Wpisz i kliknij enter

La Roux – La Roux


Gdy słucham La Roux – a słucham bardzo często ostatnimi czasy – zastanawiam się, jak to jest, że nastolatki na Wyspach kochają Elly Jackson, a nastolatki w Polsce – Dodę. Rudowłosa, neonoworomantyczna – bo równie romantyczna, co wizualnie jaskrawa – dziewczyna o retro wrażliwości wystrzelona w początek XXI wieku wzbudza w moich rodakach zdziwienie (młodzi: co ona taka ześwirowana? co ona ma na głowie? jak ona się ubiera?) bądź uśmiech politowania (starsi: Boże, znowu te koszmarne lata 80…niech ona lepiej nie podrabia Kim Wilde!). Tym samym La Roux pozostanie zapewne w nadwiślańskim kraju ciekawostką dla tych co bardziej otwartych „alternatywnych”, którzy rozumieją oczywisty fakt, że sztuka dobrej piosenki jest pojęciem szalenie głębokim, choć nader często deprecjonowanym.

La Roux to puenta obecnej dekady, która w znacznej mierze podporządkowała się ejtisowej stylizacji. Rozpoczął ją electroclash, wzmocnił dance punk, a kończy La Roux. Przypomnieliśmy i nauczyliśmy się w tej materii dosłownie wszystkiego, odnajdując drogę do new wave, no wave i cold wave, electropopu i synthpopu, electro, ebm i new romantic. Odkryliśmy na nowo rozbuchaną, przebojową melodyjność oraz dandysowski mrok (rozrywkowej) muzyki tamtych czasów wraz z całym bogactwem zakurzonego elektronicznego inwentarza.

Gdy w 2002 roku ukazał się debiut Zoot Woman, nikt nie pomyślałby, że siedem lat później niemal identyczna koncepcja muzyczno-wizualna sprzeda się w milionowym nakładzie i stanie fenomenem na skalę masową. A jednak! La Roux to projekt jak najbardziej współczesny, scalający – mimo oczywistej retro kokieterii – przeszłość i teraźniejszość w formę tylko na pozór zwykłych trzyminutówek, które sprawdzą się w każdej stacji radiowej (dlaczego nie w polskiej?). Przebojowość tych kawałków, z których każdy jest zgrabniejszy od poprzedniego, jest wprost niewiarygodna, a bogactwo melodii od dawna niespotykane w świecie pop. W tym momencie nie ma aż tak wielkiego znaczenia, czy słychać w nich echa Eurythmics, Kim Wilde, Yazoo lub Heaven 17…te piosenki bronią się jako pełnoprawne, autonomiczne, w pełni nowoczesne twory. Osobne pole wartościowania mogą stanowić ich interpretacje – Jackson dysponuje charakterystyczną, natychmiast rozpoznawalną barwą głosu o szerokiej skali, którą lubi eksponować. Jej styl rzeczywiście ma w sobie pewną dozę histeryzującej nadekspresyjności i egzaltacji obecnej w popowej wokalistyce sprzed dwóch dekad, co zresztą z punktu widzenia poziomu emocjonalności i energii współczesnej, twórczej 20-latki zupełnie nie dziwi. Przy tym Jackson wydaje mi się być w tym swoim dość osobliwym, cekinowo-neonowym wcieleniu wyjątkowo autentyczna i szczera, mimo że w klipie do najnowszego singla Bulletproof przechadza się dumnie w setce wymyślnych ciuchów o fluorescencyjnych kolorach, żywcem wyjętych ze współczesnych nu raveowych dyskotek.

Ale La Roux to nie tylko wokalistka z hitową w tym sezonie falą na głowie, to także Ben Langmaid, jej producencki kamrat pozostający poza błyskiem fleszy oświetlających koleżankę. Może i słusznie, bo pod względem brzmieniowym album ma się stosunkowo najgorzej. O ile jego lowtechowa, szlachetna surowość świadczy o undergroundowych korzeniach zespołu, a wykorzystanie archaicznych brzmień o świadomej stylizacji, to jednak w pewnym momencie konwencja zmienia się w manieryczną monotonię; ta z kolei może, choć nie musi być dla La Roux pułapką. Bardzo bym nie chciał, by na drugiej płycie kompozytorski potencjał duetu został zaprzepaszczony aranżacyjnym autoplagiatem. Na osłodę pozostają zazwyczaj bardzo trafione remiksy singlowych numerów i to one tak naprawdę udowadniają wszechstronność, świeżość i talent rudej dziewczyny, która – gdyby mogła – najchętniej przyszłaby na świat w 1960 roku.
Polydor 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Swayzee
Swayzee
14 lat temu

jak się ogląda telewizję, szczególnie polską, to rzeczywiście można zobaczyć tam raczej same Dody itp …

mallemma
mallemma
14 lat temu

„na ulicach co druga laska i co trzeci koleś ma uczesanie a la Elly Jackson” – a ostrzegali w telewizji, żeby nie zbierać podejrzanych grzybów jeśli nie ma się pewności.

