Wpisz i kliknij enter

Mark Templeton – Inland


Działający od połowy obecnej dekady na montrealskiej scenie eksperymentalnej Mark Templeton, znany jest u nas przede wszystkim ze swego występu podczas ubiegłorocznej edycji krakowskiego festiwalu Unsound. Krótki koncert kanadyjskiego artysty w Centrum Kultury i Techniki Japońskiej Manggha nie wzbudził jednak większego entuzjazmu wśród widzów. Być może stało się tak, dlatego, że Templeton nie oddał w czasie występu różnordoności brzmień, jakie można znaleźć w jego studyjnych produkcjach. A że stać go na więcej, dowodzi nowy album artysty, „Inland”, opublikowany przez nowojorską wytwórnię Ezekiela Höniga – Anticipate.

Templeton sięga na nim do elektronicznych i akustycznych brzmień, preparując je w abstrakcyjne rzeźby dźwiękowe. Co ciekawe – każda z nich zawiera czytelne odwołania do innego gatunku muzycznego.

Oto już otwierający album „At Your Feet” płynie szeroko rozlanym strumieniem gitarowego dronu, podbitego perkusyjnym łomotem w garażowym stylu, odsyłając nas jednoznacznie do znów modnej estetyki shoegaze. W „Oak” na plan pierwszy wysuwają się akustyczne dźwięki. Choć zapętlone i wtopione w glitchowe efekty, wyraźnie przywołują echa muzycznej americany – country czy folku. Czysto rockowe wejście gitary otwiera z kolei „Their Light Reflected”. Gdy dochodzi do tego mantrowy zaśpiew Templetona i plemienny pochód bębnów, wszystko staje się jasne – toż to ekstatyczny kraut-rock, przefiltrowany przez sito abstrakcyjnej elektroniki. Z podobnymi brzmieniami spotykamy się w „Please Take Me”. Tu jednak, poprzez prosty zabieg odtworzenia gitarowych sampli od tyłu, przenosimy się w krainę sielskiej psychodelii z końca lat 60.

Druga część albumu ma zdecydowanie ambientowy sznyt – bliższy temu, co Templeton zaprezentował na krakowskim koncercie. Muzyka nie jest już tak bogata, prostsza, oszczędniejsza w wyrazie. W „Under” przez głośniki przewalają się kolejne fale dźwiękowego szumu, utkanego z gitarowych loopów i cyfrowych defektów, monochromatyczną strukturę „Seam”, sklejoną ze smażących się trzasków, rozbija tylko pojawiające się na zasadzie kontrastu pastoralne banjo, a finałowe „Beginnings” niknie na koniec w ciszy, płynąc wcześniej dostojnie minimalistycznym strumieniem onirycznych przesterów.

Templeton stawia na kondensację treści – utwory z płyty trwają zaledwie po kilka minut i często wpisane zostają w formułę… krótkiej piosenki (tak – bo artysta niekiedy śpiewa swym wyciszonym głosem). To działa tylko na korzyść muzyki – mimo eksperymentalnego charakteru, staje się ona bardziej komunikatywna i łatwiejsza w odbiorze.

www.anticipaterecordings.com

www.fieldsawake.com

Anticipate 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – King Midas Sound

W walentynki ukazał się nowy album projektu Kevina Martina i Rogera Robinsona, a dziś gościmy ich w naszym cyklu mini wywiadów.