Wpisz i kliknij enter

Sistol – Sistol – Remasters And Remakes

Konstrukcje i dekonstrukcje.

Jeśliby próbować wybrać jednego z najważniejszych artystów nowej elektroniki minionej dekady, poważnym kandydatem byłby Sasu Ripatti, który zdołał w ciągu ostatnich dziesięciu lat nagrać wiele wybitnych płyt pod różnymi pseudonimami. Zanim o jego albumach wydanych przez takie wytwórnie, jak Chain Reaction, Mille Plateaux czy Force Tracks zrobiło się głośno, fiński perkusista wydał w 1999 roku nakładem amerykańskiej tłoczni Phthalo płytę firmowaną szyldem Sistol. Ten mało znany krążek powraca dziś w zremasteryzowanej przez samego Ripattiego wersji, rozpoczynając działalność nowej wytwórni Dimitri Fergadisa, właściciela Phthalo – Halo Cyan Records.

Materiał opublikowany jedenaście lat temu nosi wyraziste wpływy wszystkich modnych wówczas stylistyk. Najpierw otrzymujemy radykalnie minimalistyczne techno – to otwierający krążek „Hajotus”, który tworzą wyjątkowo proste elementy: miarowo wystukiwany bit i pobrzękujący bas. Jedynym ozdobnikiem są tu szczątkowe pogłosy. To echo fascynacji Ripattiego dokonaniami z Basic Channel i Chain Reaction. Świadczą o tym kolejne nagrania – „Keno” i „Kemli”. Podkłady rytmiczne, zredukowane na dubową modłę, brzmią tutaj jakby wydostawały się spod ziemi – a uzupełniają je jedynie matowe akordy klawiszy ozdobione stukami i trzaskami.

Te ostatnie efekty to oczywiście pokłosie rodzącej się dopiero wówczas estetyki click. Że fiński producent był jednym z jej prekursorów dowodzi „Hac”. To zanurzone w studyjnych defektach nagranie o gęstym rytmie tworzonym przez połamane bity i gięty bas – niczym wczesne eksperymenty Wolfganga Voigta w ramach wytwórni Profan. Brudny minimalizm, typowy dla utworów tegoż producenta z serii Studio 1, znajdujemy z kolei w „Luomo”. Mamy tu transowy pochód szorstkiego bitu uzupełniony jedynie ledwo słyszalnymi szumami w tle. Podobnie dzieje się w „Kojo”, gdzie następuje synteza dubowych akordów ze zredukowanym rytmem, owocująca zaskakującym spotkaniem dwóch najbardziej progresywnych wówczas stylistyk – kolońskiej i berlińskiej.

Najbardziej rozbudowany charakter mają dwie kompozycje – „Haaska” i „Kotka”. Pierwsza z nich, pędzące szybkim rytmem o house`owym metrum, przywołuje wspomnienie tanecznych killerów Maurizio. Zdubowany bit oplatają tu jednak znacznie bardziej oszczędne efekty – kaskady rdzawych klawiszy i popiskujący loop o 8-bitowym brzmieniu. „Kotka” to najpełniejsza wypowiedź Ripattiego na krążku. Nerwowo kołatający niczym przestraszone serce bit wsparty toczącym się jak stalowy walec basem, niesie ukryty w tle ambientowy strumień onirycznego szumu, który powoli wypływa na pierwszy plan utworu, tworząc jego odrealniony klimat. To zapowiedź przyszłych dokonań Ripattiego – choćby na płytach zrealizowanych pod pseudonimem Vladislav Delay.

Mimo mocnego piętna swego czasu, muzyka z płyty robi świetne wrażenie. Reprezentowany przez nią skrajny minimalizm z wpływami cyfrowego dubu najwyraźniej się nie starzeje.

Że nagrania Sistola można potraktować jako szkice do własnych obrazów demonstruje drugi krążek z zestawu – „Remakes”. Składa się nań jedenaście przeróbek utworów Ripattiego z 1999 roku w wykonaniu tuzów nowoczesnej elektroniki. Mimo drobnych wyjątków dominują tu taneczne klimaty. Oto Mike Huckaby zamienia „Keno” w detroitowy house o ciepłym brzmieniu, a Aki Latvamäki przetwarza „Kaste” w perliste techno mieniące się kolorami tęczy. Maksimum klubowej energii wyciska z „Kojo” sam John Tejada, a [A]pendics.Shuffle nie ustępuje mu wcale z parkietową wersją „Haaski”. Nawet znani z innych brzmień DMX Crew i DuranDuranDuran stawiają na siarczyste techno – i to w mocno oldskulowej wersji. W efekcie okazuje się, że we wczesnych dokonaniach Ripattiego drzemał niewiarygodny wręcz taneczny potencjał.

Jest tu również miejsce na bardziej eksperymentalne rekonstrukcje. Nie zawodzi Alva Noto, zamieniając „Hac” w kraftwerkowe electro podrasowane na nowoczesną modłę. Sutekh przywołuje w swojej wersji „Kotki” eksperymentalny glitch, niestety, pozbawiając utwór całego uroku. Najciekawiej wypada „Nuomo” w wersji nowojorskiej formacji Ike Yard. To autentyczny spust industrialnej surówki, łączącej dronowe dudnienia z metalicznymi smagnięciami klawiszy, tektoniczne uderzenia basu z brutalną partią perkusji. Kto by się spodziewał, że muzyka Fina zabrzmi tak ekspresyjnie w wersji no wave?

Halo Cyan Records 2010

www.halocyan.com

www.phthalo.com

www.vladislavdelay.com

www.myspace.com/sistolmusic







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy