Wpisz i kliknij enter

Ballady i Romanse – Ballady i Romanse


Nasiąknięcie klimatem Rastra i Lampy, których światło skutecznie rozprasza odbicie w lustrze, tak że klubowicze nie tracą czasu na potyczki z samoświadomością, sprawiło, że „Ballady i romanse” to idealny przykład na przysłowiowe babranie się w błotku koło śmietnika. Wąsy z piachu i peweksowy sweterek z rozpikselowanymi jelonkami to dla Wrońskich powód do dumy.
Podobnie jak płyta, która „powstała późnym latem 2008 roku, kiedy to Zuza wygnała swego faceta i dziecko na wieś, i w zamienionej na studio nagraniowe wielkiej kuchni w kamienicy przy ulicy Polnej w Warszawie razem z siostrą smażyła przez dwa tygodnie te piosenki”.
Efekt jest porażający. Podchodząc do jakiejkolwiek nowej płyty ma się jakiś bagaż oczekiwań, poczynając od tego, że spodziewamy się muzyki w ogóle, a kończąc na tym, że będzie to muzyka bez dwóch zdań zajebista. Wygórowane nadzieje padają w pierwszej siostrzanej salwie. W każdej kolejnej uzbrajałem się coraz rozpaczliwiej: to musi być groteska, to taki zabieg świadomy. Potem, że infantylizm to też świadomie, żeby jaskrawo skontrastować „feministyczne” fragmenty tekstów. A kicz? „Wrońskie wiedzą co to tandeta i nie boją się po nią sięgnąć, żeby osiągnąć rezultat po prostu olśniewający” – chciałoby się napisać w lepszym świecie.

Oczekiwania zostają jednak zawężone i zabite bez mrugnięcia okiem. Pozbawiony złudzeń i dojmująco samotny, odbiorca obcuje ze szczególnym zabiegiem artystycznym: cepelią oksymoroniczną. O ile zwykła cepelia, jako wyroby rzemiosła osadzone w dawnej tradycji, może swoją kiczowatością bawić i uczyć, o tyle ta oksymoroniczna wprowadza jeno chaos: wytwarzana współcześnie, pozbawiona odniesień do folkloru, tradycji lub archeologii, nie znajduje usprawiedliwienia dla kiczu i otwarcie prze w brzydotę, owocując u końca procesu pustką po semantycznej implozji.
Brnie się przez „Ballady” jak przez wyzuty z literackości Mordor. Z jednej strony żenujące kiksy dźwiękowe („jak nie potrafisz to spoko, walnij w miskę i powiemy, że tak miało być”), z drugiej zaś potworna rzeczywistość przedstawiona w postaci liryków osadzonych w realiach peerelowskiego feminizmu, którego głównym postulatem wydaje się być znajdująca się już, już w zasięgu ręki opcja nie golenia nóg. Poruszane są na tej płycie także kwestie genderowe, dylematy romansowe i zwyczajne obrazki z życia, ale wszystkie w przaśnej, misiowatej manierze, którą zarażone zostają także wokale obu sióstr, nawet tej, która na co dzień śpiewa w Pustkach.
Przaśną, misiowatą manierą zarażone zostają wokale obu sióstrNa wielu rzeczy koniec czekam, bo koniec jest potrzebny. Doraźnie czekałem na koniec „Ballad” i występu live Wrońskich, który mógł ujść, jeśli wmówić sobie, że był happeningiem. Bardziej ogólnie czekam na polską płytę, która obdarzona byłaby jeśli nie autorskim pomysłem, to chociaż w miarę aktualnymi nawiązaniami do zjawisk (pop)kultury i sztuki. Tymczasem siostry bez skrępowania śpiewają, że „potrafią spieprzyć każdą sytuację”, podczas gdy ten problem doczekał się już toastu i odsunięcia w cień wraz z wyjściem z mody neuroz Bridget Jones około 1998 roku, a Coco Rosie wbrew pozorom nie tylko stukały w garnki i płotek. „Bo nie potrafisz się bawić, człowieku!”, skontrują siostry. No nie, nie potrafię.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
kiwak
kiwak
15 lat temu

W jaki sposób silą się na artystki? Jak udają,że są artystkami roku? Może coś o samej płycie a nie rzucanie ogólników, które tak naprawdę są wg mnie semantycznie puste.

nihil-ffs
nihil-ffs
15 lat temu

jeśli ktoś jest słaby to nie udaje,że jest artystą,tylko zajmuje się księgowością,czy pracuje w banku.tutaj siostry silą się na artystki,wydają płytę i koncertują.można mieć dysortografię i dyslekcję,ale czy oznacza to zaraz bycie współczesnym szekspirem?albo chociaż jakąś tam masłowską czy pilchem?czy już każdy teraz musi być krok przed orkiestrą,krzyczeć najmilej o sobie,błedy zamieniać w awangardę i udawać,że jest najlepszym artystą roku?

kiwak
kiwak
15 lat temu

Dyskutujemy o płycie czy pojedyńczych koncertach? Wielokrotnie bywałem na koncertach (często bardzo przeze mnie lubianych wykonawców), gdzie i muza i głos siadał (czytaj: nie stroił). Czy to,że ktoś nie ma wybitnego (a nawet przeciętny) wokalu albo nie jest wybitnym instrumentalistą oznacza,że nie może tworzyć w zaciszu domowego studia ciekawej muzyki?

kosecki
kosecki
15 lat temu

Największy fałsz, to masz tu. Koncertowy, rzekłbyś, druga zwrotka zabija: http://www.youtube.com/watch?v=VbS5wtTOL9U

kiwak
kiwak
15 lat temu

Bardzo lubię jak ludzie uruchamiają argumentacje typu pospólstwo lub warszawka. To tylko sygnał,że argumentów brak. Nie jestem z warszawy, ale może należę do pospólstwa (nie mnie to oceniać). Nigdzie nie napisałem, że ballady i romanse to awangarda, więc nie dopowiadaj sobie „międzywierszy”, których nie ma. A nawet więcej. Napisałem, iż wokalnie jest to bardzo prosta, domowa robota, bez silenia się na efekciarstwo. W owej 58 sekundzie (jakże krytycznej) nie słyszę fałszu (masz nałożone dwa wokale o różnych tonacjach, dźwięk jest postawiony niezbyt odważnie, ale nie nieczysto). Widać, że miałaś tylko raz do czynienia z płytą (w formie audio czy mp3?), bo ów utwór nazywa się „nigdy nie dowiesz się” a nie jak stoi na youtube (nie wierz we wszystko co piszą w necie). Czekam na dalsze przykłady fałszowania. Pozdrawiam

Zapendowska
Zapendowska
15 lat temu

Gdzie fałszują? Co kawałek, tylko raz dałam radę wysłuchać całości. Oto jeden z dowodów: „Pomoc niemożliwa jest” w ok. 0:58. Uszy puchną! Do sprawdzenia: http://www.youtube.com/watch?v=GYf4pelRMz8 Kiedyś zajmowałyby się siostry ogrodem, czy polem rzepaku, dziś bawią się w artystki. Nie umiesz śpiewać, zrób sobie z tego atut, głuche pospulstwo z „warszawki” łyknie to jako awangardę. 😉

kiwak
kiwak
15 lat temu

W jakich konkretnie kawałkach fałszują? I co dla Ciebie oznacza maniera w śpiewaniu? Siostry zawodzą przez nos, wyciągają dźwięki, udają chrypkę, próbują eksperymentować z głosem? Mam wrażenie,że właśnie jest dokładnie odwrotnie. Zdają sobie sprawę z własnych niedoskonałości (ale nie mam tu na myśli fałszowania) i zupełnie nie starają się zrobić z wokalem więcej niż przekazać tekst.

Zapendowska
Zapendowska
15 lat temu

Szkoda tylko, że laskom zdarza się w wielu miejscach ewidentnie fałszować. Się nie umie śpiewać, ma się manierę. 😛

kiwak
kiwak
15 lat temu

Trochę dziwnie czyta się recenzję, w której autor zarzuca wykonawcy tandetę, cepelie i rastrową grafomanię a sam płodzi bełkotliwy językowy autopromos. O muzyce dowiedziałem się tylko tyle,że to nie jest Coco Rosie. Acha, jeszcze jest o kiksie coś (chodzi autorowi o fałsz w sensie muzycznym, o kiepski aranż, słabą stereofonię? – niepotrzebne skreślić). Siostry Wrońskie wypowiadały się na temat Coco Rosie (patrz youtube) i mam wrażenie,że się przednie bawiły takim porównaniem a nie brały go na serio. Osobiście nie przepadam za estetyką Rastra i ich klimatem towarzyskim, jednak do płyty przystąpiłem bez uprzedzeń, bo oceniam produkt a nie kolejną odmianę warszawki. Dla mnie to jedna z najciekawszych polskich płyt tamtego roku. Brzmienie jest oryginalne (bo to jednak nie jest Coco Rosie mimo avant popwej estetyki) tak przez swoją zgrzebność i właśnie domowy sznyt. Miałem poczucie zabawy dźwiękiem i aranżem; zabawy niewymuszonej, ale stricte muzycznej (proszę pokazać mi te kiksy i powiedzieć na czym polegają; np. taki Moondog ma „takich” kiksów mnóstwo, a jednak bezdyskusyjnie wpływowy koleś ). Dowodem na pomysł sióstr w sensie muzycznym jest to, iż w żadnej ze znanych mi recenzji nie padło inne porównanie poza powtarzanym jak mantra Coco Rosie, zresztą negowanym przez autora tutaj. Kolejnym atutem płyty jest jej….przebojowość. Po prostu siostry mają ucho do linii melodycznych i właściwie po pierwszym przesłuchaniu kojarzyłem wszystkie kawałki. Tekstów też będę bronił, gdyż dawno na polskiej płycie nie było tak zgrabnego połączenia liryzmu i realizmu. Pozornie banalne sytuacje życiowe zostają „zliryzowane” lecz nie przesadnie upoetycznione (sorka za te językowe wybryki) poprzez dużą dozę ironii. Pomysł śmiały, bo nieustannie balansujący na granicy kiczu, wykorzystujący język maksymalnie prosty, unikający metafor czy innych „zalepiaczy” językowych. Zarzut pt. feminizm czy gender traktuje jako kompleks autora recenzji a nie merytoryczny argument. Mam wrażenie,że wielu z nas reaguje na samo słowo „feminizm”, nie wnikając w treść tylko rozkoszując się pseudokrytyką samego terminu (niezwykle zresztą pojemnego). Siostry wg mnie nie epatują tą tematyką a właśnie ów momentami akcentowany kobiecy punkt widzenia (przekazywany prosto i bez rozcieńczania) jest dla mnie cenny, komunikuje więcej niż proste odwrócenie się na pięcie ze stwierdzeniem „to jest be, bo jest feministyczne” (równie dobrze mógłbym odrzucić wszystko co jest wytworem mężczyzn, bo to takie testosteronowe). Jeśli już bawić się w etykietki to avant pop pełną gębą, ale avant z domieszką specyficznego klimatu, pewnej dozy pesymizmu i gorzkiej refleksji podlanej nośnym poczuciem humoru. Dlaczego faceci mogą walczyć ze światem, wyrażać swój gniew czy protest (często o wymiarze przedszkolnym (patrz np. cool kids of death)) a jak kobiety nagrają kawałek wyemancypuj się” to jest to od razu banał i „peerelowski feminizm”? Pozdrawiam (bez cienia ironii) autora recenzji; zmusił mnie do powyższych wypocin.

flint
flint
15 lat temu

Zbyt rzadko przytualny grafoman pisze o w ogóle nie przytulanych grafomankach. Nowamuzyka.pl, cholera. Bójcie się nowego.

ol
ol
15 lat temu

nie czaje podniety – no słabe tworzywo jest i tyle. nie godne uwagi.

Lplaster
Lplaster
15 lat temu

Swietna okladka, fatalna zawartosc płyty. Artystki zblazowane jak cala reszta zalogi z rastra. Ciekaw jestem jakiej muzyki sluchaja Wronskie oprocz przeterminowanych juz plyt Cocorosie. No i nie rozumiem tej dumy wydawców z rastra, ze Wronskie takie jak CocoRosie. Tylko plakac nad wtornoscią i zenadą wyrazu.

F.
F.
15 lat temu

Czytałem Bridget i W pogoni za rozumem jakoś w 2002 jako już przebrzmiałe książki, oddawane przez wydawnictwa redakcjom kobiecych magazynów do zmiany okładki i opylenia za 9,99. Film podbił to jeszcze o rok, a potem wszystko przejęła Samotność w sieci naszego wielkiego rodaka J. L. Wiśniewskiego. Chodziło mi więc głównie o diagnozowanie na tej płycie zjawisk, które już spory czas leżą w lamusie, a dla Wrońskich wydają się dziać teraz. Twoj Styl 2009 to nie to samo co Twój Styl 2002 i mówimy o Polsce, a przecież bez żartów: Bridget jako postać dotarła do nas przed publikacją książki, więc nie przesadzam bardzo z 98. Feminizm jest jak Harry Potter – ewoluuje, a każde kolejne ogniwo słychać na długo przed polskim tłumaczeniem. Robi się ciepły OT o przeżyciach z BJ 🙂 A Raster poza Balladami wydał jeszcze jakiś składak, gdzie polskie kapelki grają do wierszy Broniewskiego. Zresztą chyba jeden kawałek Wrońskie tam wykonują. Sasnal powinien coś nagrać, np. Divertimento, pt 2.

laudia
laudia
15 lat temu

Jasne Filipie, ze masz prawo ocenić coś jako chujowe i o tym napisać, zresztą lubię niektóre Twoje teksty i właśnie dlatego czasem się uczepię szczegółu, np. jak już szafujemy datami, to bez przekłamań (własnie trzymam w łapce pierwsze wydanie Dziennika z 98 roku, ta moda na pewno nie była tak błyskawicznym zjawiskiem by tego samego roku sobie pójść precz, ekranizacja – tu można mówić o apogeum dopiero nastąpiła już w 21 wieku) Merytorycznie sobie nie podyskutuję, bo płyty nie mam, a szkoda. Okładka nawet nienajgorsza, bardzo …rastrowa hehe. Ale, ale, ale…kiedyś zaglądałam na stronę Rastra często, od kiedy oni się zajmują muzyką?! Wydali coś jeszcze? o_O

drinx
drinx
15 lat temu

Jedna z najgorszych okładek jakie widziałem.

F.
F.
15 lat temu

@p. Sieradzki: Brać rzeczy takimi jakie są mogę tylko, jeśli rzuca się w oczy ich jakość, resztę widzę jako kolejne głowy hydry i jest mi niezręcznie na wątrobie, kiedy są doceniane, a z peanami na cześć Wrońskich spotkałem się wystarczająco wiele razy. Napisałem txt, bo niby co miałbym więcej zrobić, nawet gdyby była chęć. Dzięki za poświęcony czas.
@laudia: Jako fan Bridget wydanej oryginalnie w 1996, łaskawie uwzględniłem rok na dotarcie mody do kraju i rok-dwa na znużenie nią. W 2008 nie powinno być po modzie śladu, a obie części Bridget powinny już funkcjonować na zasadzie źródła żartobliwych feministycznych grypsów. Brzydota funkcjonuje tu tylko na zasadzie braku urody, więc trudno traktować ją jako użycie kategorii estetycznej (wiązałoby się to ze świadomą stylizacją na). Po prostu wyszło chujowo moim zdaniem.

Marcin Sieradzki
Marcin Sieradzki
15 lat temu

Nie bardzo znam powody dla których recenzent oczekiwał po płycie Sióstr Wrońskich jakichś niesamowitości, ale czytając tekst można dojść do wniosku, że: a) Siostry bardzo go zawiodły i trudno mu się z tym pogodzić; b) autor bardzo chciał napisać długie podsumowanie wplatając w to kwieciste konstrukcje językowe.

„(…) ta oksymoroniczna wprowadza jeno chaos: wytwarzana współcześnie, pozbawiona odniesień do folkloru, tradycji lub archeologii, nie znajduje usprawiedliwienia dla kiczu i otwarcie prze w brzydotę, owocując u końca procesu pustką po semantycznej implozji.” – bożesztymój!

Płyta jest zbiorem dość luźnych piosenek i naprawdę nie wiem skąd te wszystkie oczekiwania. Wypada na tyle przyzwoicie, że nie mam wyrzutów sumienia, że dałem za nią 25 zł. Koncert w poznańskiej Galerii Pies też można uznać za udany. Trudno się czegokolwiek uczepić gdy bierze się „Ballady…” takie jakimi są. Jasne, odloty w kierunku Zygmunta B., informacja o dziadku z akademii, pokrywie do śmietnika z Ikeii i sugestie, że coś tam jest zbliżone do CocoRosie, są trochę zabawno-żałosne.

Ta recenzja wydaje mi się straszenie przeintelektualizowana i dość rozpaczliwa. Kompletnie tego nie rozumiem.

laudia
laudia
15 lat temu

Filipie Sz., moda na brigidę w 98 dopiero przyszła, a brzydota jest w estetyce pozytywną wartością negatywną. Jedni mieli w dupie wszystkie małe miasteczka, pytali dlaczego ogórek nie śpiewa, włazili w skórę osieroconego kota, inni tworzyli peany na cześć kawałka podłogi. Zatem piosenka o psie nie leży na jakiejś tam pustyni archeologicznej i dodana w serwisie mnie akurat zachęca do poznania reszty płyty. Z czystej ciekawości.

adammm
adammm
15 lat temu

oh jaka ulga, juz myslalem ze to pean, zalosna plyta, nie wiem co sie stalo Rastrowi, cos okropnego, mozna przywolywac ku przestrodze,
ale tu i tak to tak wspaniale oczywiste, gorzej jest w przypadku Peszek, tez okropnosc pretensja, ale tu juz latwiej nabrac biedne glowy w kraju rolnym, zapatrzonym w meandry bruzd na blotnistym polu
wiecej krytycznych recenzji jak ta i moze blocko nieco wyschnie i da sie na nim cos postawic (byle nie krzyzyk na droge hehe)

Kasia K.
Kasia K.
15 lat temu

o tak, żałosna „postcocorossiowa” wypłuczyna sygnowana nalepką Rastra. Gorzej być nie mogło….

lpe
lpe
15 lat temu

„jak nie potrafisz to spoko, walnij w miskę i powiemy, że tak miało być”
z recenzją jest dokładnie tak samo. pomysł na rec. może i fajny był, ale za dużo się chciało „upchnąć”…

buła
buła
15 lat temu

e, niezłe, zupełnie mnie płyta nie ciągnęła, ale po tym powyżej sprawdzę ją, ciekawe czy będę czuła zażenowanie.

Polecamy