Dzięki swym pierwszym albumom – „Sounds from the Thievery Hi-Fi” [1997] oraz „The Mirror Conspiracy” [2000] panowie Rob Garza i Eric Hilton wyrośli na prawdziwych gwiazdorów leniwego downtempo, muzyki zdobywającej w owym czasie sporą popularność [czego wyrazem sklepowe półki zapchane wszelkimi składankami lounge i chill-out]. Można śmiało powiedzieć, że wydana pięć lat temu „Mirror Conspiracy” do dziś pozostaje jedną z najważniejszych płyt dla całej ciepłej elektroniki – duet doskonale potrafił wówczas wyczuć zbliżające się trendy [choćby modę na francuskie wokale], tworząc album świeży i – momentami – porywający. Od tego czasu minęło trochę czasu, czy Thievery Corporation czuje się na siłach zaskoczyć nas ponownie?
„The Cosmic Game”, niestety, pozostaje kolejną wersją „Mirror Conspiracy”. Kolejną, bo podobnie było z wydanym trzy lata temu „The Richest Man i Babylon” – albumem pięknie wydanym, choć od strony muzycznej rozmydlonym do granic wytrzymałości. Garza i Hlton chyba zbyt dobrze czują się w eleganckich garniturach, chill-out roomach i luksusowych klubach – właśnie tam ich rozanielone dźwięki pasują najlepiej. Szkoda, że duetowi nie wpadnie do głowy żaden nowy pomysł – „kosmiczna gra” to zestaw tych samych, znanych od lat patentów i rozwiązań, całość przypomina podręcznikową definicję gatunku – powolne rytmy, ciepłe, głębokie linie basu, obowiązkowe nawiązania orientalne, wysmakowane plamy rhodesa: ot dobra pop-elektronika, okraszona udziałem kilku mniej lub bardziej znanych wokalistów. Gdzieś po trzecim – czwartym kawałku wszystko zaczyna zlewać się w jakąś mało konkretną, budyniowatą substancję, która najpierw zaczyna irytować [ileż można słuchać orientalnych zaśpiewów i tych samych, trip-hopowych loopów?], potem zaś zwyczajnie nudzić. Wszystko już tu znamy, wszystko już gdzieś słyszeliśmy – bądź to na poprzedniej płycie duetu, bądź na albumach projektu Tosca choćby. Każdy kawałek to ten sam, dobrze nam znany, luksusowo wyposażony pokój, który odwiedzany kolejny raz każe nam sądzić, iż w przypadku nowej płyty Thievery „leniwe” zaczyna oznaczać po prostu: „nudne”. Wystarczy posłuchać takich utworów jak Satyam Shivan: tragicznej, nieudanej kompozycji, z brakiem pomysłu w wokalizach i znanymi z muzycznych programów komputerowych loopami; w ten sposób „Cosmic Game” zmienia się powoli w „Cosmic Shame”, i zastanawiać się należy, czy to na pewno muzyka do słuchania – być może Thievery Corporation postanowili nagrać coś w rodzaju „muzyki dla klubów” – przy której miło będzie pogadać i zapalić, ot jeszcze jeden przyjemny element towarzyskiego wieczoru. Nic więcej.
Jeśli kolejny album Thievery Corporation będzie brzmiał tak samo – niestety będziemy musieli uznać, że się nam panowie wypalili. Być może powinniśmy powiedzieć to sobie już teraz, po pięciu latach oczekiwania na cokolwiek nowego. „The Cosmic Game” to solidna dawka znanej już nam muzyki, ze sporą ilością kompozycji, które nie zostawiają po sobie żadnego śladu. Niesmak, jedynie niesmak.
2005
czlowieku mam nadzieje, ze juz zrozumiales swoj błąd. (czy on wciaz pisze recenzje?)
Lekcja jak nie pisać recenzji płyt – naprawdę warto płytę dokładnie przesłuchać. 🙂 Nie można mieć pretensji o inne zdanie, ale jak ktoś pisze, że The Cosmic Game to kalka The Mirror Conspiracy to naprawdę brak sił żeby cokolwiek pisać, bo dużą różnicę stylistyczną wyczuje średnio słyszący i znający się na rzeczy 10-latek.
