Wpisz i kliknij enter

Baker z hymenowym arsenałem

Pomimo, że Brytyjczyk Keith Baker działa od 20 lat na scenie eksperymentalne elektroniki, dopiero pięć lat temu świat dowiedział się oficjalnie o jego wyczynach. Niedawno ukazał się jego trzeci studyjny album, „Pen Fifteen”, wydany nakładem Hymen Records. Autorem tekstu jest Marcin Niewęgłowski, który prowadzi bloga joilet.blox.pl
Plotka niesie, że chodził on do tej samej szkoły, co jedna z przyszłych Spice Girls. Na szczęście ich drogi nigdy nie skrzyżowały się, bo w inaczej zapewne Keith stworzył by plastikowy indie-popowy projekt, a może i duet ;). Więc na nasze szczęście jego muzyczna historia przebiegła zupełnie inaczej. A sam dwupłytowy album „Pen Fifteen” odbieram jako przekrój tego wszystkiego, z czym Baker był przez lata utożsamiany. Włączając to okres przed nadejściem jego idmowego oblicza jako Keef Baker. Kontunuuje on także nieco zakres nakreślony na Redeye – swoim poprzednim longplayu dla Hymen sprzed dwóch lat.
Pierwszy krążek Pen Fifteen (który nazywa się jak właściwy tytuł całego tego albumu Keitha) oparty został o różne wykrzywione struktury downtempo (filmowy „Sheepscar Junction”, metalowo-neoklasyczny „Dead End”), a wykończony wściekle wojującymi partiami dzikiej, brudnej elektroniki (pulsacyjny „Big Dick Bricks Covered In Sick”). Dla fanów dubstepu także coś się znajdzie, jak chociażby toksycznie hybrydowy „Skellington”. Keith zamyka ten krążek jazz-metalowym jazgotem „Sugar Daddy For Shemale”.
okładka albumu
Druga część longplaya „Pen Fifteen” o nazwie Light City to maksymalnie pokręcony mashup, któremu nie jest daleko do ostatnich dokonań Cardopushera. Godzinna kawalkada techno-jungleowego pościgu („Youve Been Snarpooned”), acid-rockowych wariacji drillnbassu („Acid Indigestion”), amenowych wspomnień breakcoreu („Shut Up Neil, For Fucks Sake!”) po techniczne zakończenie weltschmerzowymi, morskimi akordami rodem z nagrań Autechre („Soul Folding”).
Do tego trzeba jeszcze dodać wyczuwalne fascynacje Keitha twórczością Metalica i Slayera oraz basowe, kontrabasowe doświadczenia – i tak mamy całość dwupłytowego „Pen Fifteen”, jak na dłoni. Ci co znają twórczość Bakera, tym dostarcza on masę niezapomnianych (często w krzykliwej, nieoszlifowanej estetyce) doznań. A dla pozostałych – jak lubisz Stendecka, Gridlocka, a ponadto nie masz nic przeciwko symbolicznym odnośnikom do pokręconego Venetian Snares i glitchowego Autechre, to bakerowy longplay warto chociażby sprawdzić z czystej ciekawości.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
maj
maj
15 lat temu

okładka niczym z naszej Avell 🙂

O
O
15 lat temu

moment moment. a czy ten pan nie ma czasem na imię Keef?

O
O
15 lat temu

mocna rzecz.

Polecamy