Wpisz i kliknij enter

Bitcrush – Epilogue In Waves


Amerykański duet Gridlock był jednym z najciekawszych zjawisk na tamtejszej scenie nowych brzmień, łącząc brutalny industrial Skinny Puppy z wyrafinowanym, stechnicyzowanym mrowiskiem Autechre. Po wydaniu wspaniałego albumu „Formless” (Hymen Records, 2003 r.) projekt rozpadł się na dwie solowe połowy, Mikea Wellsa i Mikea Cadoo. Ten pierwszy nie odniósł sukcesu na własną rękę i dziś zajmuje się masteringiem innych artystów; drugiemu powiodło się nieco lepiej – najpierw flirtował z drumnbassem jako Dryft, a następnie ochrzcił się Bitcrushem i skierował swoją twórczość na zupełnie inne tory.
Bitcrush – „Prologue”

Kilka miesięcy temu ukazała się trzecia solowa płyta Cadoo pod tym kryptonimem. O ile pierwsza, „Enarc”, właściwie mogła uchodzić za nieoficjalne wydawnictwo Gridlock, o tyle kolejna „In Distance”, stanowiła radykalny zwrot ku estetykom post-rocka i shoegazeu, którym artysta jest wierny również na najnowszym albumie. „Epilogue In Waves” to wręcz modelowy przykład rzeczonych odłamów muzyki gitarowej – przykład tak szablonowy, że przerażająco zachowawczy i śmiertelnie nudny. Oczywiście dramatyczne, rozbuchane pasaże dźwiękowe wymagają odpowiedniego nastroju, ale nawet wówczas nie sposób nie zauważyć, że Cadoo kurczowo trzyma się ustalonych wzorców.
Bitcrush – „Of Days”

Ustalonych i potężnie wyeksploatowanych na przestrzeni niemal dwóch dekad przez szereg istniejących i nieistniejących wykonawców. Na dodatek zdecydował się urozmaicić nieznośnie przewidywalną muzykę swoim wokalem – to chyba on. Zresztą nieważne kto, śpiew w post-rocku jest rzeczą zbędną. Nawet sfery graficzna i literacka nie wychodzą poza oklepany schemat: okładkę zdobią morskie fale rodem z wyblakłej pocztówki, a utwory noszą takie tytuły jak „Przypływy”, „Czym byłaby nadzieja bez rozczarowania” czy „Tonąc”. W rzeczy samej „Fałszywy ruch, to prawda”.
Bitcrush – „Pearl”

Nie oczekiwałem niczego wielkiego, żadnej rewolucji ani nowego rozdziału w historii muzyki. Liczyłem jednak na coś wyjątkowego i dalekiego od sztampy, ale Bitcrush zawiódł nawet tutaj. Takich płyt jak „Epilogue In Waves” powstaje rocznie co najmniej tuzin. Czy naprawdę potrzebujemy drugiego Sigur Rós, szóstego Mogwai i jedenastego Explosions In The Sky? Chyba nie.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
beau bullet
beau bullet
15 lat temu

swietna recenzja. Mimo tak stanowczej krytyki ciekawia mnie te shoegaze owe (kocham) elementy.

Polecamy