Wpisz i kliknij enter

Pleq – My Life Begins Today


Ciężko być na bieżąco z muzyką Pleqa. Równie trudno jest połapać się w jego rozmnażającej się w imponującym tempie dyskografii. I choć jest jednym z najbardziej uzdolnionych reprezentantów Polski wśród artystów parających się IDM czy glitchem, to paradoksalnie nad Wisłą słyszany jest najciszej. Wydawać by się mogło, że sam muzyk niespecjalnie się tym przejmuje, a może po prostu jest świadomy tego, że w Polsce jeszcze nie nadszedł czas na wydawanie jego muzyki na tak wysokim poziomie jak w Belgii czy Niemczech.

„My Life Begins Today” to ściśle limitowane wydawnictwo wydane przez legendarny U-Cover, powstało w oparciu o współpracę z SoS Communication, który zbiera środki finansowe dla osób chorych na stwardnienie rozsiane. To schorzenie nadal pozostaje w sferze tabu i tacy ludzie jak Pleq są mu potrzebni. Jak sam mówi, akcje charytatywne opierają się przeważnie na obecności ludzi z kręgu muzyki rozrywkowej, szczęśliwych i spełnionych, tymczasem muzyka powinna oddać szacunek dla cierpienia tych ludzi. Jego najnowszy album pokazuje, że można sklecić kawał świetnego soundu, pomagając innym, a nie rezygnując z prawdziwego siebie.

Głównym nurtem „My Life Begins Today” płynie refleksyjny ambient przepuszczony przez zimne glitche. Klasycznym przykładem tego mariażu jest otwierający „Dark Bullet From The Abyss”, czasami przywołujący na myśl szwedzki Jasper TX. Jego naleciałości odnajdziemy również w „Raindrop” – obie kompozycje prezentują wnikliwy i całkowicie przekonujący styl Bartka. Choć wydawać by się mogło, że te dźwięki są oklepane do cna, a sam Pleq już dawno zamknął się w ciasnej, klaustrofobicznej klatce, coś skutecznie potrafi zatrzymać przy jego dźwiękach, czego „The Journey To Pessimism” jest najlepszym dowodem. Tętniący życiem clicks and cuts i oszczędne partie ambientowych klawiszy akompaniują głównemu instrumentowi, jaki ze swego głosu uczyniła Aki Tomita. Zaprowadza on nas w rejony naszego, alternatywnego podwórka, a mianowicie w kierunku improwizacji Marysi Peszek w „Hemoglobinie” – ta sama barwa, lekkość i nieodparty urok.

„My Little Story About My Love” nie jest banalnym peanem na cześć kobiety, lecz zamyślonym, pełnym refleksji utworem, który szkicuje tak pożądaną w modern classical romantyczność, nie padającą w tendencyjne ramiona emotroniki i przesłodzonych odmian ambientu. Nieco odmiennym od dotychczasowych kompozycji Pleqa jest „Rain On My Window”, to pierwsze tak flirtujące z optymizmem nagranie z przepastnych zbiorów śląskiego producenta. Akustyczna gitara w chilloutowej konwencji podskakuje ospale, nieustannie loopowana i poddawana destrukcyjnym modyfikacjom. Ta mantra niesamowicie wbija się do głowy i stanowi świetną ścieżkę dźwiękową w trakcie przemierzania ulic podczas jesiennych poranków.

Kiedy nadchodzi „I Didnt Have A Clue What I Was Doing” słońce zachodzi już za horyzont, atmosfera staje się gęsta i zagadkowa. Tektoniczny rytm w stylu Proem wybija takty, w powietrzu wisi złowrogi drone, a w tle słychać jasną jak światło w tunelu, hipnotyzującą melodię, którą urywa „Noisy Stars”, jeden z najmocniejszych na krążku numerów. Staroszkolna, bristolowa perkusja, astygmatyczne dźwięki rodem z najstarszych dokonań Portishead i przerażająco piękna depresja Magnitophono – ciarki na ramionach. To kierunek w jakim powinien podążać Pleq, ten kawałek rzuca nowe światło na jego muzykę, jest powiewem świeżości , który wywiewa schematy, którym poddaje się czasem Bartosz.

„The Story About Melancholy Man” podąża drogą cienia, kusząc jaskiniowym dark ambientem. Pohukujące pady, które roznoszą się szerokim echem i chirurgiczny hardware sterujący rytmem, tnie ciężkie powietrze, przywołując pierwsze dźwięki fortepianu, którego fantastyczne partie w stylu niemieckiego duetu Swod, słyszymy w minimalistycznym „You Were Wearing Blue While Running Away From Your Life Into Mine” i dobrze znanym „Someone Like Comes Into Your Life”. Najsłabszym momentem na płycie jest przepełniony dronem „My Little Story About My Love (Segue Illusion Mix)”, gdzie nie odnajdziemy niczego, co pozwoliło by nam zawiesić ucho na remiksie, więcej niż jeden, symboliczny raz. Tytułowy i finalny zarazem utwór „My Life Begins Today” przypomina o szczytnej idei, która była motorem napędzającym wydanie tego albumu, brzmi jak smak zwycięstwa po ostrej, nierównej walce. Przypływające smyczki falują nieśmiało wśród mikro-glitchu i relaksujących padów, które odprowadzają nas do wyjścia w poczuciu cichej nadziei.

Dziadosz na tym albumie zawarł wszystko, co jest w jego muzyce najlepsze – wrażliwość znaną z „Metamorphosis” i ascezę „Our Words Are Frozen”. Nie mniej jednak, szalenie wkurza jego nieuzasadniony marazm i kręcenie się dookoła własnej, minimalistycznej osi. Kiedy tylko wystawia głowę ze swojej szuflady, jego muzyka nabiera rumieńców, szkoda, że tak rzadko się na to decyduje. Plany wydawnicze Pleqa jak zawsze napięte, miejmy nadzieje, że tym razem zdecyduje się zrobić krok w przód. Bo jak głosi stare porzekadło – kto stoi w miejscu, ten się cofa.

u-cover.com

myspace.com/pleq
U-Cover, 2010







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy