Wpisz i kliknij enter

Ladytron – Velocifero


Nie rozumiem, dlaczego wcześniej nie pozwalałam sobie kosztować dźwięków spod dłuta Ladytron. Myślałam w ignorancji swej: ot kwartet damsko – męski z Liverpoolu, nihil novi. Ale wierzcie mi, słuchając ostatniego, czwartego albumu można pogubić buty z wrażenia.
Intro, wyszeptane matowym bułgarskim, pobudza jak czarna kawa w ducie z cytryną; tortura dla żołądka – uczta dla uszu. Ni w ząb nie rozumiem, o czym Mira Aroyo tak impulsywnie peroruje ale naprawdę nie szkodzi, bo aż boję się emocji, jakie wywołałyby we mnie te gładkie jak szkło dźwięki wespół z tekstową głębią. Ta ujmująca egzotyka pojawi się jeszcze w utworze „Kletva”, czyli swobodnej interpretacji na temat bułgarskiej dobranocki z 1972 r.
Ladytron – „Ghosts”

Ok, jestem oczarowana „Black cat”. Odtąd nieostrożnym krokiem wydeptuję grząską ścieżkę kolejnych utworów i … podśpiewuję (niestety, nie mogę się powstrzymać). Przedzieram się przez mgliste, poszarpane pejzaże (…There’s a Ghost in me…) i gęste od iluminujących, shoegazowych zakrętów szlaki (…I’m not scared to go home….).Włosy naelektryzowane mamrotaniem i regularnymi pulsacjami wokalu (…my little Runaway…), zaczepiają o syntetyczne, lepkie od cukierkowych inspiracji albumem Blonde Redhead „23”, gałęzie (…Season of Illusions, pocket full of doubts…). Stopy zapadają się w wilgotnej, przejmująco symbiotycznej wokalizie Helen Marnie i Miry Aroyo (…They gave you a heart, they gave you a name realised to the wild…) a oczy ranią stalaktyty poruszających z lodowatą siłą The Knife gwizdów i trzasków (…Predict the day the night’s never ending…). Miarowym krokiem zbliżam się ku stacji kolejowej (…we are Lovers…) i wsiadam do pierwszego nadjeżdżającego pociągu, dynamicznie sunącego po klawiszach keybordu (…Deep Blue I wanna give it all to you…). Zasypiam, budzi mnie smak pierzastej waty cukrowej, trochę zbyt słodkiej i mdławej (…Distance Versus Time…).
Podróż zakończona. Nie było łatwo powrócić z krainy czarów „Velocifero”. Padam na kolana.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Monika
Monika
14 lat temu

Niedawno kupiłam „Velocifero”..po chwili słuchania zaczęłam się zastanawiać , co się stało Ladytron, że ich piosenki straciły całą melodyjność a dźwięki elektroniczne zagłusza gitara i generalnie ciężko odróżnić jedną piosenkę od drugiej. Chyba zetrę kurz z „Light & Magic” żeby sobie przypomnieć lepsze czasy…

laudia
laudia
15 lat temu

tak Client kowo jakby (co bylo pierwsze? I z tą roznicą, że podskorny smutek tych pierwszych tu zastepuje radosna energia mocniej akcentowanych beatow) post-electo-popowe bandy moze i dla smakoszy jadą ostatnio na wstecznym, ale lajtowo-weekendowo mi się podoba. Bulgarski fajny na wejsciu:)

Grinn
Grinn
15 lat temu

prosza Was, plyta jest swietna po cholere szukac jakiejs glebszej ideologii w tym co robia Ladytron, jakies pociagi stalaktyty?? no prosza Was. ten material idealnie sprawdzi sie na koncertach w klubach czy gdzie tam jeszcze. i jeszcze jedno, jest mocniejszy nic witching hour wiec na pewno poszli w innym kierunku. dla mnie jest sens wydawania takich rzeczy.

F.
F.
15 lat temu

Dawniej, jak shoegaze jako termin był słówkiem podobnym do epitrochazmu, ludzie zastępowali go jakoś opisowo żeby sobie poradzić z luką w słownictwie i wychodziło im to (niekoniecznie przypadkowo) trafniej. Ale nawet nie chodzi o tego typu zawartość, tylko o to, że jakby trochę poczekali albo nie wiem co zrobili efekt przystawałby do recenzji – chciałoby się widzieć to wszystko o czym pisze D., a tu zero raczej. Chciałbym ten album jakoś odnieść do nowej Miss Kittin, ale nie potrafię jakoś zwerbalizować instynktownego porównania.

john mcenroe
john mcenroe
15 lat temu

604 nie do przebicia, na luzie i bez patosu, na dwójce różnie było, ale Seventeen powalał. Trójka dobra, szczególnie świetny pierwszy singiel. Teraz niestety jest coraz patetyczniej, ostatnio kumpel stwierdził że jakby dać im gitary to wyszedłby Nightwish, z czym, przy odrobinie dobrej woli, można się chyba zgodzić. A najlepszego Black Cata i tak nagrał Broadcast ;).

krzychu81
krzychu81
15 lat temu

light & magic też śliczne 🙂

mat
mat
15 lat temu

ja słyszę shoegaze, słyszę BR. płyta ciekawsza niż poprzednie produkcje.

japan monster
japan monster
15 lat temu

They only want you when you re seventeen, When you re twenty-one you re no fun.
Mój ever ever track of Ladytron z 2 płyty.
Piekne czasy….

krzychu81
krzychu81
15 lat temu

Zdecydowanie najgorsza płyta tego zespołu. Powinnaś posłuchać Dominiko dwóch pierwszych.

F.
F.
15 lat temu

W środkach transportu daje radę, w skupieniu już niestety słabiej wypada i pojawia się pytanie po co właściwie to wydali? Czuć jakby trochę pośpiechu w tym wszystkim – najlepsze są przecież tam rzeczy wyraźnie inspirowane czymś i to zazwyczaj równoległym czasowo. Właśnie momenty przypominające The Knife powinni pociągnąć w bardziej drapieżno-klubową stronę vide 2-step/techno/electro momenty na Night Out Royksopp. Chyba chcieli takiego czegoś spróbować, a jednocześnie ocalić dla siebie gitarową młodzież, dla której zadebiutowali przecież dopiero Witching Hour. I na cholere ten bułgarski? Ja myślę, że nie słuchałaś wcześniej nie przez ignorancję tylko przez intuicję – nie chodzi o ewentualną wtórność ich, ale o to, że unosi się nad tym graniem taki wielki brak celu w życiu razem z pragnieniem bycia potrzebnym. Zwyczajnie za dużo pustki żeby dało się przeoczyć stalaktyty, pociągi i shoegazowe szlaki – ich tam nie ma i powinniśmy się umówić na ewentualne potwierdzenie tego jak posłuchasz tego jeszcze parę razy.

Polecamy