Wpisz i kliknij enter

Arne Weinberg – Alpha & Omega


Urodzony w 1973 roku i wychowany w południowych Niemczech Arne Weinberg dorastał pod wpływem zróżnicowanego gustu muzycznego swojej matki. Jako nastolatek zajmował się death metalem i hip-hopem, aż w wieku 21 lat odkrył techno. Od tamtej pory zajmował się didżejką, a także poznawał innych artystów i odkrywał głębsze emocjonalnie odmiany swojej ulubionej muzyki.
Tutaj zaczyna się producencka kariera Weinberga. Na początku 2001 roku poprzez label Propaganda wydaje epkę „Through The Colonnades”, a potem „Snowflake” dla Groud Zero – tak inicjuje wspinaczkę do coraz większej popularności, bowiem przyjdzie czas na winyle w Styrax, Matrix czy Echocord Colour. W 2004 założy własną oficynę, „tak dla sprawdzenia się”, jak wyznaje. W ten sposób powstaje AW-Recordings, a pierwsza wytłoczona w 300 egzemplarzach „dwunastka” rozchodzi się w ciągu tygodnia. Ciągły rozwój artysty przynosi w po trzech latach debiutancki longplay „Path Of The Gods”, który cieszy się uznaniem. Inspiracje czerpie z wszelakiej muzyki, która nie skupia się wyłącznie na warstwie powierzchniowej, „coś jak rzeczy z Detroit, ale też jazz, funk, soul, itp.” – mówi o sobie.
Kilka lat temu częstokroć mawiało się o wielu albumach, że są ścieżką dźwiękową do nieistniejącego filmu, podobnie jest w tym przypadku.
Kilka lat temu częstokroć mawiało się o wielu albumach, że są ścieżką dźwiękową do nieistniejącego filmu, podobnie jest w tym przypadku. Właściwie nieważne, czy nazwiemy to muzyką do filmu, czy książki, komiksu albo instalacji, bowiem zostaje opowiedziana historia – muzyka nie pozostaje tylko w sferze dźwięku, ale również przedstawia obrazy. Zobaczymy tutaj kosmiczne przestrzenie i lodowate światło odległych gwiazd, dostrzeżemy brutalny, ale poetycko piękny świat „Łowcy androidów”, ulubionego filmu (i książki) muzyka.
Weinberg ciągle siedzi w detroit techno i bez kompleksów nawiązuje do tego gatunku, dlatego słuchając „Alpha & Omega” skojarzenia z Kevinem Saundersonem, Derrickiem May’em, Juanem Atkinsem czy Carlem Craigiem same się nasuwają, ale jest też Convexion, Black Dog, Shed, Duplex. Weinberg z powodzeniem mógłby też zagrać w legendarnym Tresorze.
Płytę otwiera „Alpha”, zaś „Omega” ją zamyka, jakby artysta już poprzez tytuły chciał nam przekazać, iż mamy do czynienia z obmyślanym konceptem – nie pragnie stawiać się w miejscu wszystkowiedzącego, chce jedynie przekazać skończoną opowieść. Razem z „Synthetic Dissection”, „Alpha” i „Omega” to najspokojniejsze na płycie utwory. Pierwszy wprowadza nas w ten nastrojowo nieziemski świat powolnym bitem i szeptami astronauty.


Get your own player at Juno Download

„Everlasting” wkracza w rejony oddychającego techno, gdzie podskórny bit przełamywany jest pochodem perkusji. Obejmują to pasaże cyfrowych smyczków i melodia grana przez cybernetycznego Pinokia, której nie da się uchwycić, ponieważ raz kojarzy się z jednym, a później z czymś innym. Niecodzienne wrażenie. „Never Surrender” jest jak hymn na podniesienie żołnierskich morale i utwór do międzygwiezdnej knajpy zarazem. Wypełniają go przejrzyste i uwznioślające melodie, bit jest złamany, a towarzystwa dotrzymują mu owadzie ukucia hatów.
„Alpha & Omega” sięga daleko w przeszłość, do świetnych lat muzyki techno, a także jest bardzo osobistym głosem na dzisiejszej scenie.
Najbardziej zorientowane na taniec utwory to „Nightstalker”, „Defining Negative Spaces” i „Eclectic Spiral”, oczywiście nie można im odmówić wartości czysto emocjonalnej. Pierwszy z nich rozpoczyna się mocnym uderzeniem stopy, pomiędzy które wbijają się afrykańskie bębny, dochodzą do tego zimne smyczki oraz elektroniczny gong, a na dokładkę brzdękająca linia basowa. Drugi, tech-house’owy, pohukuje metalicznymi uderzeniami, spod których dobywają się klawisze głębokiego basu. Wyraziste hi-haty napędzają utwór, a pluskająca melodia dodaje mu tajemniczego uroku. „Eclectic Spiral” rozgrzewa się przy akompaniamencie ambientowych padów, blaszanych uderzeń i przygłuchych kong. Potem pulsująca stopa motorycznie uderza na pierwszym planie, a wokół niej budowane są melodie instrumentów z antyutopijnej przyszłości. Tytuł świetnie oddaje nastrój oraz budowę utworu, to zlepek dźwięków, które wrzucone w nieustannie rosnący wir trudno wyłapać.
Zamykająca „Omega” plumka jak popsuty komputer, każąc nam odejść w towarzystwie ambientowych klawiszy i jęku dziwnego zwierzęcia. Świat człowieka i maszyny miesza się. Utwór powoli się wycisza, jak gdyby wędrówka jeszcze się nie skończyła.
Arne Weinberg tchnął w swoją twórczość emocje. Na pewno nie bez znaczenia jest jego fascynacja literaturą oraz filmami science-fiction. Ducha książek Philipa K. Dicka wyraźnie się wyczuwa i, tak jak w tych książkach, zarówno u Weinberga z wirtuozerią skonstruowany jest cybernetyczny świat. Jego muzyka przywołuje w myśli zagadnienie ducha w maszynie i jest to niezaprzeczalny argument mówiący o doskonałości tejże. Napisano książki, nakręcono filmy, teraz dostajemy muzykę, która sama przemawia. Jest jakby stworzona dla maszyn, ale póki co, one nie słuchają.
Chociaż „Alpha & Omega” sięga daleko w przeszłość, do świetnych lat muzyki techno, a także jest bardzo osobistym głosem na dzisiejszej scenie, to w zalewie takich samych produkcji (czy będzie to minimal, czy house, itd.), niezmiernie przyjemnie jest obcować z takim dziełem.
AW-Recordings 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Kanzler
Kanzler
14 lat temu

genialny album:) niestety coraz mniej takich powstaje…muzycznie jak za starych czasów Carla Craiga…chce wiecej…!!!!:)

Polecamy