Wpisz i kliknij enter

Luciano – Tribute To The Sun


W ciągu dziewięciu lat od płytowego debiutu, Lucien Nicolet wyrósł na jednego z najważniejszych producentów tanecznej elektroniki na świecie. Jego twórczość, znajdując idealne spełnienie w formule klubowego minimalu, poznawaliśmy głównie z winylowych dwunastocalówek, publikowanych przez Mental Groove, Perlona, Bruchstuecke czy wreszcie własną Cadenzę. W tym czasie opublikował tylko dwa autorskie albumy – najpierw koncertowy „Live@Weetamix” dla Max Ernst, a potem studyjny – „Blind Behaviour” dla Peacefrog. Mimo, iż obie płyty były udane, uznanie i popularność zapewniły mu jednak znacznie ciekawsze single. A ponieważ Nicolet jest człowiekiem ambitnym, postanowił pokazać, że stać go na wyprodukowanie czegoś na najwyższym poziomie – również w pełnowymiarowym formacie. W efekcie od czterech lat pracował nad swym trzecim albumem – i w końcu „Tribute To The Sun” ukazuje się nakładem Cadenzy.

Ponieważ korzenie Luciano tkwią w południowoamerykańskiej kulturze, płytę rozpoczyna wysamplowany zaśpiew latynoskich dzieciaków, uzupełniony rytmicznym klaskaniem („Los Ninos De Fuera”). Ten rytualny wstęp z czasem rozwija się w porywający minimal: najpierw uderza kroczący bas, a potem hipnotyczny bit, otoczony szeleszczącymi talerzami i wibrującymi congami. Wszystko to wybrzmiewa w swym własnym czasie – bez pośpiechu, powoli budując transowy klimat. „Celestial” otwierają odgłosy ruchliwej ulicy – wkrótce wyłania się z nich eteryczny głos Karen Ann, wysamplowany z piosenki „Liberty”. Podszyty euforycznymi oklaskami, płynie swobodnie na podkładzie ze stukającego bitu i pomrukującego basu, by w pewnym momencie ustąpić miejsca perlistym tonom piano, wprowadzającym anielski chór podrasowany sielskimi dźwiękami pasterskiego fletu. Wszystko to zgodnie z tytułem tworzy niebiańską atmosferę – tak mogłaby brzmieć nowoczesna muzyka kościelna, o ile wiernymi byliby wyłącznie fani tanecznej elektroniki.

Oto jednak w kompozycji „Sun, Day And Night” Luciano rezygnuje z klubowego bitu – tym razem chilijski producent ustępuje miejsca Martinie Topley-Bird, otaczając jej nieziemską wokalizę polimorficznymi perkusjonaliami o latynoskim brzmieniu.

„Conspirer” przenosi nas znów na taneczny parkiet – to wysmakowany minimal o prostej, ale efektownej konstrukcji, w ramach której krystaliczne akordy klawiszy, oplecione klangującym basem, zostają zanurzone w studyjnych szumach rodem z klasycznych nagrań Basic Channel.
Rytm odgrywa również najważniejszą rolę w „Hang For Bruno”. W nagraniu tym, Luciano sięga po pomoc wybitnych muzyków – Bruno Bieri`ego i Omri Hasona. Pierwszy z nich gra na samemu stworzonym instrumencie – rodzaju stalowego bębna, który wydaje przestrzenny i głęboki odgłos (tytułowy hang), a drugi, student irańskiego mistrza, Djamchida Chemiraniego, a zarazem członek innego projektu chilijskiego producenta, Aether Nation – na szerokim zestawie perkusyjnym. I właśnie tworzone przez nich mantrowe partie stanowią szkielet wspomnianej kompozycji. Luciano dodaje natomiast od siebie sample karaibskich dęciaków i orientalnych fletów, podrasowując je dodatkową pulsacją cykającego bitu. W efekcie powstaje multikulturowym koktajl, asymilujący korzenne techniki rytmiczne z nowoczesną produkcją klubową.

Krótki oddech po tym skomplikowanym nagraniu przynosi niezobowiązujące electro – „Fran Left Home”: czytelne odwołanie chilijskiego twórcy do swej dawniejszej muzyki, choćby tej uwiecznionej na „Live@Weetamix”.

Powrót do dynamicznego minimalu następuje w „Africa Sweat”. Nagranie to nie ma jednak w sobie nic z oczywistości, typowej dla tego gatunku. Luciano wykorzystuje w nim dramatyczną partię kory, na której zagrał wirtuoz tegoż instrumentu, Ali Boulo Santo, oraz melodyjne sample senegalskich śpiewów obrzędowych, dowodząc tym samym, że wyświechtane hasło „muzyka to jedność” rzeczywiście jest prawdziwe.

Dwa ostatnie nagrania z płyty przenoszą nas w krainę dźwiękowego horroru. Najpierw rozbrzmiewa „Metodisma” – bulgoczący podwodnymi dźwiękami minimal, którego mroczną atmosferę tworzą przerażające szepty, westchnienia i krzyki. Wariacki śmiech pojawia się natomiast w finałowym „Oenologue” – mocnym techno o acidowych ozdobnikach, będącym fascynującym hołdem Luciano dla ojców nowej elektroniki z Chicago i Detroit.

„Tribute To The Sun” to opus magnum chilijskiego artysty. O ile „Live@Weetamix” uderzał surowością prostego grania do tańca, a „Blind Behaviour” silnie flirtował z przebojowym popem, tak trzeci album Luciano spełnia jego marzenia jako artysty dojrzałego – wykraczającego poza ramy klubowej elektroniki, szukającego duchowej transcendencji, czerpiącego garściami ze skarbnicy światowej muzyki etnicznej.

www.cadenzarecords.com

www.myspace.com/cadenzarecords

www.lucien-n-luciano.com

www.myspace.com/luciennluciano
Cadenza 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy