Wpisz i kliknij enter

High Frequency Bandwidth – Hell Fire And Brimstone


Mimo zwiększonej aktywności The Orb, Alex Paterson nie zaniedbuje pobocznej działalności – oto bowiem dostajemy debiutancki album jego nowego projektu ukrywającego się pod szyldem High Frequency Bandwidth. To duet założony z brytyjskim perkusistą i producentem Domem Bekenem.

O ile postać Patersona jest dobrze znana wszystkim wielbicielom współczesnej elektroniki, tak jego nowy współpracownik wymaga bliższego przestawienia. Zaczynał w Liverpoolu w popularnym Parr Street Studio, gdzie awansował od gońca do inżyniera i producenta. Z czasem przeniósł się jednak do Londynu, gdzie został bliskim współpracownikiem nieżyjącego już Ricka Wrighta z Pink Floyd. Dzięki niemu spotkał Guya Pratta – koncertowego basistę słynnej grupy. Obaj panowie powołali do życia projekt The Transit Kings, w ramach którego działali przez pewien czas z Jimi Cauty`m – oryginalnym członkiem The Orb i połową legendarnego duetu The KLF. Nic więc dziwnego, że z czasem Beken zaprzyjaźnił się z Alexem Patersonem, w efekcie czego powołał wraz z nim do życia High Frequency Bandwidth.

„Hell Fire And Brimstone” to hołd obu muzyków złożony… klasycznemu hip-hopowi. Dla współczesnych fanów The Orb to być może zaskoczenie, ale ci, którzy śledzili karierę zespołu od początku, pamiętają zapewne, że większość podkładów rytmicznych zamieszczonych na debiutanckim albumie „Adventures Beyond Ultraworld” wywodziła się z połamanych bitów.

Tak jest i na albumie High Frequency Bandwidth. Większość nagrań wspiera się na ciężkich i smolistych rytmach o hip-hopowej proweniencji, ale podrasowanych na dubową modłę („Hell Fire And Brimstone”). Czasem producenci przyspieszają, sięgając wtedy po staroświecki breakbeat („Hallo From Berlin”) lub oldskulowe electro („Holes For Black”), a kiedy indziej zwalniają – wprowadzając bujający puls downtempo („Happiness Feels Brillant”). Typowy dla The Orb majestatyczny ambient pojawia się dopiero w finale – to subtelny „Harmonic Five” w wersji „Beatless”.

Wszystkie te bity uzupełnia gęsta siatka sampli – głównie o soundtrackowym rodowodzie. Paterson sięga po ulubione ostatnio smyczki i dęciaki, splatając z nich niemal filmowe tematy („Hill Film Blues” w stylu tematów przewodnich z serii Bonda). Od czasu do czasu wprowadza również typowe dla siebie etniczne smaczki – raz hinduską wokalizę („Hey, Fizzy Bubbles”), a kiedy indziej – tęsknie zawodzące meksykańskie trąbki („Hitchcock`s First Bugle”). Niczym w pierwszym nagraniach The Orb trafiamy tu również na prog-rockowe cytaty – głównie nastrojowych akordów rwanej gitary („How Far Back?”).

Ważną rolę odgrywają na płycie wokale. W hip-hopowych nagraniach pojawiają się oczywiście raperzy – Dynamix i Funky DL. Soulowy śpiew o niemal gospelowej żarliwości wprowadzają z kolei na album Kay Elizabeth, Juliet Russell i Simone Niles. Jakby tego było mało w kilku kompozycjach słychać operowe sample („How Far Back?”). Paterson zatapia te dźwięki w studyjnych pogłosach, nadając im mocno przestrzenne brzmienie.

W finale obaj muzycy pozwalają sobie na całkowicie „żywe” granie – w ten sposób powstaje łączący rockową instrumentację z gospelowy chórkiem i emocjonalnym rapem „High Five Brothers” oraz przywołujący wspomnienie soundtracków z lat 70. epicki „Huge Fiery Ball”.

Wszystko to wskazuje, że „Hell Fire And Brimstone” to płyta raczej nie dla rapowych ortodoksów. Hip-hop stanowi tu punkt wyjścia dla poszukiwań dźwiękowych, wiodących przez ulubione motywy muzyczne z dotychczasowej twórczości Alexa Patersona.

www.maliciousdamage.biz

www.myspace.com/maliciousdamage79

www.myspace.com/highfrequencybandwidth
Malicious Damage 2010







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy