne struktury, uderzające wyczucie w ich prowadzeniu, wreszcie żywioł dudniących eksperymentów [na „EP C” koniecznie sprawdźcie 9-minutowy dodatek: „Fantasy”] – słychać tutaj zarówno magnetyzm Salarymana, jak i psychodeliczne podróże Critters Buggin. Wszystko oparte na rockowym składzie, próbującym jednak zerwać z konwencją, dążyć w jakieś nieokreślone, intuicyjnie obierane strony. Gdy dodamy do tego jeszcze informacje o niezapomnianych koncertach Battles będziemy musieli uznać, że oto wyrósł nam kolejny błyskotliwy reprezentant nowojorskiej sceny.
„EP C” / „B EP” to w sumie ponad godzina dźwięków będących idealną reklamą pierwszego w historii dużego albumu Battles. Label Warp kolejny raz daje dowód swemu muzycznemu wyczuciu – proponuje nam materiał gitarowy, nie pozbawiony jednak cech tak charakterystycznych dla swych elektronicznych wydawnictw – intensywnego eksperymentalizmu, świeżości brzmień i ich niezydentyfikowanej gatunkowości. Słuchamy więc i czekamy.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
adam b
adam b
18 lat temu

warto dodać, że Tyondai jest synalkiem Anthonego Braxtona,
a Ian grał także w kapitalnym Storm & Stress,

płyta naprawdę kapitalna

paweł
paweł
18 lat temu

wybitne !!!!

muscato
muscato
18 lat temu

Tak. Jeszcze nie wiedząc któż się kryje za dzikami dobywanymi z głosników, rózne formacje na myśl przychodziły. I Shellac, i Tortoise, i Caballero, i Prefuse, i jeszcze pare innych 🙂 Ziściło się coś co w głowie rodziło, i kierunek nadany został temu co zimowymi nocami knuło. Radość, świerzość, rześkość. Ale żeby experyment jakiś wielki, nie normalny zwykły przekaz – acz nieoderwany od chęci dotarcia do jakiegoś niedkońca, ale nowego nurtu w tej samej rzece nowej muzyki.
headResetersGang W8ing

Polecamy

Depeche Mode – Memento Mori

Piętnasta płyta Depeche Mode zaczyna się dźwiękami maszyny perkusyjnej produkowanej pod…Warszawą. A potem zaskakuje jeszcze bardziej.