Wpisz i kliknij enter

Hanne Hukkelberg – Little Things


Pierwsza myśl, jaka pojawia się w głowie podczas słuchania „Little Things” wygląda następująco: oto mamy do czynienia z norweską Emilianą Toriini. Hanne Hukkelberg pochodzi z miasta Kongsberg, ma za sobą studia na Akademii Muzycznej w Oslo oraz bardzo zróżnicowane wokalne doświadczenia [od jazzu po projekty…metalowe]. „Little Things”, jej debiutancki autorski materiał jest próbą stworzenia własnego dźwiękowego świata, czy raczej – światka, zupełnie jak w ostatnich nagraniach Torrini. Chcąc nie chcąc – odniesienia do muzyki słynnej islandki pojawiają się na albumie Hukkelberg właściwie co krok. I nic w tym złego.
Przeciwnie – mając do dyspozycji muzyków takch formacji jak m.in. Jaga Jazzist, Shining czy Exploding Plastix Hukkelberg jest w stanie wykreować brzmienia być może nawet ciekawsze niż Emiliana Torrini. Kompozycje z „Little Things” trudno nazwać skomplikowanymi, a jednak pełne są różnorodnych dźwięków, czasami bardzo niezwykłego pochodzenia – muzyka Hukkelberg [i tutaj pojawia się kolejna analogia wobec Torrini] konstruowana jest z różnego rodzaju uderzeń, trzasków, skrzypień, świergotań, dzwonków – owych muzycznych „little things”, otaczających nas często na codzień, rzadko kiedy występujących jednak w zorganizowanej muzycznej formie. Prócz wszystkich tych przeszkadzajek na płycie Hukkelberg znajdziemy oczywiście sporo tradycyjnego instrumentarium – są tu klawisze, smyczki, akordeon, klarnet czy nawet banjo; pojawia się też automat perkusyjny i masa innych, leciutko elektronicznych smaczków. Jest w końcu głos naszej głównej bohaterki, mieszczący się w jednej estetycznej bajce razem ze Stiną Nordenstam, Beady Belle, Sidsel Endressen czy wspominaną już Torrini. Jest więc delikatnie, kameralnie i ciepło. Czasem baśniowo, przekornie [„Displaced”, „Ease”], innym razem melancholijnie i wzruszająco [„Words And a Piece of Paper”, „Boble”]. Co prawda „Little Things” nie trwa nawet czterdziestu minut, swą dbałością o szczegóły, producenckim wyczuciem czy kompozytorskim urokiem materiał ten potrafi jednak przyciągnąć do siebie na znacznie dłużej.
Hanne Hukkelberg flirtuje z piosenkową konwencją, nadając jej nastroju pozornej niedbałości czy przypadkowości. Wszystko tak naprawdę jest tu jednak znakomicie przemyślane – artystka z dużą pewnością siebie przyciąga słuchacza do swych piosenek, intryguje zarówno barwą głosu, jak i kompozytorskim kunsztem kolejnych utworów. Dla wszystkich muzycznych melancholików – pozycja obowiązkowa.
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy