Wpisz i kliknij enter

Various Artists – Pop Ambient 2011


Pierwsza płyta z cyklu „Pop Ambient” ukazała się równo dekadę temu. Od najnowszej wypadałoby więc oczekiwać podsumowania minionego dziesięciolecia. A tu nic z tego – Wolfgang Voigt wybrał na kolejną kompilację same nowe nagrania, układające się w intrygującą mozaikę ambientowych brzmień. Bo jest tu miejsce zarówno na typowe brzmienia dla tej serii, ale również na zupełnie nowe dźwięki, pojawiające się w tym cyklu po raz pierwszy.

Już początek przynosi sporą niespodziankę. Album otwiera bowiem kompozycja duetu ANBB, tworzonego przez Alva Noto i Blixę Bargelda. Kto zna ich ubiegłoroczny album, wie czego się spodziewać – pomysłowej syntezy sterylnego minimalu w stylu Raster Noton i awangardowego podejścia do piosenki w klimacie ostatnich dokonań Einsturzende Neubauten. Tak, piosenki, bo „Berstenzimmer” w bardziej tradycyjnej aranżacji, z powodzeniem można by postawić w jednym rzędzie z tęsknymi balladami Nicka Cave`a.

Zupełnie inny nastrój tworzą trzy następne nagrania. „Once In A Moment” Marsena Julesa to typowa dla tego producenta neoklasyka, oparta o powtarzające się loopy akustycznych dźwięków fortepianu i skrzypiec. W podobnym tonie utrzymany jest „Dunkelraum” Trioli. Kompozycję wypełnia mieniący się pastelowymi barwami majestatyczny dron spleciony z szeleszczących dźwięków o orkiestrowym rozmachu. I wreszcie „Rückverzauberung” samego Wolfganga Voigta. To właściwie mała symfonia – zanikający i powracający strumień sampli klasycznych instrumentów, chociażby fletu, dęciaków i smyczków. Wszystkie te trzy nagrania tworzą wyjątkowo jesienny nastrój, przywołując pamiętne strofy Rilkego: „Kto teraz nie ma domu, nigdy mieć nie będzie/ Kto teraz sam jest, długo pozostanie sam/ i będzie czuwał, czytał, długie listy będzie pisał/ i niespokojnie tu i tam/ Błądził w alejach, gdy wiatr liście pędzi”.

Cała ta zaduma pryska, gdy rozbrzmiewają pierwsze dźwięki „Begginer`s Waltz” Bhutan Tiger Rescue. To świąteczne dzwonki, wpisane w strzeliste tło wygrane na podniosłych syntezatorach. Ten zimowy klimat rozbija jednak inny element utworu – powoli narastający przester, który w finale pochłania wszystko w noise`owym jazgocie. Tu też przypomina się pewien wiersz, tym razem Eliota: „Mroźna to była wyprawa/ Najgorsza pora roku/ Na podróż, zwłaszcza tak długą/ Drogi tonące w śniegu i lodowaty wiatr/ Najokrutniejsza zima”.

Echa dawnych imperiów powracają także w „Ein Schöner Land”. Utwór, oparty na powtarzalnym akordzie gitary akustycznej, naznaczają bowiem majestatyczne dźwięki trąb – jakby wzywające rycerzy na kolejną krucjatę. W klimacie tym świetnie odnajduje się także Bvdub ze swoim „Make The Pain Go Away”. To jakby modlitwa z głębi mroku – niesiona monotonną recytacją zatopioną w typowym dla tego artysty lodowatym pasażu syntezatorowym.

Finał płyty stanowią kompozycje trzech kolońskich producentów tworzących nową wytwórnię płytową – Magazine. Zaczyna John Harten ukrywający się pod pseudonimem Crato. Czy jego kompozycja „30.6.1881” to przywołanie lata? Raczej nie –ponure nagranie przypominające wczesne preparacje Laibacha sprawia, że serce zamiera w trwodze. Industrialne szumy i stuki wypełniają tu niepokojące jęki i westchnienia. Co stało się 30 czerwca 1881 roku? Jakby odpowiedź na to pytanie przynosi następne nagranie – „Libretto” Daniela Ansorge vel Barnta. To potężne dźwięki kościelnych dzwonów zbite w mroczny dron, podszyty metalicznymi fragmentami gitarowego pasażu w stylu Joy Divison. Zestaw ten kończy „Volax” Jensa-Uwe Beyera przynosząc rozedrgane dźwięki elektroakustycznych sampli. Tu na pewno nie chodzi o lato. Może o wiosnę? Ale nie taką, jakiej czekamy, tylko być może taką, jak ta u Eliota (znów): „Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień/ Wywodzi z nieżywej ziemi łodygi bzu/ Miesza pamięć i pożądanie/ Podnieca gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz”.

Ściśnięty żołądek powoli rozluźnia się dopiero przy „The Other Side Of You” Mikkela Metala. Tym razem duński producent sięgnął po shoegaze – choć elektroniczny w brzmieniu, to bajkowo łagodny, jak u Cocteau Twins. A na koniec szczypta przyjaznej psychodelii – nowe nagranie Thomasa Fehlmanna, „Titan”, wpisujące dubowy puls bębnów w krautowe fale kosmicznych klawiszy. Właściwie dopiero te dwie kompozycje przynoszą upragnione tchnienie spokoju. To lato – ale jakby po drugiej stronie. Jak u Blake`a: „Dobro mnie ciepłem grzeje/ Pan smutno do mnie śmieje…/…trwa edeńska miłości/ uczta – ja jednym z gości…”

Już ubiegłoroczny składak wskazywał, że „Pop Ambient” wkracza na nieco inne tory. Diagnozę tę potwierdza najnowsza edycja cyklu. Więcej na niej nostalgii i melancholii, niepokoju i lęku, ale też i kojącej nadziei. Tak mógłby brzmieć soundtrack na koniec czasów.

www.kompakt.fm

www.myspace.com/kompakt
Kompakt 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
raskain
raskain
13 lat temu

za duzo ambientu na składance ,nie lubie.

killia
killia
13 lat temu

Pop Ambienty mają urocze okładki.

Heliosphaner
Heliosphaner
13 lat temu

uwielbiam Pop Ambienty

Polecamy