Wpisz i kliknij enter

Lee Jones – „Electronic Frank”

Ta płyta to minimal o „ludzkim” obliczu: kojąco ciepły, momentami melodyjny, łączący ciepły dotyk z precyzją maszyn – pisze o płycie Lee Jonesa Paweł Gzyl.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Lee Jones – Electronic Frank


Wypadające wówczas przenosiny artysty z Londynu do Berlina, całkowicie zmieniły jego podejście do tworzonych dźwięków. Jones otworzył się na techno i house – świadectwem tego stało się niebawem dołączenie producenta do tria My My, które błysnęło w minionym roku znakomitym albumem „Songs For The Gentle” dla Playhouse, a także serią solowych wydawnictw, opublikowanych przez firmy Aus Music i Just. To otwarło mu drzwi do najlepszych klubów Berlina, z których upodobał sobie „Watergate”, gdzie co miesiąc prowadzi własny wieczór pod hasłem „My My And Friends”. Debiutancki album Jonesa – „Electronic Frank” – o mało nie przepadł: tego samego dnia, kiedy zakończył mastering, złodzieje spenetrowali mu berlińskie mieszkanie. Całe szczęście komputer z muzyką na twardym dysku ocalał. Dlatego dziś możemy cieszyć się premierowymi nagraniami brytyjskiego producenta.
Cechą charakterystyczną tego materiału jest zetknięcie elektronicznych i akustycznych dźwięków w formule klubowego minimalu. Struktury rytmiczne poszczególnych nagrań definiują tutaj hipnotyczne bity oplecione mocnymi basami, układające się w lekkie, ale wciągające podkłady o nowoczesnym sznycie („Beginn”). Na te motoryczne pulsacje Jones nakłada kolejne warstwy różnorodnych sampli. Z jednej strony są to oniryczne fale syntezatorowych tonów i strzeliste partie klawiszy o detroitowym rodowodzie, a z drugiej – fragmenty soundtrackowych smyczków i jazzowego pianina („Theme For Frank” lub „Soon”).

Z czasem tych akustycznych wstawek przybywa – w „Honey & Ginger” słychać nerwową wiolonczelę, w „Kinder Country” – poszarpaną gitarę, a w „Every Click Matters” – folkowy akordeon. Wszystko to podlane jest falami ciepłych i organicznych syntezatorów, tworzących lekko nostalgiczny, ale słoneczny klimat („Fun Runner”).

Jones wzmacnia go w niektórych kompozycjach jeszcze bardziej, sięgając po jamajskie brzmienia – podwodne bulgotanie klawiszy („Honey & Ginger”) czy kaskady zdubowanych akordów („Roadwork”). W kilku utworach pojawiają się nawet wokale – zawsze jednak przetworzone, poszatkowane, zaloopowane, wpisane w minimalistyczny kontekst płyty („Soon” czy „Every Click Matters”). Szczytem producenckiej finezji Jonesa jest kompozycja „Safari”, gdzie gęstą paletę dźwięków tworzą nie tylko chrzęszczące bity i wypasione basy, uzupełnione samplami jazzowych trąbek i klarnetów, ale również mikrodźwięki posklejane tak, aby naśladowały odgłosy zwierząt z afrykańskiego stepu.
Muzyka z „Electronic Frank” to minimal o „ludzkim” obliczu: kojąco ciepły, momentami melodyjny, łączący ciepły dotyk z precyzją maszyn.
ausmuscic.co.uk | myspace.com/leehefner
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy