Wpisz i kliknij enter

coil – musick to play in the dark 2


o coilu pisałem już niestworzone rzeczy. że pop, że awangardowość ponad wszystko, że mają i słabe produkcje, że mają tysiące projektów i drogich, limitowanych płyt. że denerwuje mnie to uwielbienie i szukanie przez fanów za wszelką cenę dziury w dupie (że tak brzydko napiszę). mają i płyty lepsze – „horse rotovator”, „love secret domain” czy „scatology”, ale mają także słabsze. są niekonwencjonalni i potrafią łączyć tak różne wydawałoby się obszary muzyczne. właściwie każda płyta mogłaby spokojnie być nagrana przez kogoś innego. po ostatnich produkcjach muszę się z nimi trochę przeprosić. odcinając jednak wszelkie konteksty, mitologie i wyobrażenia o tej grupie, muszę im przyznać jedno, obie części „music to play in the dark” zrobili perfekcyjnie. obu słucha się z dużą satysfakcją, dużą przyjemnością, a zarazem nie są to przecież produkcje popowe. to znaczy bliżej im do popu, niż np. „scatology”, bliżej do konwencjonalnego rozumienia słowa muzyka czy piosenka. obie części bazują przede wszystkim na klimacie, nastroju, atmosferze i … wokalu. utwory są zaaranżowane oszczędnie, bez zbędnych ozdobników. z rzadka pianino czy klawisz, przefiltrowany wokal, minimalna elektronika, to dużo więcej niż np. „time machines”, ale zarazem dużo mniej niż inne, starsze płyty duetu. widać, że gościom sprawia przyjemność robienie takich płyt. największe wrażenie zrobiło na mnie – „tiny golden books”, (klimat starych elektronicznych weteranów), „where are you?” (ze względu na tekst:-)), i swoistą, ciekawą kompozycję) oraz „batwings” za dużo niespodzianek zdecydowanie muzyka do puszczania w mroku i tylko w mroku. w razie używek proponuję nie zostawać samemu ;-q
2000







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy