Wpisz i kliknij enter

Robin Saville – Peasgood Nonsuch


Niby wszystko było w nich na swym miejscu, ale ani „Plans Drawn In Pencil”, ani „Meet Next Life”, nie miały już takiego uroku, jak najwcześniejsze płyty Anglików – „Beautronics” czy „Salamander” sprzed prawie dekady. Recepta na ten kryzys okazała się dosyć prosta – powrót do korzeni. Zdecydował się nań jednak nie cały duet, ale jeden z jego muzyków – Robin Saville – na swym debiutanckim albumie „Peasgood Nonesuch”, opublikowanym właśnie przez szkocką wytwórnię Static Caravan.
Brytyjski instrumentalista odkurzył swe stare maszyny – syntezatory i automat perkusyjny – by zafundować słuchaczom bajkową podróż do krainy staroświeckich dźwięków. Podobnie, jak wczesne nagrania ISAN, kompozycje z „Peasgood Nonsuch” to kilkuminutowe miniatury, składające się z kruchych i delikatnych podkładów rytmicznych oraz otaczających je ciepłych i organicznych partii klawiszy („An Outdoor Planetarium…”, „… An Indoor Campsite”). Czasem bity układają się w nich na hiphopową modłę („Magpie”), a kiedy indziej przypominają tworzone dwie dekady temu na organach Casio oldskulowe stuki o mechanicznym pulsie („Colin The Lazy Cormorant Part 1”).

Pasaże wygrywane na syntezatorach mają przeważnie melodyjny charakter i tworzą sielski klimat nagrań („Murmuration”), choć muzykowi zdarza się zapuścić w bardziej psychodeliczne rejony, objawiające się rozbudowanymi aranżami i odrealnionym nastrojem („Cloud Pathology”).
Syntetyczne brzmienia, Saville uzupełnia dźwiękami wydobywanymi z „żywych” instrumentów. Na pierwszym planie są tu partie gitary – akustycznej („Exultation”) i elektrycznej („An Outdoor Planetarium…”). W tym drugim przypadku ma się wrażenie, że za instrument chwycił sam Robin Guthrie, tworząc charakterystyczną dla Cocteau Twins ścianę onirycznego hałasu. W kilku utworach pojawia się modny obecnie na folkowej scenie glockenspiel – emitowane przezeń delikatne frazy o dźwięcznej barwie, nadają nagraniom Saville`a bajkowy, by nie powiedzieć dziecinny ton („Murmuration”).
Jeśli komuś nie będzie przeszkadzała zamierzona pewna infantylność tej muzyki, odkryje w niej w niej sporo pięknych melodii i brzmień, tworzących lekko surrealistyczny, ale zawsze ciepły i bezpieczny klimat. „Peasgood Nunsuch” to płyta idealna na samotne letnie wieczory.
staticcaravan.org | myspace.com/willowwarbler
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy