Przeżyłem i nawet nie było tak źle, choć nadal wiedziałem, że nigdy z żadną ich płytą nie spędzę minuty sam na sam. Wiedziałem też, że w 2008 roku Bloc Party wydadzą nowy album. Stosunkowo długo po premierze nie mogłem nigdzie natrafić na jego recenzję. Dowiedziałem się dlaczego słuchając „Intimacy” na własną rękę. Zrobiłem to w autobusie. Wcisnąłem play i zamyśliłem się, a muzyka leciała sobie i była potworna. Musiałem ją wyłączyć, bo ludzie patrzyli na mnie ze swoich siedzeń jak rozsierdzone, obrzydzone koty: słuchawki nie były aż tak szczelne i kilka strzępów tych ohydnych piosenek dotarło do reszty pasażerów psując im dzień. Boże, jakie miałem rumieńce.
Ktokolwiek słyszał pojedynczy akord, ktokolwiek widział pojedynczą okładkę jakiegokolwiek wydawnictwa 13&God, Hood, Lali Puny, Styrofoam (bez tegorocznego), cLOUDDEAD, Massive Attack albo Linkin Parka nie musi słuchać Subtle. Wiadomo, że to co myślą o nas inni ludzie się nie liczy, nie warto się poddawać i pozostać sobą, ale jednak moi pasażerowie mieli rację co do Bloc Party. Przy obecnym stanie medycyny, poziomie higieny i samowiedzy nadal umieramy; nasz czas tutaj się kurczy i wstyd nieprzymuszonym doznawać rzeczy tak jawnie słabych jak nowe Bloc Party, Subtle czy Fleet Foxes.
Zamiast powinno się chwalić Pana, bo stworzył tysiące, jeśli nie miliony, lepszych jakościowo czynności niż słuchanie zespołów, których zwyczajnie nie ma. Recenzuję Subtle – „Exit Arm” i dotychczas tylko trzy razy pojawiła się nazwa tej kapelki. Dlaczego? Czy to efekt jakiejś traumy z dzieciństwa, która sprawia, że każde słowo rozpoczęte wielkim S sprawia mi ból? Nie, po prostu nie ma takiej potrzeby. Wspominanie o czymkolwiek związanym z Subtle jest niepotrzebne, a co więcej – mało komu się chce.
Ludzie, którzy stworzyli ten zespół mają podobną jakąś misję, przekaz, ideologię, wielki multimedialny projekt, którego to wszystkiego nie odczuwam najmniejszej potrzeby poznać, ponieważ istnieją tysiące, jeśli nie miliony, lepszych jakościowo rzeczy do zrobienia.
Ktoś zagrał coś, a Subtle to usłyszeli, zapragnęli grać tak jak ten ktoś, a w międzyczasie przypomnieli sobie, że za dzieciaka puszczali dziewczynom June of 44Tak mało jest tutaj słowa Subtle, bo też jest to niesamodzielny zespół, którego inspiracje obejmują równie słabe i niezasłużenie popularne kapele tylko ostatniej dekady. Zanim ludzie z Kraftwerka zaczęli grać to co grają do dzisiaj, podobno eksperymentowali z gitarami i psychodelią. W przypadku Subtle taki zwrot stylistyczny nie ma racji bytu.
Nie było żadnego losowego przypadku, który prześwietlony przez czyjś geniusz zaowocował krautrockiem czy aspiryną. Ktoś zagrał coś, a Subtle to usłyszeli, zapragnęli grać tak jak ten ktoś, a w międzyczasie przypomnieli sobie, że za dzieciaka puszczali dziewczynom June of 44. „Exiting Arm” nie wnosi niczego do, choćby tylko tegorocznej, muzyki dostępnej na wyciągnięcie ręki poza adekwatnym tytułem: rzeczywiście, każde ramię zdolne sięgnąć po nowe Subtle powinno wyjść ze strefy dostępności tego albumu i skierować się byle gdzie indziej.
2008
Po kolejnej lekturze Twojego tekstu stwierdzam, że każda jest miszmaszowata. Takie pisanie o wszystkim i o niczym. Zbyt kwiecisty język powoduje, że w połowie ma się ochotę spieprzyć od tej recenzji jak najdalej. Dygresje również bardzo irytujące.
> Wspominanie o czymkolwiek związanym z Subtle jest niepotrzebne
przy niezaprzeczalnej słabości najnowszego albumu pisanie tak o twórcach „A New White” to dowód albo lenistwa, albo braku kompetencji. ja rozumiem, że zjebka, ale czemu przy okazji do śmieci wylewać bardzo fajną płytę?
wg mnie to nie jest recenzja płyty, sorry… po prostu się popisujesz kwiecistym językiem, niekoniecznie przytaczając konkrety na temat. ten tekst bardziej pasuje na osobisty blog niż recenzję.
To już jest nas dwóch/dwoje, pozdr!
Zawsze z zainteresowaniem czytam recenzje Filipa, a potem – z jeszcze większym zainteresowaniem – reakcje publiki 🙂
toż to najzwyklejsze grafomaństwo panie F.
„doznawać”
„zespołów, których nie ma”
porcys jest spoko, ale nie ma sensu chyba aż tak mocno się nim inspirować, prawda? troszkę własnego stylu 🙂
a nie mówiłem, że dejnarowicz bis?
Mam wrażenie, że nie wiesz bez googlowania, która część Dziadów jest nazywana wileńsko-kowieńską, więc wątpię abyś miał prawo używać języka polskiego w komentarzach. Life goes on.
mam wrazenie,ze tu juz nie chodzi o recenzowanie muzyki i muzyke sama w sobie,ile o onanizm autora tych recenzji…fajnie sie to czyta w wiekszosci,ale moze wez sie za powazniejsze pisanie,bo tutaj zawsze muzyka bedzie jedynie pretekstem do wynajdowania kolejnych ciekawych zwrotow myslowych cobys ulzyl swoim literackim aspiracjom..przyznajac sie do braku znajomosci reicha w tej drugiej recenzji pokazujesz zupelny brak kompetencji (a to naprawde spora lipa) ale i tak wylewasz swoje pstrokate konstrukcje slowne i w rezultacie znowu punkt ciezkosci schodzi z muzyki na te formalne gierki…generalnie przydaloby sie wiecej o samej zawartosci muzycznej,wiecej konkretow…teraz sie to czyta jak „co tam znowu wymyslil ten gosc szalasek” niz jak „co tam znowu wymyslil recenzowany artysta”
szałasek dejnarowiczem nowej muzy…
Zajebista recenzja moim zdaniem, fajnie się czyta. A płyta Subtle tragiczna, zgadzam się z autorem.
Można interpretować ten tekst jako 7-akapitowy nawet, ale tak czy siak docenianie Subtle przy bez mała 30 o niebo lepszych tegorocznych płytach to nic innego jak dowód na niewybaczalne lenistwo albo wybaczalną niewiedzę co do tego, gdzie szukać.
rewelacyjna recenzja. pięć akapitów, z których dosłownie nic nie wynika, a już się łudziłem, że chociaż w ostatnim będzie coś o płycie. stylizowany na porcys bełkot, który brzmi tak samo jakby go w ogóle nie było.
ścisła piątka tegoroczna. Genialny album