Wpisz i kliknij enter

Kiki – Kaiku

Soundtrackowy charakter.

Fiński producent Joakim Ijäs, działający pod pseudonimem Kiki, należy do najwierniejszych artystów współpracujących z berlińską wytwórnią BPitch Control. To właśnie dla niej nagrał prawie wszystkie swoje płyty – począwszy od debiutu w 2001 r. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ muzyka Kikiego idealnie definiuje brzmienie wytwórni Ellen Allen: łączy popową wrażliwość na niebanalne melodie z klubową funkcjonalnością. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego dzieła fińskiego artysty – „Kaiku”.

Dwa pierwsze utwory na krążku to solidne techno: lekko zdubowane, o mrocznym nastroju, oszczędnie zaaranżowane. Z taśmowej produkcji tego typu wyróżnia je zgrabne wpisanie w ich tkankę akustycznych motywów – ponurych smyczków w „Autumn Leaves” i psychodelicznej gitary w „After The Storm”. Niwelują one hedonistyczny charakter obu nagrań, przechylając ich środek ciężkości w stronę muzyki ilustracyjnej.

Kwintesencję tego rodzaju brzmień stanowi umieszczony w dalszej części płyty „Immortal”. Depresyjne pasaże smyczków i nostalgiczne tony fortepianu zalewają tu fale morskiego szumu, a nad tym wszystkim unosi się eteryczny wokal należący do piosenkarki o imieniu Pirica. Wszystko to osadzone jest oczywiście na hipnotycznym pulsie techno.

Mniej dramatyczne emocje wywołują dwie inne kompozycje – „Starslider” i „Death Railway”. Pierwsza, bardziej melancholijna, przypomina dokonania kolegów Kikiego z berlińskiej wytwórni, a zarazem mistrzów podobnego nastroju: Paula Kalkbrennera i Saschy Funkego. Druga, o prawie minimalowych charakterze, zaskakuje skumulowaną i skoncentrowaną energią. Tak brzmi nowoczesny tech-house w wykonaniu fińskiego producenta.

Najbardziej surowy sznyt nadaje Kiki utworom odwołującym się do klasyki house`u z Chicago. W zaśpiewanym przez Chelę Simone „Good Voodoo” dostajemy świdrującą partię kosmicznych organów, a w „Mogadishu” – kaskadę rwanych akordów, podszytą nerwowo drgającym basem. Choć tym razem Kikiemu chodzi wyłącznie o klubowe granie, oba utwory dopasowują się do reszty swym mrocznym klimatem.

Najciekawszy utwór zostawia sobie fiński artysta na koniec. Podbity chrzęszczącym bitem „Living On FFWD” rozbrzmiewa chmurnymi pasażami syntezatorów o post-industrialnym sznycie, które raz po raz rozstępują się, aby pojawić się mogły orkiestrowe dźwięki, przypominające fragment jakiegoś podniosłego hymnu. Nad takim podkładem unosi się złowrogi szept – ni to kobiety, ni to mężczyzny, wywołujący niespodziewany dreszcz grozy. Ot – dźwiękowy horror w stylu techno.

Choć na „Kaiku” nie brak typowo klubowych nagrań, album zdecydowanie lepiej sprawdza się w domowym odsłuchu – właśnie ze względu na swój soundtrackowy charakter.

BPitch Control 2009

www.bpitchcontrol.de

www.myspace.com/bpitchcontrol

www.myspace.com/kikibpitchcontrol







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
phamm
phamm
14 lat temu

hmmm, pierwsza płyta Kiki bardziej się wpisywała w klimat electro jaki wtedy przyświecał tej wytwórni, obecnie czuje jakość niemmrawośc w poczynaniach Fina, oprócz „Starslider” oraz „Twins” [a właściwie genialnym tekście tego drugiego :D] ciężko znaleźć tu, na czym można ucho zawiesić na dłużej, szkoda, bo obok Funkego, Kalkbrennera i oczywiście Ellen, to był mój największy faworyt z BPitch

Bookerbus
Bookerbus
14 lat temu

Bardzo dobra płyta moim zdaniem. Cały swój urok okrywa po parokrotnym przesłuchaniu. „Good Voodoo”, „Twins” i „Living on FFWD” to gwoździe programu, jednak dopiero całość oddaje stosowny klimat, rzeczywiście trochę filmowy…

Polecamy