Wpisz i kliknij enter

Kangding Ray – Automne Fold


Zasłużona, choć nieco hermetyczna (lub snobistyczna, jeśli ktoś woli) wytwórnia Raster-Noton jest jednym z najważniejszych ośrodków szeroko pojętego eksperymentu. Nagrywali i nagrywają dla niej Carsten Nicolai, Ryoji Ikeda, Wolfgang Voigt, William Basinski, członkowie fińskiego duetu Pansonic a nawet ELpH, jedno z wcieleń Coila. Do tego zacnego grona należy także David Letellier, który dwa lata temu pod pseudonimem Kangding Ray wydał debiutancki „Stabil”.


W wywiadzie dla naszego serwisu David wyznał, że nigdy nie był fanem elektroniki, a jego drugi album, wydany niedawno „Automne Fold”, miał być owocem całkowitej zmiany podejścia do procesu tworzenia: „Zapragnąłem uczynić moją muzykę bardziej żywą, bardziej organiczną. Skupiłem się głównie na tym, co mnie inspirowało przez te wszystkie lata”. Natchnienie pochodzi głównie z gęstego trip-hopu, wyważonego post-rocka i wygładzonego industrialu, natomiast organiczne brzmienie zapewnił field recording oraz wykorzystanie instrumentów (m.in. obój, skrzypce, kontrabas, gitara) i wokalistów obojga płci. O tym, że pochodzący z Francji mieszkaniec Berlina nie znalazł się przypadkowo w szeregach niemieckiej oficyny, świadczą szumy, trzaski, zakłócenia i sprzężenia. Nie są one wszechobecne i nie dominują nad resztą dźwięków; raczej je uzupełniają. Połączenie elektronicznej estetyki z influencją wykonawców wymienionych przez KR, m.in. Nine Inch Nails i My Bloody Valentine, wypada bardzo ciekawie. Do wpływów dodałbym jeszcze wczesnego Trickyego, Antimatter oraz Depeche Mode, którzy w okresie krążka „Ultra” w absyntowej malignie trafili do studia swego dawnego kolegi Alana Wildera (Recoil).
Zaczyna się fantastycznie: intro ? la Murcof, następnie dostojny w swej grozie rewelacyjny utwór tytułowy, a później zwycięska trójka – będący paradoksalnym połączeniem relaksu i schizofrenii „Downshifters”, ścieżka dźwiękowa do wywoływania duchów w „The Distance” i wreszcie „Idle” czyli hipnotyczna podróż kosmiczna. Płyta jest zróżnicowana i zarazem nierówna; o ile pierwsza połowa intryguje, o tyle druga jest nieco nużąca. Na szczęście wyborny finał w postaci „Palisades” rekompensuje nieliczne niedociągnięcia i potwierdza klasę artysty.
Sprzyjająca wieczornej zadumie zawartość „Automne Fold” z pewnością zasmakuje jeszcze lepiej jesienią. Kangding Ray maluje muzyczną tkankę to subtelnymi, to wyrazistymi pociągnięciami pędzla, ale tonacje barw są zawsze mroczne i monotonne. Rembrandtowska gama czerni nie przyćmiewa jednak faktu, że jest to prawdopodobnie najprzystępniejsza pozycja w katalogu R-N. I jedna z najciekawszych.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
b.
b.
15 lat temu

swietna plyta. skojarzenia z Recoil oczywiste, chociaz niekoniecznie z Depeche Mode w malignie w jego studio.. 😉

autor
autor
15 lat temu

wychodzą głupie błędy wynikające z pisania po nocach. dzięki, już poprawione.

eleazar
eleazar
15 lat temu

świetna muzyka i naprawdę genialny ambient. wracają wspomnienia, dodaję ją do albumów prawdziwych , czyli co prawda rytmicznego, ale prawdziwego , eksperymentu.

a płyta nosi tytuł AutOmne Fold a nie Autumne -.- jak można, i to recenzent… …

joi
joi
15 lat temu

Bardziej zroznicowany, dojrzalszy i otwarty album anizeli Stabil , ktorym niewiadomo, co chcial osiagnac. Moze climax click n cuts ;-). Poszczegolne numeru na Autumne Fold zyja soba, czyli kazdy jest dla siebie, a przez to longplay jest naprawde czyms unikalny, a nie powtarzajacymi sie na przemian trzeszczaco-chrzeszczacymi frazami.

Polecamy