Wpisz i kliknij enter

Parov Stelar – Shine


Marcus Füreder skutecznie kontynuuje nurt austriackiego downtempo, które na europejskie „salony” (a może raczej: chillout roomy) dostało się głównie dzięki pracom nieocenionego duetu Kruder & Dorfmeister. W muzyce Parov Stelar najdziemy więc odrobinę twórczości zarówno Toski (obecny projekt Dorfmiestera), jak i Peace Orchestra (tu w roli głównej Peter Kruder). Mając tak przyjemne wzorce Marcus Füreder od kilku lat wytrwale stara się znaleźć własny sposób na downtempo, wyrabiając sobie jednocześnie coraz silniejszą, szybko rozpoznawalną markę.
„Shine” jest trzecim krążkiem Parov Stelar. Poprzedni, wydany dwa lata temu „Seven and Storm” był świetnym przykładem wyjątkowej swobody, z jaką Füreder jest w stanie tworzyć wpadające w ucho, zwiewne kawałki. „Mistrz dobrego popu” – myślało się wtedy, doceniając jazzowe ciągotki i przyjemną, trip-hopową aurę. „Shine” trzyma podobny poziom. Mniej tu jednak wątków – nazwijmy to – „tajemniczych”, więcej zaś zgrabnych, dobrze poprowadzonych piosenek. Tytułowy „blask” jest tu jak najbardziej na miejscu – Füreder stara się nas po prostu nieźle zabawić, tempo jest mocno „up”, momentami artysta zbliża się nawet do brzmień rodem z Mobiego („Love”). Jak pisze dystrybutor krążka – „Shine” jest jak nowy, dobry przyjaciel. Parov Stelar po prostu chce dać nam trochę radości, jednocześnie konsekwentnie skraca dystans dzielący go od fanów. Między innymi na tym polega jego sukces”. I faktycznie – wystarczy posłuchać takich hiciorów jak choćby „Autumn Beasts” czy „On My Way Now”, aby uzależnić się od „Shine” na dłużej. A kawałków z podobnym potencjałem jest tutaj znacznie więcej.
Nie zgadzam się z tymi, wedle których Parov Stelar wykonał na „Shine” wielki krok do przodu. To cały czas jest flirt z popem, może nawet jeszcze ostrzejszy, bliższy. Marcus Füreder dał swoją płytą dość jasny wybór – macie ochotę na refleksję, sięgnijcie po „Seven and Storm”, chcecie się pobawić – wybierzcie „Shine”.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
milosh
milosh
16 lat temu

głeboka nuda…o Boże,co za odgrzewane pomysły w duchu ni to bristol sound ni to pitu pitu w stylu de phazz(nie ujmujac nic tej kapeli).Niepotrzebna płyta…

alamo
alamo
16 lat temu

popieram sąd recenzenta odnośnie wędrówki muzycznej Parova – żaden krok do przodu miejsca nie miał, co wcale nie znaczy, że album jest w jakimkolwiek stopniu gorszy od poprzednich. równiutki, stylowy, smakowity, żywy i porywający, ale momentami też nastrajający i to chyba jest jedyna różnica – zdecydowanie mniej nostalgicznych, downtempowych utworów, co Parov uzyskał kosztem tanecznych i z czasem trochę nudnawych kawałków. tak czy owak ani ani nie żałuję czasu poświęconego na zapoznanie się z całością.

japan monster
japan monster
16 lat temu

jesli chodzi o mnie ta plyta jest bardzo nierówna sa numery naprawde fajne jak równiez totalnie nudne i bez polotu.

RadeK
RadeK
16 lat temu

Bardzo dobra płyta. I dobrze że można się przy tym bawić. Jest pozytywnie.

Polecamy

Meridian Brothers – wywiad

Udało nam się porozmawiać z Eblisem Álvarezem, liderem kolumbijskiego zespołu Meridian Brothers, o ich niedawno wydanej płycie „¿Dónde Estás María?”.