Wpisz i kliknij enter

Mansun – Six


Pierwszy longplay Mansun, „Attack Of The Grey Lantern” był wybuchem orzeźwiającej energii. Pochodząca z Chester grupa stworzyła niecodzienny pseudokoncept-album, czarną komedię zaprawioną ironią i montypythonowskim poczuciem humoru. Kwartet wykorzystał formę rocka progresywnego, by wymieszać ją z chwytliwym popem, punkowym pazurem, madchesterską tanecznością i noworomantycznym kiczem, inkrustując wszystko elektronicznymi manipulacjami.
Drugi krążek przyniósł radykalne odejście od debiutu. Owszem, nadal słychać typowe dla Mansun rozwiązania, ale przybierają one niespodziewane rozmiary. „Life, it’s a compromise anyway”, śpiewa Paul Draper w utworze tytułowym. Zawartości „Six” daleko jednak do kompromisu. Członkowie grupy uprawiają swobodną żonglerkę stylami w jeszcze zuchwalszy sposób, nieustannie zwodząc zdezorientowanego słuchacza. Celowo uwypuklają przesadną wirtuozerię i napuszoną oprawę prog-rocka, dodając do niego elementy z zupełnie innych konwencji. Konstrukcja kompozycji została skomplikowana do granic możliwości, nierzadko owe granice przekraczając. Naszpikowane masą dźwięków i efektów piosenki nieoczekiwanie zmieniają kształt, tempo i linię melodyczną, zaskakują rozbudowanymi solówkami i patetycznym wokalem, a nawet samplami z… „Tańca Wieszczki Cukrowej” Czajkowskiego. Teatr groteski uzupełniają nonsensowne, szydercze wersy śpiewane przesadnie emocjonalnym głosem („Natura nieociosanych bloków / To sposób na opisanie tego, co trudno opisać / Smakosz octu rzecze / Im więcej siły pobieram, tym więcej kłopotów czynię”). Chłopaki biorą na celownik marksizm, scjentologię, snobów, telewizję i filozofię bycia „cool”, nawiązują do taoizmu, Kubusia Puchatka, Orwella oraz Markiza de Sade (oprawa graficzna jest utrzymana w duchu Marillion). Trudno brać to wszystko na poważnie, niemniej Draper zdejmuje czasem maskę prześmiewcy, zaskakując gorzkimi wyznaniami. A może to też drwina? Co jednak ratuje Mansun przed zarzutem błazenady, to rzadkie połączenie dystansu, intuicji i nietuzinkowego talentu. Obfita produkcja skrywa nie tylko zdrową dawkę satyry, ale też jak zwykle kapitalne refreny i zwrotki. Parodia jeszcze nigdy nie brzmiała tak soczyście.
„Six” jest albumem bardziej wymagającym od swojego poprzednika. Trudno od razu ogarnąć barokowy przepych spowijający całość, trudno przewidzieć, w którą stronę zmierza. Wytrwałość jest jednak wskazana, wręcz opłacalna. Przy odrobinie dobrej woli okazuje się bowiem, że „Szóstka” to ambitna, satysfakcjonująca porcja wyśmienitej muzyki.
1998







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
mexicola
mexicola
14 lat temu

Jest to zdecydowanie najlepsza płyta Mansun i jakże inna od całej reszty ich brit-popowej działalności. Moim zdaniem jest wielokroć bardziej zaskakująca i wartościowa od przereklamowanego ok computer.

aga
aga
16 lat temu

Wybacz Stan, ale porownanie tego czegos do Ok Computer to naduzycie. Mansun to zespol jakich wiele, nie wnosza nic nowego, w ich myzyce brak chocby odrobiny oryginalnosci. Produkt jakich wiele.

stan
stan
16 lat temu

dzieki za ta rencenzje! w naszym pieknym kraju to jest jedna z najbardziej niedocenianych plyt lat 90-tych we wszelkich podsumowaniach. A przeciez poziomem moze sie prawie rownac z Ok Computer..

Polecamy