Wpisz i kliknij enter

Clark – Totems Flare


Swego czasu znajomy zażartował, że w 2009 roku można grać dubstep, można grać minimal i można grać jak Flying Lotus (vide Lone czy Nosaj Thing), ale grać jak Clark już nie, bo tego brzmienia nie sposób podrobić. „Totems Flare” potwierdza przynajmniej ostatnią część tej tezy.
Zgodnie z zamysłem zamieszkałego w Berlinie Brytyjczyka, świeżo wydany longplay stanowi zwieńczenie trylogii, na którą składają się dwie poprzednie płyty: „Body Riddle” (2006) i „Turning Dragon” (2008). „Totems Flare” miał łączyć łączyć barokowe bogactwo pierwszej z epileptyczną tanecznością drugiej i poniekąd rzeczywiście tak się stało, ale efekt końcowy wychodzi daleko poza prostą syntezę, osiągając brzmienie bezkompromisowe, nieprzewidywalne i eklektyczne, co więcej – brzmienie szalenie świeże i jedyne w swoim rodzaju.
Czterdziestopięciomunutowy krążek cechuje iście koncertowa dynamika, ze zmienną dramaturgią i wielością niespodzianek. Wizytówką całości mógłby być utwór „Totem Crackerjack”, bodaj najjaśniejszy przykład niebywałej ewolucji, jaką w swej twórczości przeszedł Clark. Kawałek po prostu urywa głowę: wielopoziomową konstrukcją, melodią, emocjami, nastrojem i nagłymi zmianami tychże, słowem – wszystkim. Tak, jak gdyby odbierało się go wszystkimi zmysłami, a nie tylko słuchem. Ale „Totems Flare” oferuje dużo więcej: psychodeliczną elektronikę naszpikowaną syntezatorami i nerwową rytmiką („Outside Plume”), przejmującą electro-balladę z wokalem samego Clarka, śpiewającego niczym David Bowie zza grobu („Growls Garden”), wspomaganego amfetaminowym zaśpiewem parkietowego tłuściocha, który obezwładnia breakcore’owym tempem, zaś pod koniec przybiera radosne ośmiobitowe barwy („Rainbow Voodoo”), leniwego kanapowca upstrzonego kwaśnymi plamami poczcicwego Rolanda TB-303 i „żywymi” bębnami („Look Into The Heart Now”), zgrzytliwe electro („Luxman Furs”), ambientową miniaturę („Primary Ballon Landing”), porywający optymizmem IDM z naciskiem na „D” („Future Daniel”) czy wreszcie przepiękny finał w postaci nostalgicznego instrumentalu na gitarę akustyczną („Absence”), który stanowi odpowiednik ciszy po gwałtownej burzy z piorunami.





Get your own player at Juno Download



Najbardziej zaskakujące utwory w tym zestawie to epicki „Talis” i niemniej podniosły „Suns Of Temper”: pierwszy przywołuje skojarzenia ze… zdigitalizowanym doom metalem w duchu płyty „Deeper Kind Of Slumber” grupy Tiamat (sam Clark śpiewa w manierze zbliżonej do Johana Edlunda!), zaś drugi zwodzi prologiem w postaci strzępów syntezatorowego arpeggio rzuconych pod nieco nowofalowy beat, po czym nieoczekiwanie przeradza się we wsparty potężną perkusją, nisko zawieszonym basem i zamglonym śpiewem pseudo-post rock.

Brzmi niewiarygodnie? Z całą pewnością, albowiem „Totems Flare” to album niewiarygodny właśnie, a raczej niewiarygodnie rewelacyjny, swego rodzaju popis erudycji, wrażliwości, talentu, wyobraźni i technicznej perfekcji. Wszelkiej maści znawcy zapewne będą kręcić nosem i narzekać, że „techno i wiocha”, ale dla niżej podpisanego „Totems Flare” to kwintesencja dźwięków przyszłości i prawdziwie „nowa”, bo świeża i poszukująca, muzyka.

Warp, 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
57 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
elkoza
elkoza
11 lat temu

czemu tu tyle oszołómów ? 😀

zenon bukiet
zenon bukiet
13 lat temu

rzadko piszę posty gdziekolwiek.może to z lenistwa.ale tym razem głos duszy sam każe się wypowiedzieć.krótko i treściwie.dla mnie Clark to rzeczywiście geniusz muzyczny.potwierdza to ta płyta.żeby pokochać tego rodzaju muzykę trzeba być naprawdę melomanem i znawcą nie tylko elektroniki.trzeba kochać piękno w muzyce .malkontenci tutaj to przeważnie mają ograniczony wizerunek muzyki .tyle.

ryba16
ryba16
14 lat temu

do wszystkich cwaniaków-narzekaczy: clark nagrał ten album w połowie na żywca. wiedzieliście o tym?

joonior1985
joonior1985
14 lat temu

Przyjaciele,
nie chciałem udzielać się w tym forum z początku, ale troszkę zasmuciłem się Waszą postawą wobec szeroko pojętej muzyki i postanowiłem coś jednak napisać.
Moi mili, muzyka to przede wszystkim emocje. Bardzo wrażliwy punkt u ludzi, którzy mają czułe serduszko na bodźce, które go stymulują. Wydaje mi się (choć oczywiście mogę się mylić), że nieco błędnie interpretujecie „przekonania muzyczne”. W każdym z Was oraz i we mnie są zaszyte pewne potrzeby, emocje, które szczególnie bardzo lubimy z siebie „wyciskać”. To bardzo indywidualne i wrażliwe pragnienia, które mogą się oczywiście okazać tożsame z pragnieniami innych. Różnice w tych swoistych potrzebach (emocjach, których szukamy) nie powinny, ba, kategorycznie nie mogą stanowić podstawy do jakichkolwiek niesnasek. Sądzę, że każdy z nas powinien nauczyć się szacunku do opinii innych. Jeśli komuś nie podoba się np. jakaś treść muzyczna, którą inny uznał za bardzo istotną i bliską jego serca to jest to tylko różnica w kategorii emocji, których poszukują. I to właśnie powinno łączyć, a nie dzielić słuchaczy – poszukiwanie emocji.
Bardzo szanuję recenzje innych co do płyty Clarka (którą rano kupiłem) i mimo mojej odmiennej opinii niż większość z Was cieszę się, że wykazaliście się tendencją do poszukiwania emocji o których tak trąbie 🙂 Nie znaleźliście ich, ja tak i wszystko gra. W innej muzyce Wy znajdziecie, ja nie i wszystko będzie grać. Nikt do nikogo nie powinien mieć pretensji z powodu różnic preferencji.
Nie wiem czy ktokolwiek dobrnął do tej linijki mojego postu, ale mam nadzieję, że co wytrwalsi w czytaniu wezmą do serducha co tam wyżej namaziałem i przemyślą sprawe 🙂
Wszystkich pozdrawiam i liczę na to, że zobaczymy się w Katowicach na fnm 🙂

P.S.
co do dyplomu muzyka – polemizowałbym mocno 😉

marian carey
marian carey
14 lat temu

okropna, wtorna, plaska brzmieniowo plyta. co probuje posluchac, to nie daje rady dobrnac do konca. na calkiem niezlej epce mogl clark poprzestac. starzeje sie chyba, bo taka muzyczna ekstrawagancja powoduje u mnie co najwyzej ziew.

ataxiaa
ataxiaa
14 lat temu

patefon – ostatnią płytą, na której chris sam nagrywał perkusję było body riddle, to było ostatnie jego doświadczenie z tym instrumentem. moze przy okazji totems flare coś się zmieniło – tego nie wiem. ale po FNM wspominał, że turning dragon było dla niego wyzwaniem pod innym względem i odstąpił od nagrywania perkusji.

Sempoo
Sempoo
14 lat temu

Jedni mówią, że liczy się pierwsze wrażenie – inni, że to jednak ostatnie wrażenie pozostaje w pamięci. Zatem: wow, to brzmi podobnie, jak fajoski Body Riddle z genialnym Herzog! Po wtóre: łee, ale to dojebane limiterami, kurwa, kto Clarkowi robi mastering? Bo przykładowo inny WARP artist, Squarepusher, ma wyjebane, pełnodynamiczne mastery. Ale tę lukrową polewę Clarka to ja lubię 🙂

Polecamy