Wpisz i kliknij enter

Kid Koala – Your Moms Favorite DJ


Eric Yick – Keung San aka Kid Koala to niezwykle twórcza postać: poza tym, że zajmuje się muzyką, jest także filmowcem, lalkarzem i rysownikiem. Jego trzecia płyta po brzegi wypełniona jest turntablistycznymi aranżacjami, profesjonalnym breakbeatem, błyskotliwym scratchem oraz chwytliwym miksem funku, bluesa, jazzowego downtempo i hiphopu.
Nieujarzmionea wyobraźnia i bogactwo inspiracji Sana sprawiły, że różnorodność i przepych nie osłabiły albumu, wręcz odwrotnie. Stanowią o jego sile, bowiem zaprocentwały spójną, niezwykle barwną i nie pozbawioną humoru stylistyką. Koala zapewne stęsknił się za różową epoką hegemonii kaset magnetofonowych, bo najnowszy album ma zarówno stronę lewą, jak i prawą – składa się z dwóch kilkunastominutowych miksów. Po lewej jest wyraźnie filmowo: narracyjny wstęp, dziwnie bliski „Endtroducing…” Shadowa; westernowa dynamika i chillout w saloonie („party at erics”); kamera – akcja – sensacja („tracks etc.”, „slewtest”, „stoppin traffic”); telenowelowy patos z echem moralizatorskiej tyrady wychudzonej, zapiętej pod samą szyję ciotki Ani z Zielonego Wzgórza („robo-cookie factory”). Oto jak scenariuszowe skrawki i reklamowe spoty przeplatają się z audycją radiową, jak roztkliwione glissanda przybrudzone zostają ogranym wyznaniem sztywnego hollywoodzkiego amanta. Strona prawa jest dynamiczną zabawą scratchem i wokalem, choć San pilnuje jednocześnie ciągłości między dwiema warstwami taśmy. Stawia na ich końcach most zwielokrotnionych zapętleń dźwięków, które z kolei tworzą wielobarwne pasma luźnych z nimi skojarzeń: od policyjnch raportów i pościgów – jak we Francuskim łączniku (gitarowe „slew test 2” i „slew test 3”), przez motywy muzyczne Wilka i zająca, albo patriotyczne w „Podróży za jeden uśmiech” („mosquito vs.waterbuffalo”); pobrzmiewające echo „Block rockin beats” Chemical Brothers („gimme a k!”), po ciężki, czarny jak smoła blues B.B. Kinga („nufonia noise consultation committee” i „paper route days”). Ukryty, pięciosekundowy bonus to z kolei leniwy, swampjazzowy, nowoorleański rarytas.
Eric San z precyzją modelarza skleja motywy zaczerpnięte ze starych filmów, zapomnianych programów telewizyjnych i zakurzonych płyt. Udramatyzowane dialogi i nostalgiczne sample przywodzą a na myśl dokonania Waxa Tailora i Blockhead. To zabawny, nienagannie wyprodukowany materiał, zaskakująco świeży i ambitny, w tradycyjnie komiksowej stylistyce. To najlepszy, zaraz po „Days to come” Bonobo, album wydany przez Ninja Tune w 2006 roku. Krótki, a jednak miażdżący treścią wszystkie wrażliwe muzycznie mamy. Shadow ze swoim „Outsiderem” może liczyć jedynie na względy przygłuchego taty.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
stig-inge
stig-inge
16 lat temu

któż to używa mojego nicka.
hehe?
stig jest tylko jeden.

paide
paide
16 lat temu

I znowu nie widać o jakie znaczniki chodzi… – niewidzialniki klawiaturowe – wsysające w cybernetyczną pustkę wszelką cyfrową semantykę. Gumka nie potrzebująca ołówka.

paide
paide
16 lat temu

hehe, dość zabawna sytuacja, w której stosuję znaczniki , wewnątrz nich umieszczam słowa skierowane do autorki zachwalające jej recenzję i wyśmienitą formę. Efekt: jak widać poniżej. ;D

paide
paide
16 lat temu

Pozdrawiam!

autorka
autorka
16 lat temu

tak jest, to bardzo pomysłowy muzyk. technikę umieszczania tekstów se starych filmów stosuje też gość tegorocznego open era dizzee rascal.

JuBa
JuBa
16 lat temu

Płyta fantastico! Super Dominiko, że zdecydowałaś się ją zrecenzować, gdyż wyszło Ci to wyśmienicie!!!!! Kid zasłużył na taką opisówkę!

autorka
autorka
16 lat temu

🙂

K3
K3
16 lat temu

Czytanie Twoich recenzji, Dominiko, zawsze jest przyjemnością – i powyższy tekst nie jest żadnym wyjątkiem. 🙂 Dzięki za to. Pozdrawiam!

stig
stig
16 lat temu

Rewelacyjne zakończenie recenzji bardzo fajnie napisana aż mam ochotę posłuchac płytki, o to chodzi!

Polecamy