Wpisz i kliknij enter

Vladislav Delay – the present lover [jako luomo]


pochodzący z finlandii vladislav delay stara się pracować na kilku muzycznych płaszczyznach, występując bądź to pod swoim nazwiskiem, bądź jako uuistalo, innym razem jako luomo. to ostatnie wcielenie artysty reprezentuje chyba najbardziej przystępny rejon jego aktywności. i chyba właśnie dzięki projektowi luomo delay stał się popularny nie tylko wśród wielbicieli wybitnie niszowych, eksperymentalnych dźwięków. pierwsza luomowa płyta – „vocal city”, wypełniona była wysublimowanym, lekko poszarpanym housem, którego fragmenty z chęcią wykorzystywane były na wielu klubowych parkietach. delay był chyba świadomy zdobytego dzięki luomo uznania, nic więc dziwnego, iż nad nową płytą pracował dość długo, każąc na nią czekać prawie trzy lata. niewątpliwy komercyjny potencjał luomowych dźwięków zauważono również w wielkich muzycznych koncernach – w ten sposób nowa płyta delaya ukazała się nakładem jednego z nich – bmg.
ja jest ta nowa muzyka? w porównaniu do „vocalcity” – nowie dzieło delaya jest bardziej przystępne, przejrzyste – po prostu mocno popowe. dla jednych okaże się na pewno sporym rozczarowaniem [po prostu jeszcze jeden tanecznyc materiał], dla innych „present lover” będzie jedną z lepszych płyt tego roku [jedyny w swoim rodzaju, świetny taneczny materiał!]. wszystkie dźwięki są tu na swoim miejscu, nie ma żadnych rytmicznych komplikacji, miejscami muzyka robi się nieprzyjemnie przewidywalna. jest więcej wokali – popisują się tutaj między innymi antye fush [znana z formacji laub, prywatnie narzeczona delaya] oraz raz ohara. sam delay mówi: inspirują mnie dźwięki rnb, hiphop, pop, szczególnie pod względem produkcji wokali. zaczęły mnie nudzić te wszystkie klikające, klubowe rzeczy, postanowiłem poeksperymentować więc z bardziej popowym brzmieniem, wykorzystując typowe soulowo-popowe wokalizy, jednocześnie szukając dla nich zupełnie nowych rozwiązań. i choć tych nowych rozwiązań nie udało się delayowi znaleźć zbyt wiele, choć „present lover” wydaje się być po prostu popowym, niezbyt śmiałym rozwinięciem pomysłów z „vocalcity” – ta nowa muzyka na pewno trzyma poziom, i zapewne obroni się sama, stając się kolenym hitem tak klubowych parkietów, jak i kilku tanecznych składanek.
2003







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Robey
Robey
18 lat temu

Wyjatkowa plyta! Jak dotšd, nikt muzykš tak nie oddał nastroju miasta nocš … Polecam!

PiotrC
PiotrC
18 lat temu

Znakomita płyta. Zaopatrzyłem się w nią niemal „w ciemno”. O Brianie Eno naczytać się można wiele, ale ja zamiast sięgać po klasykę, sięgnąłem po coś nowego. Nie żałuję. Smyki tworzą głównie tło, w które wtapiają się genialne aranżacje perkusyjne, przetworzone wokale. Dźwięk zdaje się płynąć. Czasem na nim dryfujemy, czasem nurkujemy, by zbadać strukturę aranżacji. Muzyka pogodnego wieczoru.

Polecamy