Wpisz i kliknij enter

Pinch – Underwater Dancehall


Rob Ellis a.k.a. Pinch to jeden z czołowych artystów bristolskiego podziemia, założyciel wytwórni Tectonic, didżej i producent. Znany głównie dzięki singlowi „Qawwali” (Planet Mu, 2006), na którym zaprezentował oryginalną interpretację gatunku. Brzmienie Pincha było na tyle innowacyjne, że pomimo małego dorobku szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów na scenie.
Data wydania pierwszego pełnego albumu Brytyjczyka zbiega się niefortunnie z premierą nowego Buriala, co zapewne w pierwszych miesiącach niekorzystnie wpłynie na recepcję „Underwater Dancehall”. Ale przecież losy zarówno tej płyty, jak i innych dubstepowych LP jeszcze długo będą naznaczone „piętnem” Buriala, co musi prowadzić do ciągłych odniesień i prób weryfikacji. Nie ma w tym nic niewłaściwego, obawiam się jednak, że sukces „Untrue” może zakłócić odbiór płyty Pincha, lub zwyczajnie umniejszyć jej walory.
Na tym dwupłytowym wydawnictwie dostajemy solidną porcję rzetelnie wyprodukowanych numerów, które kontynuują kompozycyjny i brzmieniowy styl „Qawwali”. Pierwsza płyta zawiera głównie kawałki nagrane przy udziale wokalistów, drugi krążek oferuje ten sam zestaw w czysto instrumentalnych wersjach. Pinch daje do zrozumienia, że ma własną wizję dubstepu i decyduje się zaangażować regularnych wokalistów, idąc tym samym dalej niż pozostali producenci. Jednak wobec braku jakichkolwiek zmian aranżacyjnych między poszczególnymi utworami z obydwu płyt ma się wrażenie, że mamy do czynienia z próbą schlebienia zbyt wielu gustom, a nie z interesującym artystycznym zabiegiem. Być może Pinch chce po prostu dać słuchaczom możliwość wyboru, i nie należy doszukiwać się w jego działaniu jakiejś bardziej wyszukanej strategii. Inna sprawa, że kawałki, które brzmią dobrze w wersji instrumentalnej, potrafią sprawić jeszcze lepsze wrażenie w towarzystwie wokalu. Mowa choćby o „Get Up”, który nabiera dodatkowego kolorytu, mocy i wyrazu dzięki głosowi Yolandy, oraz „Angels In The Rain”, który zyskuje na wyjątkowym wdzięku za sprawą indyjsko brzmiącej, urokliwej wokalizy Indi Kaur’a. Utrzymane w stylu ragga wokale Jukali’ego, który udziela się na „Brighter Day” (to właśnie przemianowane „Qawwali”), oraz „Gangstaz”, sprawnie komponują się z majestatycznymi basami i padami Pincha. Szczególnie dobry efekt panowie osiągają w tym drugim utworze, gdzie głos łączy się z miękkim, pulsującym równomiernie basem, przestrzennymi skrawkami mrocznych melodii i ciekawym rytmem. Mimo to Rudy Lee, którego maniera przypomina Horace Andy’ego, nie ratuje przeciętnego „One Blond, One Source”, który za sprawą ogranego brzmienia basu sprawia dość infantylne wrażenie. Również „Battered” w obu wersjach nie stanowi udanej całości, paleta zastosowanych przez Pincha programowo minimalnych środków tym razem męczy – sama melodia to nie wszystko, a i w wersji wokalnej kawałek raczej nie nabiera rozmachu; Yolanda ucieka w niepotrzebne komplikacje, a linia dławiącego basu i jej śpiew nie są dobrze skorelowane
Drugi krążek to coś dla purystów. Blisko pięćdziesiąt minut czystego dubstepu a la Pinch. Jest ciężko i wolno, bas jest głęboki i aksamitny, melodie oszczędne i dość pomysłowe. Poza wspomnianymi już utworami na wyróżnienie zasługują „Widescreen” z iście „podwodnymi” padami, różnorodnością perkusjonaliów i efektów zatopionych w klasycznym pogłosie, oraz „Lazarus” – prawdziwy walec z natarczywym rytmem bongosów, hipnotyzującym wokalem i mrocznymi plamami odległych melodii.
Pinch w swoich poszukiwaniach dystansuje się od typowo parkietowych (często miałkich) produkcji i lokuje w awangardzie gatunku. Może niezbyt spektakularnie, ale z klasą znajduje swoją niszę pomiędzy melancholią Buriala, mrocznym niepokojem Kode9 czy eksperymentami Boxcuttera. „Underwater Dancehall” jest jednocześnie rzeczą na tyle oryginalną, by stać się jednym z kluczowych punktów odniesienia dla wymagających słuchaczy i twórców. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z kolejnym dubstepowym klasykiem, obok „Memories Of The Future”, czy „Burial”. Z artystami pokroju Pincha dubstep ma szansę jeszcze długo nie popaść w stagnację, wieszczoną niemal od samego początku przez muzycznych sceptyków.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
paide
paide
16 lat temu

japan masz rację. ten numer jest tłusty. świetny plastyczny bit i doskonałym uzupełnieniem wokal yolandy. ;d

japan monster
japan monster
16 lat temu

numer Get Up to ma dopiero mainstreamowe zaciecie, az miło sie słucha;)

iaiko
iaiko
16 lat temu

wtedy byłaby wielka czwórca 🙂

ffwd
ffwd
16 lat temu

co do wielkiej trójcy: a gdzie boxcutter?!..
🙂 pozdr

iaiko
iaiko
16 lat temu

wielka trójca dubstepu – pinch, burial, kode 9. kolejnosc dowolna. ci ktorzy wytykali nowemu burialowi rnbizm czy popizm, niech zapoznają się z underwater dancehall 😉 swietna tłusta plyta.

Polecamy