Wpisz i kliknij enter

Tied & Tickled Trio – Aelita


Tied & Tickled Trio już dawno nie jest triem. Twórcy całego przedsięwzięcia – bracia Markus i Micha Acher współpracowali z różnymi muzykami, by dziś nagrywać już jako kwintet. Na rodzimej, niemieckiej scenie Tied & Tickled Trio markę wyrobiło sobie głównie dwoma doskonałymi krążkami – „EA1 EA2” oraz „Observing Systems”, których twórcy z wdźwiękiem bujali się między elektroniczną kombinatoryką a tradycyjnymi jazzowymi tęsknotami. Dość specyficznej melancholii pełna jest również najnowsza propozycja zespołu – wydana przez Morr Music „Aelita”.
Materiał nie jest zupełnie premierowy – Tied & Tickled Trio po raz pierwszy zaprezentowało go jesienią ubiegłego roku, podczas koncertu w Monachium. Zespół grał wówczas na festiwalu Hausmusik, potem zaś wszedł do studia, aby zarejestrować kompozycje z myślą o dużym albumie. Tak oto powstała „Aelita”, której nazwa inspirowana jest wydaną w roku 1923 powieścią Aleksieja Tołstoja, opowiadającą historię pierwszej radzieckiej wyprawy na Marsa. Rok po wydaniu powieść stała się podstawą scenariusza pierwszego radzieckiego filmu science fiction, nakręconego przez Yakova Protazonova. Tego rodzaju inspiracji jest na „Aelicie” więcej – całość przybiera więc mocno ilustracyjny charakter, swoją oszczędnością zdaje się jedynie zachęcać do refleksji, lekko rozbudzając również szczególny rodzaj niepokoju. Filmowy charakter ma tu przede wszystkim temat tytułowy, który pojawia się na płycie kilka razy. Swym chłodem nie ustępują mu jednak eksperymentalne „You Said Tommorow Yesterday” czy „A Rocket Debris Cloud Drift” (w tym przypadku inspiracją był również kosmos – tym razem w postaci jednego ze zdjęć wykonanych przez NASA). I gdyby nie piękny temat w „Other Voices Other Rooms” moglibyśmy pomyśleć, że na „Aelicie” muzycy już do końca spychać nas będą w nieprzyjemny, zimny i ciemny kąt.
Bez wątpienia brak tutaj tej ciepłej przyjemności, znanej choćby z „EA1 EA2”. Uczuciem najczęściej mogącym pojawiać się w głowie jest w przypadku „Aelity” zwykła trwoga. Zachowując co prawda w większości akustyczne instrumentarium muzycy pociągają tu również za elektroniczne sznurki wprawiające w niepokój, czasem w smutek. Wszystko to sprawia, że odbiór „Aelity” jest dość trudny – poświęcenie jej uwagi staje się w pewnym momencie wyzwaniem. Warto je jednak podjąć.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy