Kilka lat temu, mój przyjaciel, po powrocie z Anglii wręczył mi w prezencie płytę African Head Charge My life in the hole in the gorund. Początkowo spodziewałem się jakiejś ciekawej dawki znajomego ciepła dubu, ponieważ African znałem właśnie z takich dokonań. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem nieskoordynowane i nieharmonijne brzmienia, którym prócz repetytywnej jakości nie można było przypisać niczego konkretnego. W mojej ocenie muzyka African z płyty My life… prezentowała pewne abstrakcyjne ekstremum, poligon korzennych dźwięków sprowadzony do pojedynczych próbek dźwięków zmiksowanych w utwory o dość luźnej i chaotycznej strukturze brzmienia. Kilka lat temu, mój przyjaciel, po powrocie z Anglii wręczył mi w prezencie płytę African Head Charge My life in the hole in the gorund. Początkowo spodziewałem się jakiejś ciekawej dawki znajomego ciepła dubu, ponieważ African znałem właśnie z takich dokonań. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem nieskoordynowane i nieharmonijne brzmienia, którym prócz repetytywnej jakości nie można było przypisać niczego konkretnego. W mojej ocenie muzyka African z płyty My life… prezentowała pewne abstrakcyjne ekstremum, poligon korzennych dźwięków sprowadzony do pojedynczych próbek dźwięków zmiksowanych w utwory o dość luźnej i chaotycznej strukturze brzmienia. Można by rzec, że Adrian Sherwood okazał się cybernetycznym szamanem, mikserem voodoo rzucającym zaklęcia na nowoczesne instrumentarium wydobywając z niego jakiś mistyczny głos.
Tymczasem ładnych kilka lat później w wiedeńskiej pedanterii narodził się nowy pomysł. Od czasu Człowieka bez właściwości Musila i przyrodniczej metafizycznej jedni bohaterów książek Brocha, nikt nie odważył się dość głęboko sięgnąć do korzennej źródłowości. Owszem, w muzyce lat dziewięćdziesiątych duet K&D coś jakby uderzał dubowym cymbałkiem w drewniany klocek, ale dźwięk wychodził nazbyt przewidywalny, co w przyszłości miało wyraźnie się w ich dokonaniach zaznaczyć i zmonotonnić.
W 2003 roku wytwórnia Transacoustic Research wydała płytę Automate zespołu Vegetable Orchestra, która okazała się doskonałym rozwinięciem pomysłodawczej korzenności Sherwooda z obszaru warzywno-ogródkowej tajemnicy rosnących roślin. To połączenie, swoista ekologiczna fuzja techniki z materią żywą, przyniosła nadspodziewanie świeżą dawkę muzyki.
Podejrzewam, że tym którzy nie mieli okazji wysłuchać Vegetable zepsuję całą odkrywczą zabawę. Osoby czytające ten tekst w jakimś sensie zostaną już nim zdeterminowani. Otóż moja inicjacja dokonała się najpierw poprzez odsłuchanie płyty Automate, a dopiero potem, jakiś czas temu odkryłem źródło tej świeżości brzmienia i pomysłu na muzykę [odwiedzając ich stronę internetową: www.gemueseorchester.org].
Kiedy austryjacki filozof Wittgenstein w swoim Traktacie logiczno-filozoficznym powiedział: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć.” wydawać by się mogło, że niektóre z przestrzeni werbalizacji zostały zamknięte, odcięte od żyznego ich problematyzowania.
Jednak Vegetable sprawili, że w ich muzyce na pierwszym planie uwidacznia się zgoła niespodziewany głos, a raczej wielość głosów i to przede wszystkim głosów nie-ludzkich. W rolach głównych mamy tutaj: por, fasolę, dynię, sałatę i wielu innych przedstawicieli świata roślinnego. Na czym polega więc pomysł Vegetable? Otóż muzycy wykazując się wspaniałą intuicją i wrażliwością, spreparowali swoje instrumenty w celu osiągnięcia jak najświeższego efektu brzmieniowego. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że instrumentami były właśnie warzywa.
W konsekwencji powstały niespotykane próbki dźwiękowe, które zaskakują oryginalnością i mogą wprawić w osłupienie niejednego wielbiciela poszukiwań cyfrowego samplingu [może dla kogoś ten fakt okaże się na tyle przełomowy, że odejdzie od otoczenia programów muzycznych i poszuka innych organicznie dźwięcznych rozwiązań?].
Marchwiowe flety, kastaniety bakłażanowe, ogórkofon, marchewkowe pałeczki, wiórki cebulowe, a także różnego rodzaju kuchenne pomoce umożliwiły muzykom Vegetable stworzenie własnej warzywnej muzykologii. Dzięki temu ich brzmieniowa estetyka, w niektórych utworach bliska właśnie dubowym eksperymentom Sherwooda, zaskakuje rozwiązaniami i pobudza zmysłową wyobraźnię. Myślę, że specjaliści od muzyki poważnej, a także i elektronicznej mieliby ogromne problemy ze zidentyfikowaniem używanych na Automate instrumentów, ze zlokalizowaniem ich pochodzenia.
Nie chcę także skupiać się na opisie poszczególnych utworów [wolę pozostawic to słuchaczom], warto może tylko dodać, że na płycie mamy do czynienia z kawałkami takimi jak: ASP, Stoik, Prelay – o niezbyt szybkim tempie, prowadzonymi w dubowej atmosferze [jest to jakby robocza podstawa dla wypełniających ją istotniejszych roślinnych wykonawców], ale także znajdują się tutaj brzmieniowe eksperymenty badające możliwości wykorzystywanego instrumentarium [jak chociażby warzywne oblicze hałasu w utworze Noiz, lub Rauschnberg czyli intensywna – dla ucha – historia tarki].
Z mojej strony chętnie chciałbym zobaczyć jak może wyglądać występ Vegetable Orchestra. Mam także nadzieje, że nikt z ideologicznych ekologów nie posądzi muzyków o molestowanie swoich instrumentów. Ciekawe, czy oni je potem zjadają [niczym bogowie pożerający swoje hałasujące dzieci]? Życzę powodzenia i smakowitości podczas odsłuchiwania płyty.
[podziękowania dla Emiko z Visual Effects za pomoc translacyjną, thx!]
Hm…
zasłuchuję się od jakiegoś już czasu, zresztą dzięki poleceniu autora artykułu to brzmi dość enigamtycznie. Ciekawy jestem kto się kryje za ziiz em, który to z moich znajomych uległ moim warzywnym poleceniom ?
A wracając do kwestii przecieków, to przegladałem kilka artykulów [dośc starych] na temat Vegetable i muzycy wypowiadali się o swojej przyszłości, raczej w kontekście wybranej przez siebie estetyki. Zresztą podam kilka link ów dzięki nim można zaspokoić ciekawość, co do formy wykonania utworów [są tam zdjęcia z ich wystepów]. Chcę jeszcze napisać, że już wiem co się dzieje z warzywami po koncercie. Są przeznaczane na zupę, którą gotuje kucharz, notabene traktowany jako członek zespołu. Pozdrawiam ziiz a.
http://www.msnbc.msn.com/id/5051910/
http://www.succoacido.it/succouik/archmusica/engvegetableorchestra.html
https://foryourears.com/frames.php?main=artists&sub=artist_25
zasłuchuję się od jakiegoś już czasu, zresztą dzięki poleceniu autora artykułu i przyznam, że pomimo, że nie jest to dla mnie jakieś wyjątkowe źródło inspiracji to Vegatable Orchestra posłuchać chyba warto;) najbardziej ciekawi mnie jednak to w jakim kierunku teraz podążą? jakieś przecieki?