Wpisz i kliknij enter

khonnor – Handwriting


Nadszedł czas, kiedy profesjonalnej jakości dźwięk nagrać można w warunkach domowych. Przykładem coraz bardziej liczne net-labele, dla których artyści-amatorzy nagrywają coraz lepsze i bardziej wartościowe materiały – wszystko na jednym, dobrze wyposażonym komputerze. Coraz częściej również „tradycyjne” labele decydują się na wydanie muzyki stworzonej w głównej mierze w domowych warunkach. Tak nagrany materiał, po kilku obróbkach w profesjonalnym studio – jest gotowy do wydania i dystrybucji w tej najbardziej z tradycyjnych form. Dobrym przykładem jest właśnie Khonnor, a dokładniej Connor Kirby-Long, który pod pseudonimem się ukrywa.
Ten pochodzący ze Stanów siedemnastolatek dwa lata nagrywał płytę, która dziś zbiera doskonałe recenzje. „Handwriting” to rzecz stworzona głównie w domu, przy pomocy marnej jakości PC, pół-amatorskiego mikrofonu i pary słabych komputerowych głośników. Niemożliwe? Być może materiał Longa umiejętnie podrasowany został w studio, brzmi bowiem zaskakująco dobrze, prezentuje również niezwykle ciekawy poziom czysto artystyczny. Młody twórca nie ukrywa, że podczas prac inspirował się muzyką Fennesza, Jima O Rourke, Sonith Youth czy Davida Sylviana – i to na „Handwriting” słychać; to płyta wypełniona czymś w rodzaju gitarowego ambient-popu. Rozmydlone, przestrzenne brzmienia gitary, wszechobecna, „fenneszowska” elektronika, wpadające w ucho harmonie, wokal ocierający się o szept – to główne składniki „Handwriting”. Zapewne gdyby odjąć całą, niezwykle dopieszczoną warstwę elektronicznych smakołyków – z utworów Khonnor zostałyby dość proste, akustyczne piosenki. To jednak właśnie uzyskany za pomocą elektroniki klimat „rozmydlenia” całości sprawa, że muzyka siedemnastolatka jest interesująca. Ciekawe, jak będzie wyglądać jego twórczość w przyszłości – debiut ma bowiem całkiem okazały.
Jest środek jesieni, Connor Kirby-Long przygotował album, który przyda się podczas kilku listopadowych wieczorów. Być może album „Handwriting” ociera się miejscami o egzaltację, jednak chyba właśnie na tym polega taka muzyka – ma być ciepło i miło, lekko marzycielsko i melancholijnie. I odpowiednio nowocześnie, rzecz jasna.
2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Baasch – Noc

Once upon a night, seven clubs away