Wpisz i kliknij enter

va – Superlongevity 3


Doskonała kontynuacja poprzednika. „Superlongevity 2” zapamiętaliśmy jako manifest minimalnego house’u, który zdecydowanie odcinał się od swoich soulowych korzeni, anektując przestrzenie awangardowego na przełomie wieków posttechno czy estetyki clicks’n’cuts. Kilka lat później podopieczni wytwórni przychodzą z podobną propozycją, która fascynuje i niepokoi zarazem.
Punktem odniesienia dla tej muzyki pozostaje ostatni album Ricardo Villalobosa „Thé Au Harem DArchimède”, który nie jest w sumie takim sobie łatwym do przegryzienia dziełem i na większości polskich parkietów by się nie sprawdził, swoje właściwe miejsce znajdując w słuchawkach podczas tańca w nocnym tramwaju czy pustym metrze. Siłą produkcji z Perlonu jest nie ich brzmienie, a ewolucja w podejściu do ogranych kilka epok temu patentów.
Taneczna muzyka osiąga na ‘Superlongevity 3’ swoje apogeum, wybitny stopień intymności i wyalienowania, pozostając zarazem – zgodnie z house’owym sztandarem – miękką i sexy. Jednak hipnotyczny, leniwy, delikatnie pulsujący rytm okraszony garścią chrzęszczących sampli niewiadomego pochodzenia i szczątkami melodii czy wokali wypływającymi na kilka mikrosekund dosłownie znikąd pozbawiony jest jakiegokolwiek znamienia przebojowości. O ile poprzednia kompilacja zawierała zdecydowanie imprezową muzykę, to ta pokazuje emocjonalną – nie brzmieniową – progresję artystów stajni. Całość jawi się dojrzała, przyjazna domowemu sposobowi odsłuchu, idei tańca horyzontalnego. A niektórzy – Villalobos, Pantytec czy nawet irytujący dotąd Dimbiman – osiągają producenki panteon.
Do nich dochodzą mniej znani: STL, Jabberjaw, Manmadescience czy doskonały, synkopowany Sense Club. Słucha się ich wybornie i ciągle zastanawia nad proweniencją misternie poukładanych dźwięków. Jedynie Markus Nikolai zrobił potencjalnego parkietowego evergreena, o którym należałoby jak najprędzej zapomnieć. Reszta naprawdę bez zarzutu, pozostaje tylko wspomniany niepokój i proste pytanie: co na „Superlongevity 4”? Bo dla mnie „Superlongevity 3” to doniosły, ale chyba ostatni szlachetny śpiew mikroelektroniki na 4/4. Następny może być wyłącznie łabędzim.
2003







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy