Wpisz i kliknij enter

Conforce – Machine Conspiracy


Ukrywający się pod pseudonimem Conforce holenderski producent Boris Bunnik reprezentuje najmłodszą generację artystów tworzących nową elektronikę. Do zainteresowania się wczesnym techno i housem zainspirował go… ojciec, który podrzucił mu kasetę z nagraniami klasyków tychże gatunków. Ponieważ dorastał na wyspie Terschelling z dala od klubowych imprez, przez długi czas muzyka ta wcale nie kojarzyła mu się z szaloną zabawą, ale przeciwnie – z zamyśleniem, wewnętrznymi przeżyciami, puszczaniem wodzy wyobraźni. I podobnie jest z jego własnymi nagraniami, czego dowodem debiutancki album pod szyldem Conforce – „Machine Conspiracy” – opublikowany właśnie przez brytyjską wytwórnię Meanwhile.

Kompozycje z płyty można podzielić na trzy segmenty. Na pierwszy składają się te wywiedzione z klasyki detroitowego techno. W tym stylu zaczyna się cały krążek – „The Land Of The Highway” wprowadza nas w chmurny nastrój całości rozlanymi pasażami monochromatycznych klawiszy, które podszywają mroczne pomruki basu i szeleszczące dźwięki perkusyjnych miotełek. Konkretny bit uderza dopiero w „Love-Hate” – ale i tak towarzyszą mu organiczne tony syntezatorów uzupełnione typowymi dla muzyki z Motor City kumkającymi akordami. Podobnie wypada „Subtraction”. Tym razem mocny podkład rytmiczny stanowi wsparcie dla nastrojowo pohukującego motywu melodycznego, kąsanego co chwila szorstkimi efektami. Tak też rozbrzmiewa końcówka albumu – podbity groźnie warczącym basem „Rare Education” i atakującymi sonicznymi smyczkami w stylu Jeffa Millsa – „Stop Hold”.

Drugi rozdział „Machine Conspiracy” tworzą nagrania wpisane w formułę mechanicznego electro. Ale i tutaj Bunnik nie oddala się zbytnio od Detroit – zarówno „Robotic Arm Wrestle”, jak i „First Impression” mają więcej wspólnego z dokonaniami Juana Atkinsa z Cybotronem niż ze współczesnymi wariacjami na temat tej estetyki w wykonaniu choćby producentów z Gigolo. Tu liczy się zarówno głęboki puls basu o funkowej proweniencji, jak i futurystyczny nastrój, wprowadzany choćby przez wokoderowo przetworzone głosy i lodowato zimne tła.

I wreszcie trzeci segment debiutu Conforce – masywne dub-techno. Natrafiamy nań niemal na starcie – to rozwibrowany detroitowym partiami syntezatorów „Sonar Conversations”, w którym nagle odzywa się dochodzący z dalekiego oddalenia podziemny bit. Bardziej minimalistyczny charakter ma natomiast „Intimidation”. Holenderski producent wtapia tutaj tajemnicze szepty w zaszumioną przestrzeń, wypełnioną jedynie nerwowo falującym basem i nakładającymi się na siebie pogłosami. Najbliżej basicchannelowego idiomu lokuje się tytułowe „Machine Conspiracy”. Miarowo wystukiwany rytm podtrzymuje w nim rozkołysane akordy metalicznych klawiszy, które mieszając się ze sobą tworzą gęstą zawiesinę skorodowanych dźwięków.

Muzyka z debiutanckiego albumu Borisa Bunnika nie ma w sobie nic z hedonistycznego nastawienia współczesnych producentów klubowego techno. To introwertyczna podróż do źródeł uduchowionej wersji nowej elektroniki bijących w Detroit i Berlinie. Holenderski producent czerpie pełnymi garściami z dorobku związanych z tymi metropoliami mistrzów gatunku – ale równocześnie potrafi tchnąć weń nową energię i nadać mu własny kształt.

www.myspace.com/conforce
Meanwhile 2010







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
formalina
formalina
14 lat temu

po przesłuchaniu wersji winylowej , cd nie znam, materiał jest dobry choc napowno nie jest to objawienie [ może potrzebuje jeszcze czasu aby w nie wejśc bardziej ], faktycznie kawałki są klimatyczne, przestrzenne, choc niektóre niezbyt odkrywcze i ma sie wrażenie że – kurcze to już było [ ale czy nie mamy wrażenia przy słuchaniu kolejnych tego typu płyt, dziś trudno o oryginalnośc ]. generalnie czwórka z plusem na zachęte i czekamy na kolejne rzeczy z tego zacnego labelu.

Polecamy