Wpisz i kliknij enter

Filippo Moscatello – Pagliaccio


Nic więc dziwnego, że przybrawszy pseudonim DJ Naughty, od początku swej działalności nawiązywał do poznanych w młodości gatunków. I świetnie trafił w swój czas – pierwszy singiel wydany przez założoną przez DJ Hella w 1996 wytwórnię Gigolo, zawierał właśnie jego nagranie: „Boing Bum Tschag”. Debiutancki album włoskiego artysty – „Disco Volante” – jak wskazywał już sam tytuł, był hołdem dla klasycznego disco, przefiltrowanego przez nowocześniejsze brzmienia house. Późniejsze płyty, szczególnie te nagrywane dla kolejnej wytwórni – Eskimo, pokazywały zwrot DJ Naughty`ego w stronę mocniejszego electro. I wreszcie przyszedł rok 2008, kiedy Moscatello postanowił zredefiniować swoją karierę. Zrezygnował z pseudonimu i zdecydował się poświęcić muzyce łączącej techno i house. Efektem tego drugi album w dyskografii producenta – „Pagliaccio”.
Trudno jednak odciąć się od własnych korzeni. Pewnie dlatego Moscatello w trzech utworach sięga po swe ukochane brzmienia z przeszłości. „More Oder” to, jak można się domyślić już po tytule, sugestywny hołd włoskiego producenta dla swego mistrza – Georgio Morodera. A zatem kosmiczne disco o filmowej melodyce i mrocznym klimacie, podrasowane mocnymi pochodem basu na oldskulowe electro. „Slave To the Dub” to z kolei flirt z nową falą – ale oczywiście o tanecznym charakterze, przywołujący znów jednoznaczne skojarzenie, tym razem z najlepszymi dokonaniami Grace Jones. I wreszcie „Furio” – też disco, ale zrealizowane na amerykańską modłę, bo podrasowane syntetycznymi smyczkami i dziewczęcym chórkiem.
Ponieważ house narodził się w połowie lat 80., nie dziwi, że Moscatello sięga również po tę estetykę – i to w swym najbardziej klasycznym wydaniu. Przykładem tego dwa nagrania: „Darkroom Disco” i „Houz?”, atakujące chropowatymi partiami syntezatorów i twardymi bitami w chicagowskim stylu.

A potem skok w czasie – i jesteśmy zanurzeni w nowoczesny tech-house o lekkim brzmieniu. Od takiego utworu zaczyna się album („Uno”), by potem przynieść następne – „World Of A Woman”, „Loft Co Loco” i „Kleinmond”. Wszystkie te kompozycje mają bardzo „syntezatorowy” charakter – Moscatello nakłada na siebie kolejne warstwy melodyjnie grających klawiszy, by w ten sposób zbudować mięsiste, bardzo przebojowe brzmienie.
W ostatnim nagraniu muzyka Włocha traci swój hedonistyczny sznyt – tytułowy „Pagliaccio” ma charakter nostalgicznego tech-house`u o soundtrackowym rozmachu i z powodzeniem mógłby znaleźć się na którejś płycie Paula Kalkbrennera.
Nowe kompozycje Moscatellego wypadają całkiem przyzwoicie. Sporo się w nich dzieje, są zgrabnie skonstruowane, mają klubowy potencjał. Mimo to, ma się wrażenie, że to jednak nie techno i house, ale disco i electro są powołaniem włoskiego producenta.
Sprawdź

2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy