Wpisz i kliknij enter

Marek Bois – Boissche Untiefen


Od dwóch lat tworzy jednak również jako Marek Bois, dedykując swe nagrania pod tym szyldem klasycznemu minimal techno. Po singlach dla Trapezu i Rrygular, ta druga wytwórnia opublikowała jego debiutancki album – „Boissche Untiefen”.
Składa się on z dwóch dysków – pierwszy zawiera zestaw dziesięciu premierowych utworów, a drugi – zapis występu niemieckiego producenta w berlińskim klubie Tresor w dniu 16 listopada 2007 roku.
Muzyka, jaka znalazła się na podstawowej płycie, to surowe i oszczędne techno o minimalowym sznycie, wywiedzionym z klasyki tego gatunku z połowy lat 90. Wszystkie nagrania mają zdecydowanie perkusyjny charakter – oczywiście dominują tu twarde uderzenia stopy, wsparte od czasu do czasu dodatkowymi ozdobnikami: szeleszczącymi hi-hatami („Memento Moments”), industrialnymi uderzeniami falujących blach („Snareway To Hell”) czy trzaskającymi rytmicznie klikami („Now!”).


Tym monotonnym strukturom rytmicznym towarzyszą równie oszczędnie dozowane dodatkowe elementy aranżacyjne. Mamy tu opadające hałaśliwymi kaskadami kanalizacyjne dźwięki („Dapss”), wywołujące ciarki metaliczne zgrzyty („Now!”), wwiercające się w świadomość słuchacza rwane loopy („Lander”) oraz zapamiętane z wczesnych płyt z warpowskiego katalogu pohukujące bleepy („Roldgold”). Czasem pojawiają się tu ludzkie glosy – może to być zarówno mroczna chicagowska melodeklamacja („Memento Moments”), jak i poszatkowany na drobne sample fragment nagrania czyjejś rozmowy w abstrakcyjnej formie („Now!”). Wszystko to zapętlone w powtarzające się w nieskończoność sekwencje o hipnotycznym pulsie.
„Boissche Untiefen” to nie płyta dla poszukiwaczy awangardowych brzmień w obrębie nowej elektronikiWażną rolę odgrywa w tych utworach oczywiście bas – szczególnie wyraźnie słychać to w kończących, a jednocześnie najlepszych nagraniach z płyty. Worgt spuszcza tutaj trochę z tonu i wprowadza odrobinę melodii. I dzieje się to zarówno w mrocznych partiach syntezatorów („Tlaa”), jak i właśnie w mruczących pochodach giętego basu („Whopair”).
Drugi krążek to godzinny zapis jedenastu starszych i nowszych kompozycji niemieckiego producenta zmiksowanych w jedną całość – jeszcze bardziej minimalistyczna wersja zagranego wyłącznie na analogowych instrumentach oldskulowego techno.
„Boissche Untiefen” to nie płyta dla poszukiwaczy awangardowych brzmień w obrębie nowej elektroniki. Nie znajdą oni tu nic ciekawego dla siebie. To solidna porcja szorstkiego techno w swej najbardziej prostej (ale nie prostackiej) postaci. Album ten z powodzeniem można postawić obok tak bezkompromisowych inkarnacji gatunku, jak „Brown By August” Neila Lundstrumma, „Absolute Time” Cristiana Vogela czy „Places” Joey`a Bertrama.
Sprawdź

2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy