Wpisz i kliknij enter

Johnny Dark – Cant Wait


Dawno, bo trzy lata temu. Nieprawda to może nie, ale faktem jest, że Johnny Dark poza epką „Can’t Wait” niczego innego jak dotąd nie wydał. Przynajmniej nie solo, bo z kolegą, to i owszem. Ale to było jeszcze wcześniej, duet zwał się Junior Boys, zaś kumplem był Jeremy Greenspan, który tak romantycznie i melancholijnie śpiewał do elektroniczno-analogowych podkładów generowanych przez Darka na płycie „Last Exit”. Ta mroczna atmosfera i surowa produkcja na debiucie Juniorów to właśnie jego zasługa.

Pomimo wybornego efektu i sukcesu tak artystycznego, jak i komercyjnego, coś musiało pójść nie tak między muzykami, których drogi ostatecznie się rozeszły. Greenspan dokooptował do tandemu Matta Didemusa i podążył inną drogą, Dark natomiast wydał niniejszą epkę i także obrał odrębny azymut, choć jest na „Can’t Wait” pewien ślad dawnych dziejów (najbardziej dubowy „HCD2” to remiks „High Come Down” JB).

Cztery kawałki, niewiele ponad kwadrans muzyki, zabójcza chwytliwość i żadnej ponurej emotroniki. Zamiast tego – tłusty 2step, czyli tłustep. Krótka piłka: miękka stopcia, wykopy synkopowanego werbelka, zabawy z pitchem na poszatkowanych wokalach (tzw. „helium vocal”) oraz bas-pieszczoch, masujący lepiej niż urządzenia z telezakupów reklamowane ongiś przez detektywa „Na kłopoty” Bednarskiego. Wyobraźcie sobie Buriala, który wyleczył się z depresji i pobiegł do najbliższego klubu, gdzie nałykał się małych, kolorowych pigułek i oddał obłąkańczym pląsom. Takiego „It’s Too Close” – swoją drogą pełen erotyzmu parkietowy killer – nie powstydziłby się sam El-B. Całość można znaleźć w sklepach internetowych za równowartość paczki papierosów. Tylko dlaczego Jasio Mroczny nadal milczy?
KIN, 2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy