Wpisz i kliknij enter

Netherworld – Over The Summit


Wydany w ubiegłym roku album Brocka Van Weya – „The Art Of Dying Alone” – zwrócił uwagę fanów nowoczesnego ambientu na małą wytwórnię Glacial Movements z Rzymu. Jej założyciel – Alessandro Tedeschi – powołał ją do życia jednak znacznie wcześniej. W ciągu pięciu lat swego istnienia opublikowała ona dziesięć albumów, których autorzy, tacy jak Rapoon, Lull czy Francisco Lopez, sprawili, iż funkcjonowała ona do tej pory w post-industrialnym środowisku. Podobnie było z autorskim projektem Tedeschiego – Netherworld – znanym do tej pory głównie wielbicielom dark ambientu spod znaku Lustmorda. Być może za sprawą Van Weya nowy krążek szefa Glacial Movements wyrasta poza tę estetykę, przynosząc znacznie szerszą paletę dźwięków.

„Over The Summit” to płyta dedykowana Hiberborei, znanej z greckiej mitologii legendarnej krainie wiecznej szczęśliwości, ulokowanej przez starożytnych na dalekiej północy. Podjęcie takiego tematu wymogło na Tedeschim wyraźną modyfikację swej muzyki.

Owszem – początek krążka to lodowaty ambient typowy dla innych twórców tego gatunku spoza koła podbiegunowego. Oto z ciszy wyłaniają się zimne strugi cyfrowego szumu, które podbijają jedynie miarowo dudniące uderzenia w tle („Over The Summit”). Tedeschi wykorzystuje tu prosty efekt stereo: kiedy w jednym kanale milknie mroźny powiew, natychmiast pojawia się w drugim. Niby to nic nowego – ale robi wrażenie.

W utworze „Aurora Performs Its Last Show” dostojnie płynące fale mieniących się dźwięków nabierają innego brzmienia – stają się cieplejsze, układają się w niewyraźną melodię, działają bardziej na serce niż umysł. Podobnie jest w „Crystalized World”. Tutaj również mamy oniryczne pasaże ambientowych syntezatorów, wymodelowane tak, że swym brzmieniem przypominają podniosłe tony orkiestrowych dęciaków. Majestatyczny charakter kompozycji uwypukla również warstwa rytmiczna – powolne uderzenia mocno zbasowanego bitu.

Pozostała zawartość płyty to reminiscencje wcześniejszych dokonań Netherworld. Oto w „Iceblink (Aurora Borealis Mix)” pojawiają się industrialne efekty – metalicznie grzechoczące rytmy i przemysłowy zgiełk puentujący całość mroczną kodą. Finałowe „Thougts Locked In The Ice” oraz „Iperborea” skoncentrowane są natomiast na masywnych dronach, które podszywają tektoniczne pomruki i fabryczne hałasy. Tedeschi trafia tu w dziesiątkę – takie brzmienia są dziś w modzie wśród wykonawców techno, czego przykładem dokonania artystów związanych z wytwórniami Ostgut Ton, Sandwell District, Stroboscopic Artefacts czy Blackest Ever Black.

„Over The Summit” spodoba się wielbicielom ambientu w różnych postaciach – tym, którzy wspominają najlepsze czasy Biosphere, jak również tym, którzy z otwartymi ustami słuchali mrocznych dronów podczas ubiegłorocznego koncertu Lustmorda w Polsce.

www.glacialmovements.com

www.myspace.com/glacialmovements
Glacial Movement 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
witamina
witamina
13 lat temu

Dla mnie kapitalne oba albumy wlacznie z tym gniotem o ktorym wspomniales :)) Moze patrze na Biosphere jako calosc. Za to mam problem z odbiorem dzisiejszej formy tego gatunku i zachwalanym przez wszystkich ostatni album The Black Dog – Music For Real Airports, Zdecydowanie na leb na szyje bija dokonania Monolake czy Vladislawa Delaya.

dadaista
dadaista
13 lat temu

Owszem, w porównaniu do „Dropsonde” czy „Shenzhou” są to dość słabe płyty. A dodatkowo na „Patashniku” istnieje gniot zatytułowany „Phantasm” – wyjątkowo ordynary kawałek, który w mojej ocenie ciągnie w dół cały album.

witamina
witamina
13 lat temu

Patashnik i Microgravity to wg Ciebie slabe albumy Biosphere? 😀

dadaista
dadaista
13 lat temu

Śmieszne trochę są ostatnie zdania recenzji. Za najlepsze dokonania Biosphere uważasz najwyraźniej czasy „Substraty”, zapominając chociażby o świetnym, nie tak dawano temu wydanym, „Dropsonde”, a ostatnich bełkotliwych pomruków Lustmorda słuchasz z rozdziawioną buzią. Moim zdaniem jest dokładnie na odwrót. To „wczesny Lustmord” powalał na kolana nietuzinkowością, obecnie stając się wyrobnikiem katującym na najnowszych albumach wciąż te same, stare sample, a Biosphere dopiero teraz rozwija skrzydła po czasie wcale nie tak rewelacyjnych wydawnictw „Patashnik” czy „Microgravity”.

Wracając do meritum. Muzyka z „Over The Summit” brzmi nieźle, dobrze komponować się będzie z „Deep Frieze” Sleep Research Facility.

Polecamy