Wpisz i kliknij enter

Stella Luna – Stargazer


W natłoku zachęcających wydawnictw z roku bieżącego Stella Luna uświadamia jednak, że nie ma się czym podniecać, że w 2002 było jednak lepiej. Można było na przykład wydać EPkę o wdzięcznym tytule i zwyczajnie zniknąć. To, co pozostało trudno jednoznacznie stylistycznie przyporządkować. Pierwsze skojarzenia to shoegaze, ale przecież postawiono tu na łatwiej niż u My Bloody Valentine wykrywalne melodie, zastąpiono też obłąkaną rytmikę shieldsowską zwykła perkusją, także użycie efektów zwraca uwagę przesunięciem ośrodka ciężkości z distortion na delay. Stargazer to tylko cztery utwory – krótka, imaginacyjna, ale w sumie przystępna przygoda ze stylistyką ciągle dla większości egzotyczną.
Absolutnie zaraźliwe melodie („Change” i chórek: „Funny how some thing never change” – wow) i wysoka plastyczność sprawiają, że debiut Stella Luna może być uznany idealnym wprowadzeniem w zyskujący ostatnimi czasy na popularności shoegaze. Poza trzymaniem się założeń wytyczonych niemal dziesięć lat wcześniej przez prekursorów, odnaleźć można na tej EPce wyraźne elementy dream- oraz noise-popowe. Przykładem może być zamykający całość „A Bridge to Nowhere”, w którym stale towarzyszą nam hałaśliwe, posprzęgane gitary, uświadamiające być może wiodącą inspirację późniejszej o trzy lata, intrygującej EPki Amusement Parks On Fire – „Blackout”. Synthowe „Antares” powala chwytliwością i mnogością odniesień, ale przede wszystkim wprowadza kolejne zróżnicowanie stylistyczne w to maksymalnie nasycone wydawnictwo.
Pojawiające się co chwila szlachetne skojarzenia (Mercury Rev. z czasów „Boces”, Siddal, Cocteau Twins, My Bloody Valentine, Sciflyer w szczytowej formie, Slowdive) mogą zaprzepaścić ocenę „Stargazera” jako płyty oryginalnej, jednakże wątpliwym jest w tym przypadku potrzeba tego typu wartościowania, jako że mamy do czynienia z wydawnictwem niosącym zwyczajną radość i ulgę słuchania muzyki. Okładka wyraża w tym przypadku naprawdę dużo – rozproszone, zamglone światła, przepuszczone przez filtry programów graficznych wydają się być analogią dla tej muzyki: starannie „zrobionej”, ale przecież wykorzystującej – podobnie jak wszelkie ilustracje światła – podstawową i uniwersalną symbolikę. Popowa, wybitnie nośna melodyka przybiera na tym wydawnictwie rolę elementu rozjaśniającego i kontrolującego, bez którego ściany dźwięku i reverby zwyczajnie rozsypałyby się, czyniąc „Stargazera” wydawnictwem niekompletnym, bo pozbawionym charakterystycznego wyróżnika.
2002







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Holger Czukay – dyskografia

24 marca Holger Czukay obchodziłby 80. urodziny. Z tej okazji przyglądamy się jego niezwykłej twórczości.