Swayzee
Swayzee
14 lat temu

mocno przesadzona podnieta !!! poza singlami ten album nie ma za wiele do zaoferowania, mimo że podoba się cała otoczka wykreowana wokół tej kapeli. Poza tym w stacjach Polskiego Radia i kilku innych nowych typu Roxy, La Roux jest wałkowana na okrągło, a na ulicach co druga laska i co trzeci koleś ma uczesanie a la Elly Jackson …

fsol69
fsol69
14 lat temu

jest młodosc przede wszystkim…bardzo dobry album..kto przeciw ten się po prostu nie zna..albo jest zaszufladkowanym młotem

mallemma
mallemma
14 lat temu

ach, teraz to można przynajmniej priva wysłać 🙂 coby udowodnić swoją neutralność [autorytatywność?!] w temacie.

szlam
szlam
14 lat temu

mam wrazenie, ze wszystko byloby zupelnie inaczej, gdyby nie podpisali kontraktu z polydorem i dalej wypuszczali kawalki dla kitsune. wtedy nikt by sie nie czepil, bo tez i malo kto mialby pojecie, kto zacz. malemma, przyznalas sie do tego, ze plyty nie sluchalas, a – jak zwykle zreszta – probujesz byc wielce autorytatywna. uwazaj, bo w takich przypadkach najlatwiej wykryc czyjas indolencje.:)))

mallemma
mallemma
14 lat temu

… którym nie zdobywa się popularności 😉

K0$+3k
K0$+3k
14 lat temu
lobos
lobos
14 lat temu

wal sie na ryj

Heliosphaner
Heliosphaner
14 lat temu

Tylko proszę Was, żeby tu wiochy w stylu Onet.pl znowu nie robić na forum, tylko rozmowę 😛 Bo La Ru jest nowomuzyczną płachtą na byka :]

szlam
szlam
14 lat temu

mam troche inne zdanie na temat prosciutkich pioseneczek, ktorych pelno jest na listach przebojow, a ktorych nawet nie mozna zapamietac. la roux bije je na glowe, coz poradzic… ciezko to wyjasnic, ale dobry kawalek wyczuwa sie instynktownie.:) oczywiscie nie jest to stereolab, ale dla mnie kompletnie byc nie musi. jest zabawa, jest wigor, jest mlodosc i swiezosc. nawet jesli to sprawa sezonowa, to mocno rzucajaca sie w oczy (i uszy). ja to doceniam. kolejna udana inkarnacja popu wyzszych lotow.

mallemma
mallemma
14 lat temu

jeszcze nie wszystko stracone, bo co za problem się zarejestrować, by jak za dawnych lat podyskutować o swojej ulubionej artystce i naokoło niej? te prościutkie pioseneczki [m.in. w remiksie Skreama] tak męczą i zaprzątają umysł, że za żadne skarby nie sięgnę po długograja. szlam, lato 2009 to sezon nieco przebrzmiałego już Pangaea – Router 😉

szlam
szlam
14 lat temu

ale co dobra piosenka to dobra piosenka, a dzisiaj tego po prostu brakuje. dobre piosenki zawsze mozna ubrac w atrakcyjne dzwieki. czy w ogole nie jest tak, ze nasze najwspanialsze wspomnienia nie ilustruja wlasnie popowe rzeczy? mysle, ze lato 2009 bedziemy kiedys wspominac wlasnie jako lato z la roux. tylko i az tyle, bo do tego albumu bedzie sie zawsze milo wracac.

Boshek
Boshek
14 lat temu

dla mnie La Roux, to tylko kilka niezlych remixow. wlasciwie zapomnialem juz jakich.. mocno sezonowa sprawa.
anonimowych komentarzy rzeczywiscie szkoda. mielibysmy kolejny goracy temat 🙂

F.
F.
14 lat temu

No i trochę szkoda tych anonimowych komentarzy. Póki co to jednak: Lilly Allen > Little Boots > Jokers Daughter > Penate > Shapiro > Lightning Dust > Bat Fot Lashes > The Bird And the Bee > La Roux > Florence And the Machine.

Polecamy