Wpisz i kliknij enter

Thomas Brinkmann – When Horses Die…


Od prawie trzech dekad poszukuje, wynajduje i eksperymentuje z dźwiękami i technologią, realizując pionierskie produkcje – do historii przeszło wykorzystanie przezeń fizycznej obróbki winyli i gramofonu wyposażonego w dwie igły. Antyhedonistyczne techno w jego wykonaniu zawsze wychodziło daleko poza klubowe ściany.
Najnowsza płyta Brinkmanna stanowi ogromne zaskoczenie. Koloński producent całkowicie odszedł od konwencji szorstkiego click-minimalu, kierując się w rejony z pogranicza chłodnej, analogowo-cyfrowej elektroniki i organicznego brzmienia instrumentów; jednocześnie pozostał wierny eksperymentom. „When Horses Die …” przywodzi na myśl niesamowity krążek „Outside” Davida Bowiego i Briana Eno z 1995 r. – nie tyle pod względem podobieństwa dźwiękowego, co konceptualnego. Słychać tu podobną nieodpartą pokusę ciągłego kombinowania z estetykami i pokrewny mroczny klimat.
Spiral

Każdemu utworowi można przypisać przymiotnik „poszukujący” i dowolne słowo o hiperpozytywnym zabarwieniu. Na tle oszczędnych, choć wyrazistych i zróżnicowanych podkładów Niemiec snuje ponure anglojęzyczne melodeklamacje – oprócz własnych liryków są to teksty Winstona Tonga z grupy Tuxedomoon oraz poezja Mariny Cwietajewy, Welimira Chlebnikowa i Josifa Brodskiego (drobny polski akcent: we wkładce widnieje fragment wiersza „O śmierci bez przesady” Wisławy Szymborskiej). Pod względem barwy wokalnej najbliżej mu chyba do Nicka Cavea pod wpływem opiatów. Stonowana paranoja tego materiału powinna również zadowolić sympatyków Suicide i Joy Division (rewelacyjny utwór tytułowy brzmi jak zaginione i odnalezione po latach nagranie manchesterskiej grupy), a także Colder, Coila, Garyego Numana oraz Davida Sylviana.
Eselessness

Wielowymiarowy kolaż Thomasa Brinkmanna został podobno przyjęty chłodno przez ortodoksyjnych fanów. A przecież dowodzi, że można zostać klasykiem bez potrzeby hasania po parku jurajskim. „When Horses Die …” to wysmakowane, osobiste dzieło dojrzałego artysty i jedna z najlepszych tegorocznych premier. Bezwzględna rekomendacja!
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
ryba16
ryba16
15 lat temu

paide i daneck = ortodoksi? :>

daneck
daneck
15 lat temu

niezła żenadka te „umierające konie”…

tomgaw
tomgaw
15 lat temu

Pierwsza piątka w moim podsumowaniu rocznym zapewniona!

paide
paide
15 lat temu

O ile pamięć mnie nie myli zmierzyłem się z tym albumem jakiś czas temu, choć mierzenie się jest tutaj określeniem na wyrost. Niestety od samego początku płyta nie potrafiła mnie przekonać wywołując coraz większą irytację. Piosenkowy Brinkmann…? nie dziękuję, jego głos to historia daleka od wcześniejszych osiągnięć.

daneck
daneck
15 lat temu

Ech, ci weterani.. Gdzie te czasy, kiedy wychodziły takie rewolucyjne płyty jak ich właśnie. Nie słyszałem jeszcze „When Horses Die…” (a sprawdzę ją na bank), ale czapki z głów przed Brinkmannem i moim osobistym mistrzem Oldboy Allstars Frankiem Bretschneiderem 🙂

beau bullet
beau bullet
15 lat temu

album totalny. wykraczający poza paradygmat kanonicznego Brinkmanna ale w jakim stylu! jeszcze na długo przed premierą wyczuwalny był fakt, ze bedzie kawal zaskakujacej muzy. Czołówka podsumowania rocznego.

Polecamy