Wpisz i kliknij enter

Groupshow – The Martyrdom Of Groupshow

Jan Jelinek, Andrew Pekler i Hanno Leichtmann razem.

Termin „supergrupa” używany był zazwyczaj w odniesieniu do zespołów rockowych, tym razem jednak można się nim posłużyć również wobec projektu elektronicznego. No bo, jak inaczej nazwać formację, w skład której wchodzi trzech wysoko cenionych artystów reprezentujących „nowe brzmienia” – Jan Jelinek, Hanno Leichtmann i Andrew Pekler?

Powołanie przez nich do życia Groupshow, jest konsekwencją ich artystycznego rozwoju: od stosowania samplingu do grania „żywych” dźwięków w realnym czasie. Oto bowiem debiutancki krążek supergrupy przynosi kolekcję dwunastu nagrań, wyciętych z kilku wielogodzinnych sesji, podczas których muzycy swobodnie improwizowali w studiu, mając do dyspozycji zestaw autentycznych instrumentów z przełomu lat 60. i 70.

Już ten fakt zapowiada, że będziemy mieli do czynienia z „niedzisiejszą” muzyką. I rzeczywiście: „The Martyrdom Of Groupshow” to fascynujący hołd złożony przez Jelinka, Leichtmanna i Peklera eksperymentalnej psychodelii.

Pierwsza część albumu ma zdecydowanie kraut-rockowy charakter. Muzycy sięgają tu głównie po tradycyjne instrumenty – gitary, bas, wibrafon, a nawet tamburyny („The Future Looks Bright… Super Bright”). Wydobywają z nich kaskady rozwibrowanych dźwięków, które podszywają kosmicznymi pasażami archaicznych syntezatorów („Incredibly Comfortable Slippers”). Wszystko to zostaje zanurzone w oceanie studyjnych efektów – buczących pogłosów, warczących sprzęgnięć czy bulgoczących pętli („I Love, Love, Love, Love It”).

Słychać w tej muzyce echa dokonań mistrzów niemieckiej psychodelii – choćby Fausta z jego plemienną orgiastycznością, Agitation Free z echami egzotycznej melodyki, czy Cosmic Jokers z upodobaniem do przestrzennych improwizacji. Groupshow nie cytują jednak klasyków dosłownie – czerpią inspirację z ich nagrań, rozwijając na tej kanwie własne pomysły i tworząc odrębne brzmienia.

Druga część albumu jest jeszcze ciekawsza – tym razem Jelinek, Leichtmann i Pekler, odwołują się do industrialnych preparacji. Otrzymujemy więc zestaw zwartych kompozycji, rozpisanych na mechaniczne rytmy („Physical Therapist”), hipnotycznie pulsujące przestery („Great Art Where You Least Expect It”) oraz posklejane ze sobą szumy, zgrzyty i stukoty („Inflatable Jet Ski Is Unsinkable”).

Wszystko to układa się w kakofoniczne ciągi, które znamy zarówno z pre-industrialnych dokonań krautrockowych formacji Zweistein czy Kluster, jak przede wszystkim z twórczości prekursorów industrialu, inspirujących się psychodelią – Throbbing Gristle (głównie z improwizowanych albumów w rodzaju „Giftgas” czy „In The Shadow Of The Sun”), Nurse With Wound, Konstruktivists czy Nocturnal Emissions. O ile jednak ich brytyjscy poprzednicy koncentrowali się na radykalnym ataku dźwiękowym, tak Groupshow skłaniają się raczej ku subtelniejszym środkom wyrazu, koncentrując się na tworzeniu odrealnionego i niepokojącego klimatu („Sleep, Play, Sleep, Play, The Possibilities Are Endless”).

Kiedy słucha się płyty Jelinka, Leichtmanna i Peklera, czuć, że wszyscy trzej muzycy mają psychodelię we krwi – nie tylko są erudytami, którzy przekopali dziesiątki płyt z taką muzyką, ale, że potrafią tchnąć w nią nowe życie, sprawić, że znów staje się atrakcyjną i nośną formułą do wyrażenia własnej ekspresji.

Scape 2009

www.scape-records.de

www.myspace.com/scaperecords

www.myspace.com/thegroupshow







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy