Hałas jako wspólny element.
W tym stylu utrzymane były też następne wydawnictwa Goldmanna, które firmowały zarówno tak znane firmy, jak Ovum, Perlon czy Innervisions, jak i jego własna mała tłocznia – Macro. Teraz, nakładem tej ostatniej, otrzymujemy kolekcję nagrań producenta, opublikowanych wcześniej na winylu i zebranych z trzech ostatnich lat jego działalności.
Muzyka proponowana przez Goldmanna nie zmieniła się tak bardzo w ciągu tego okresu czasu. Nadal jej podstawą są minimalistyczne struktury rytmiczne, skoncentrowane na miarowo pulsujących bitach, tworzących hipnotyczny klimat poszczególnych nagrań. Raz bliżej tym konstrukcjom do muzyki house („Blood”), a kiedy indziej – do techno („The Bribe”) lub nawet electro („Last Wave”). To jednak tylko smaczki – najwięcej utworów ma brzmienie typowe dla współczesnej wersji minimalu, tej, którą wypracowali artyści z Perlona (w tym sam Goldmann) czy Mobilee (cmokające i klikające „Lunatic Fringe” czy „Beluga”).
Przestrzenie pomiędzy uderzeniami bitów wypełniają przeważnie krótko przycięte dźwięki. Czasem są to ostre jak brzytwa rwane akordy klawiszy, uzupełnione laboratoryjnymi efektami („Prefecture”), a kiedy indziej lekko wygładzone partie sonicznych syntezatorów o detroitowym rodowodzie („Aurora”) lub piętrzące się kaskady szklistych dźwięków, osadzone na przestrzennym tle („Sleepy Hollow”). W „Radiant Grace” producent zaskakuje ciekawym zestawieniem partii bluesowej gitary z dramatycznymi smyczkami wywiedzionymi z muzyki klasycznej, w „Lunatic Fringe” – wykorzystaniem egzotycznie brzmiącej wokalnej partii religijnego chóru, a w „Phraselab” – piłującym loopem o rockowej energii, rozsadzającym matematyczną konstrukcję kompozycji.
Nagrania z „The Transitory State” wyróżniają się klarownym brzmieniem. Poszczególne ich elementy składowe nie toną w gęstej zawiesinie dźwiękowych defektów. Dlatego są one łatwiejsze w odbiorze – i wyjątkowo dobrze sprawdzają się w klubach.
Całość rozpoczyna wyłaniający się z nicości strumień onirycznego szumu, który rozdzierają pojawiające się niespodziewanie trzaski i zgrzyty („Slit Trench”). Ta dźwiękowa magma zostaje poddana drastycznym preparacjom – słyszymy, jak smaży się, emitując toksyczne wydzieliny („Antisyntax”) lub jest przeszywana świdrującymi loopami („Crossrefence”). Z czasem pojawiają się podzielone na dwa kanały pulsujące przestery („End Of The Road”), które powoli zamieniają się w agresywne fale przemysłowego hałasu („Izo”), odsłaniające pogłębiane przestrzennymi echami metaliczne stuki („Markers Of The Black Lit Path”).
Pod koniec płyty nisko zawieszony dron („Ptolemaic Drift”) wyzwala uczucie fizycznie odczuwalnego niepokoju – dobrze, że po nim pojawiają się już tylko balansujące na granicy słyszalności atonalne szumy („Massenbach”), posklejane w amorficzny zlep o brzmieniu pustego silosa („Katorga”).
Czyżby jedynym wspólnym mianownikiem dla całej ludzkiej spuścizny muzycznej, jaki znalazł Goldmann, był… hałas?
Macro 2008
W Resident Advisorze recenzent napisal ze to dla niego plyta roku – koniecznie trzeba sprawdzic