Wpisz i kliknij enter

Glasser – Ring



Debiutancki album 27-letniej Cameron Mesirow podpisującej się jako Glasser, pełen jest dźwięków przenoszących wprost do jakiejś dziwacznej, baśniowej krainy. W melodiach z „Ring” nie ma prawie nic, co mogłoby kojarzyć się z miejscem powstania płyty – gorącą i luksusową Kalifornią. Mamy tu dziewięć wyrównanych stylistycznie utworów, których klimat wprawia słuchacza niemalże w pierwszą fazę snu. Przyczyną tegoż jest, między innymi, subtelnie hipnotyczny wokal Glasser, momentami przypominający nawoływania leśnej nimfy. Przeciągłe wokalizy obecne są w każdej piosence, co jednak na dłuższą metę może być trochę męczące. Bardziej urozmaicona jest strona muzyczna wydawnictwa. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom – wszystkie dźwięki mniej lub bardziej egzotycznych instrumentów są wytworem pewnego zacnego programu komputerowego. I ten właśnie fakt będzie czymś, co łączy brzmienie „Ring” z Kalifornią! Glasser i jej muzyczni akompaniatorzy – bębniarz oraz gitarzysta – są kompletnie uzależnieni od laptopa. Pewnie gdyby nie możliwości współczesnej techniki, nie usłyszelibyśmy na „Ring” saksofonu, skrzypiec czy marimby. Talentu Glasser nie czyni to jednak mniejszym!
Jak już wspomniałam, Cameron w zaproponowanych przez siebie utworach jest dość konsekwentna. Po pierwszym przesłuchaniu żaden nie zrobił na mnie większego wrażenia. Moje perełki z „Ring” wyłowiłam dopiero po jakimś czasie. Pierwszą z nich jest otwierający album „Apply”, który porwał mnie swoją rytmiką i tym, że Glasser zaśpiewała go w bardziej zdecydowany sposób. Kolejna piosenka to „Home” – ona także należy do moich ulubionych, ma w sobie przyjemną energię i przestrzeń. Jednak najbardziej do gustu przypadł mi „Treasury of We” – początkowo subtelny, potem mocniejszy, przepełniony emocjami, jak dla mnie to numer, w którym dzieje się najwięcej. Ciekawy jest też ostatni krzyk albumu, czyli (dosłownie) „Clamour”. Podoba mi się w nim gorzki saksofon i bębny.
Wizytę w krainie dźwięków Glasser zaliczam do udanych, choć nie ukrywam, że musiałam się do niej przekonać. Najbardziej podoba mi się w niej świeżość, bezpretensjonalność i taka niezwyczajna-zwyczajność. Brzmi nielogicznie?! Czemu nie, w końcu Cameron największą inspirację czerpie ze snów a w snach coś takiego jak logika po prostu nie istnieje.

www.myspace.com/glasssser

True Panther Sounds, 2010







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Eksperymentalne oblicze RPA – część #40

Nowy rok i nowa część cyklu. Całkiem niedawno wyszły dwa albumy szwajcarskiego producenta Dejota, który nagrał je podczas pobytu w RPA. Poznajcie jego wyjątkową elektronikę!