Wpisz i kliknij enter

Steve Spacek – Space Shift


Autor tego albumu jest jednym z liderów londyńskiej grupy Spacek, specjalizującej się w łączeniu trip-hopu z rnb; nic więc dziwnego, że na swej solowej płycie Steven Spacek idzie właśnie tym tropem. Porównywany w swej muzycznej działalności do artystów różnorodnych, choć w swej profesji najlepszych – Massive Attack [trip-hop] czy DAngelo [hip-hop], Spacek potrafił stworzyć swój własny patent na intrygujące i wartościowe brzmienia – jego muzyka, z pozoru pełna typowego, definicyjnego pulsu rnb, gdzieś pod spodem kryje niewyczerpane złoża smaczków, zaskakujących niuansów i pomysłów, dzięki którym najpierw trudno tą muzykę jakoś jednoznacznie nazwać, a potem po prostu ciężko się od niej uwolnić.
Weźmy kawałek „Rapid Rate”, którego kontrukcja opiera się na wyrwanych z różnych kontekstów samplach i brzmieniach. Zmontowane razem dają zupełnie powalający efekt, dziwaczny beat, który moglibyśmy nazwać zarówno zupełnie połamanym, jak i bujającym, pełnym polotu. Sporo na tej płycie pozornych sprzeczności, bo niby to „typowy” rnb, a jednak mnóstwo tu elektroniki, nowych rozwiązań i ciągłej zabawy z rytmem i dźwiękiem. Album otwiera osadzony na bezczelnie wyciętym samplu kawałek „Dollar”, w którym Spacek brzmi zupełnie jak Marvin Gaye; potem jest równie ciekawie, i tak do samego końca – urzekający kolaż dziwacznych momentami rozwiązań. Słuchacz siedzi i nie wie co to jest, jak to nazwać, czy to być może płyta eksperymentalna, czy po prostu bardzo nowoczesne śpiewanie z ciągłym kombinowaniem w tle? Spacek ani razu nie topi się w jakiejkolwiek konwencji – uwielbia igrać, nagle zmieniać, dodawać z pozoru niepasujący element, aby w końcu uzyskać nieoczekiwany, bardzo „swój” efekt. I chyba właśnie o to chodzi. Jedynym bardziej konwencjonalnym kawałkiem jest kończący całość „Look Into My Eyes”, choć to i tak pozory, bo kilka minut później pojawia się hidden track, w którym już wszystko jest pomieszane jak należy. Spacek doskonale łączy rnb, trip-hop z nową muzyką taneczną spod znaku Luomo [i takie porównanie nie jest chyba przesadą]. Czapki z głów.
Ta płyta jest świetna właśnie dlatego, że jest…dziwna. Ciężko tu o jednoznaczne melodie, sporo jest za to brzmieniowych przeskadzajek Spacek ewidentnie bawi się ze słuchaczem próbując przyzwyczajać go do kolejnych, zupełnie oryginalnych aranżacji. Dzięki otwartości i nieprzewidywalności „Space Shift” wyrzuca nas w kosmos zupełnie nowego grania, sam Spacek ze swym albumem ląduje wśród najlepszych premier tego roku.
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
pw
pw
18 lat temu

no fajna sprawa, takiego sensownego polaczenia trip- hopu z rnb brakowalo

Polecamy