Wpisz i kliknij enter

Erast – Cyberpunk


Jedna z pierwszych interesujących premier roku 2006, jednocześnie kolejna arcyciekawa propozycja berlińskiego labelu Laboratory Instinct. Za nazwą Erast skrzętnie ukrywa się Nika Machaidze, specjalista od brzmień potrząsających wyobraźnią, musujących w głowie dźwiękowymi chemikaliami, zatruwających organizm skutecznie i na długo. „Cyberpunk” jest wzmocnioną dawką muzyki opisywanej przez samego autora w kategoriach pozostającej poza kontrolą, rozrastającej się gry, prowadzonej gdzieś na linii twórca – dźwięk – słuchacz. Bełkot, czy może uzasadniona muzyczna filozofia?
Erast stara się prowadzić interesujący dialog z odbiorcą. Muzyka Machaidze co kilka minut intensywnie próbuje zwrócić na siebie uwagę, wyrywa się systematyzacjom, jednocześnie zachęca do ciągłego fantazjowania kompilując w głowie słuchacza kolejne kolorowe kolaże. Czasem są to obrazki mocno przejaskrawione, zbudowane z kształtów o ostrych i zimnych krawędziach, innym razem autor nakłada na wszystko filtr rozbełtanej melancholii – brzmienia łagodnieją, granice dźwięków zamazują się, puls zwalnia, pojawiają się lżejsze harmonie, czasem również dające się zapamiętać melodie. Czy „cyberpunk” jest płytą cyberpunkową? Definiując muzykę tego nurtu jako rzecz niepokojącą, technologicznie determinowaną, odnoszącą się nieustannie do klaustrofobicznych nastrojów wielkich miast moglibyśmy uznać jakiś procent materiału Erasta za stricte cyberpunkowy; sporo tutaj ostrych cięć, poszatkowanych mikrobrzmień, wszędobylskich rytmicnych pozostałości, wśród których giną choćby sugestie jakichkolwiek melodii. Mimo to Nika Machaidze stara się jednak unikać gatunkowych jednoznaczności – świadczyć o tym może spora ilość łagodniejszych, ciepłych i ujmujących form, takich jak choćby „Kitchen Sonatine / Happy Meal” czy „Viokonc”. Jeśli więc traktujemy „Cyberpunk” w kategoriach gry, musimy jednocześnie zaznaczyć, że jest to rozgrywka misternie skontruowana z wielu, często zupełnie odmiennych elementów, dających jednak razem poczucie jakiejś pociągającej nieprzewidywalności bądź zawiłości reguł.
Nika Machaidze jest twórcą o sporej wyobraźni, błyszczy również świetnym producenckim warsztatem. Jego najnowszy krążek zawiera brzmienia nawiązujące zarówno do klasyków pociętego IDMu, również do artystów kojarzących się czasem z Colleen, czasem nawet z…Isan. Jakkolwiek tratowalibyśmy „filozoficzne” interpretacje samego twórcy, jego muzyka trzyma zdrowy dystans od coraz częściej spotykanego, zapadającego się niebezpiecznie w zużytej klikowej estetyce muzycznego bełkotu.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
czupakabrass
czupakabrass
18 lat temu

wyraznie slychac,ze ten artysta jest fanem tych delikatniejszych kawalkow aphexa..jak na moje ucho 😉 material dobry,ale rewelacja to to nie jest.. osobiscie, jeszcze nie masturbowalem sie przy tym wiec nie polecam

robish
robish
18 lat temu

jak ktos nazywa swoja plyte cyberpunk, to jest to niewatpliwie podejrzane; jedyny punk dzis to brejkkor; IT GIVES ME A WOOD!!!

niewidoczny
niewidoczny
18 lat temu

zapowiada sie bardzo ciekawa plytka, do dzisiaj jestem oczarowany szentimentals , ktora wydal jako nikakoi

Polecamy