Przyłączam się do achów, odżegnuję się od kichnięć. The Cosmic Game przez długi czas nie schodziło z mojej plejlisty. Niech sobie będzie to wtórne czy bezpieczne – plyta relaksuje tak, że natychmiast mam to gdzieś… 😉
Pozdrawiam wszystkich sluchajacych Porno for Pyros.
Plytka jest naprawde dobra ,komentator jest smieszny troche ,mam wrażenie ze opisuje jakas calkiem inna plytke ,a moze on sie po prostu tak dobrze zna a my kompletne bezguscie preferujemy hehehehihi
nieeee no ja slucham na ogół ostrzejszej elektroniki (d n b to jest to;)) ale TC to po prostu kapela jedyna w sowim rodzaju!!! a ich nowa płyta to po prostu cudo! idealna muza do oglądania zdjęć np.Andów lub Azji 🙂 bo tez taki klimat ma ta płyta. wogóle idealna na oglądanie zachodów czy wschodów słońca, czy tam innych pięknych widoków. słuchając ich kawałków bardzo wyciszam sie mentalnie,i wsłuchuję sie w każdy dźwięk bo te dźwięki są piękne 🙂 dlatego chciałabym być na ich koncercie i rozkoszować sie takimi dźwiękami na żywca…mmmm…
Ta płyta mnie relaksuje lepiej niż hamak na majorce człowieku. Uważaj co piszesz, nie bądź jednostronny w takich wywodach. a zresztą THC robi muzykę dla ludzi relaksu, a nie dla recenzji ludzi przesłuchujących.
Ta płytka towarzyszyła mi w tym roku na wakacjach.Słuchałem jej wpatrując się w dalekie chmurki na niebieskim niebie i…muzyka była idealnym uzupełnieniem tych ambientowych widoczków.Smaczne oj tak,panie recenzencie co lubi wciskac przycisk >>skipp i >next.Więcej czujności na smak;)
Panie Krzysku, radze zapalic dobrego sprzetu i wsluchac sie w te plytke jeszcze raz… 🙂
calkowicie nie zgadzam sie z ta recenzja.
Cosmic Game to wg mnie najlepsza plyta TC. Amerimacka to jeden z moich ulubionych utworow wogole.
oj też sie nie zgodzę. ich nowa płyta nie jest kalką czy kopią jak to ktos juz wspomniał. jak dla mnie satyam shivam sundaram,amerimacka, warning shots revolution solution to są niesamowite kawałki, i -najlepsze z tej płyty.a kazda kapela ma jakis swoj styl po ktorym mozna ja rozpoznać. gdyby thievery corp. zaczeło grać nagle jakiś trance to ciekawe co wtedy byś napisał…
rzeczywiście niezła kicha
rzeczywiście niezła kicha
Dla mnie to NAJLEPSZA płyta Thievery Corp., totalnie niedoceniana, nie tylko przez autora tej recenzji. Ma zajebisty hiciarski potencjał. Na biforki i afterki.
jak dla mnie ekipa numer jeden w tym co robią (sentyment) mimo to ta płyta to rzeczywiśćie tylko kalka i to w gorszym wydaniu
ja rowniez w zupelnosci nie zgadzam sie z recenzja..i chyba na tym zakoncze swoja wypowiedz..Wielki Brak patrzy..
Rozstanmy sie w pokoju……:]
Oj, niepotrzebne te inwektywy, Panie Darku. Oceniamy ten kršżek zupełnie inaczej, tym lepiej, że napisał Pan swoje zdanie – teraz recenzja zyskała również inny punkt widzenia. I o to chodzi. Pozdrawiam.
Zupełnie się z Tobę nie zgadzam Panie Jmanie……..mam tę płytę i muszę przyznać że albo jej nie słuchałe albo przeleciałe po całej w cišgu góra 5 minut i napisałe tę wymęczonš recenzję… na 2 raz polecam aby zajšł się muzykš na której się znasz…..z mojej strony powiem tyle że znam z małymi wyjštkami większoć ich produkcji i mimo że wiele z nich jest podobna stylowo to jednak bałbym się nazwać ich ostatniš płytę „niesmakiem”…bo przynajmniej 80% tego co na niej jest to prawdziwe majstersztyki gatunku z zupełnie nowymi melodiami i wokalami więc bez przesady….ja jš polecam w ciemno…