Klubowa petarda o potężnej sile rażenia.
Marek Hemmann zafascynował się nowoczesną elektroniką podczas klubowych imprez. Spodobała mu się ich euforyczna atmosfera, pozytywna energia, a nawet fakt, że podczas występu didżej nie eksponuje samego siebie, tylko ukrywa się za prezentowaną muzyką. Nic więc dziwnego, że od początku swej producenckiej działalności wyspecjalizował się w tanecznych nagraniach, łączących techno i house w minimalowym stylu. Świadectwem tego są dwunastocalówki opublikowane przez Raum…Musik, Glückskind Schallplatten i Freude Am Tanzen. Nie inaczej jest również w przypadku debiutanckiej płyty niemieckiego twórcy – „In Between”.
Pierwsze dwa utwory mogą być mylące – Hemmann wpisuje „Alias” i „Tagomę” w kontekst dubowych brzmień. Pierwszy, wyłania się z gąszczu kumkających akordów, by z czasem złapać chrzęszczący bit i dać się ponieść w kierunku zredukowanego tech-house`u. Drugi – koncentruje się na gitarowym loopie, który zostaje zanurzony w morzu studyjnych pogłosów, pulsując w rytm głębokiego basu.
Właściwa jazda zaczyna się od „Kaleido”. Znikają dubowe efekty, a w zamian pojawia się sprężysty bit o funkowym groovie, na który nakładają się wokalne sample i radosna partia jazzującej trąbki. Za refren robi tu elektronicznie przetworzony chórek dziewczęcych głosów, przepleciony energetycznymi wejściami ciepłych organów.
Do euforycznego house`u z poprzedniej dekady, nawiązuje „Compass”. Nagranie to ma wzorcową wręcz konstrukcję dla klubowych hitów z tamtych czasów. Rozpoczyna się od onirycznego wstępu, który wprowadza motoryczny bit, niosący dziwne głosy podszyte podniosłym pasażem syntezatorów. W połowie utworu rytm urywa się gwałtownie i w dźwiękową przestrzeń wystrzeliwują rozwibrowane race świetlistych klawiszy. A potem znowu wkracza bit, który niesie utwór do radosnego finału.
Jeszcze dalej w czasie cofa się Hemmann w kompozycji „Inessa”. Charakterystyczny motyw piano przywołuje tu bowiem echo chicagowskiego house`u z końca lat 80. Buczące brzmienia typowe dla muzyki rave znajdujemy z kolei „Gemini”. Motorem napędowym utworu jest typowy dla tego gatunku falujący bas, który stanowi wsparcie dla melodyjnego motywu wygrywanego na saksofonie. W „Yvette” natomiast dostajemy ukłon w stronę klasycznej elektroniki spod znaku Tangerine Dream. Zanim utwór wybuchnie hipnotycznym bitem o tech-house`owym metrum, pojawia się w nim bowiem zgrabne intro, które tworzy wibrafonowy pasaż syntezatorów podbitych cykającym rytmem.
W finale niemiecki producent delikatnie przyciska hamulec. Najpierw rozbrzmiewa „Ntmyt” – zadziorny dance-punk opakowany w przestrzenne partie klawiszy przeszyte świdrującym loopem, a potem – „Down” – stylizowane na nowofalową elektronikę IDM o tribalowym pulsie.
Czas spędzony w klubach przez Marka Hermanna nie poszedł na marne. Niemiecki producent przyswoił sobie do perfekcji sztukę tworzenia tanecznych przebojów. „In Between” to muzyczna petarda o potężnej sile rażenia – wystarczy rzucić ją na parkiet.
Freude Am Tanzen 2009
nogi rwa sie do tanca o/