Wpisz i kliknij enter

Pink Freud – Jazz Fajny Jest


Jako Pink Freud prawdziwe uznanie zdobyli wydaną w roku 2003 płytą „Sorry Music Polska”, której wysoki poziom sprawił, że zaczęto spoglądać na nich okiem tyleż życzliwym, co wymagającym. Mimo sukcesu, Wojciech Mazolewski, Tomasz Ziętek i Kuba Staruszkiewicz wciąż starają się po prostu robić swoje – zabierać jazz i yass na wycieczki w strony pełne czyhających eksperymentów, ocierających się o nową elektronikę, ambient, avant-pop czy lounge. Z najdłuższą i najbardziej zaskakującą wyprawą tego rodzaju mamy do czynienia na najnowszym krążku tria – „Jazz Fajny Jest”, gdzie dochodzi – za pomocą kilku zaproszonych przyjaciół – do największego zbliżenia „freudowskiego” jazzu i nowej elektroniki. Ale po kolei.
Mamy do czynienia z bardzo dużą porcją materiału. Za część zasadniczą albumu możemy uznać jego stronę „cd-audio”, dodatkiem jest natomiast umieszczony w formacie mp3 koncert, jaki Pink Freud zagrali w toruńskim klubie Stodoła [w poszerzonym składzie Mazolewski / Ziętek / Staruszkiewicz / Jaskułke]. Otrzymujemy więc kilka wybranych kawałków z „Sorry Music Polska” zagranych na żywo, oraz kilkanaście ich remiksów, przygotowanych przez imponującą armię nowych polskich elektronicznych twórców, wśród których znajdziemy m.in. Silver Rocket, Envee, Loco Star, Emade, Old Time Radio czy M.Bunio.S. Po „Jazz fajny jest” sięgałem z niepokojem, świadomy nierówności wszelkich polskich „leniwych”, które co jakiś czas krępują nieumiejętną pogonią za tym, co aktualnie modne na zachodzie. W przypadku „Jazz..” uczuciem dominującym jest niewątpliwie przyjemne zaskoczenie. Już pierwszy remiks, w wykonaniu jak zawsze świetnego Silver Rocket sprawia sporo satysfakcji – takiej muzyki na pewno nie musimy się wstydzić. Równie dobrze jest chwilę dalej, gdzie za sprawą Miki i Peepol muzyka Freudów ucieka w stronę lekkiego hip-hopu, i zaraz potem, kiedy brawurowo wchodzimy w kolejny zakręt, tym razem przywołujący na myśl dokonania nieziemskiego Flangera. I tak jest już do końca – od ambienciarskiego avant-popu [świetne „Kocie Języczki” w wykonaniu Loco Star], przez „ibizowy” lounge [„Madomoiselle Madera” Tomasza Dudy] po wariackie cyfrowe improwizacje w wykonaniu M.Bunio.S. Całość zamyka wspólna kompozycja Pink Freudów i Paralaksy, i tak jak w materiale live Freudzi brzmią jeszcze bardzo jazzowo, tak w „Nieskonczoności” muzyka tria odlatuje w przestrzeń iście kosmiczną. Ciekawe czy w tym właśnie kierunku podąży muzyka zespołu, choćby na następnym krążku.
Oddając swe dźwięki młodym elektronikom Pink Freud odnieśli sukces. Muzyka zawarta na „Jazz fajny jest” na szczęście nie wpędza słuchacza w zakłopotanie – przeciwnie, w znacznej większości albumem tym moglibyśmy się ścigać z najlepszymi na zachodzie. Ciekawe, czy w przyszłości Pink Freund wezmą się za elektronikę już własnoręcznie [własno-instrumentalnie?].
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – Miroff

Pytamy co słychać u wschodzącej gwiazdy nowoczesnej produkcji hiphopowej.