Wpisz i kliknij enter

Arms And Sleepers – Nostalgia For The Absolute

Ambient przechodzi ostatnimi czasy prawdziwy renesans – zmienia się jego instrumentarium, dynamika i przede wszystkim długość kompozycji. I tak, jak sekcja smyczkowa była niegdyś ewenementem w rockowym światku, tak dziś nikogo nie powinny dziwić nieminimalistycznie prowadzone melodie oraz kompresja czasu trwania utworów. Grupę Arms And Sleepers można śmiało wpisać w forpocztę odpowiedzialną za poszerzanie granic gatunkowych muzyki ambient, na co zasłużyli między innymi ostatnio nagranym materiałem.

Kto czekał na ich nowy album zasłuchując się poprzednimi może poczuć się zawiedziony. ‘Nostalgia For The Absolute’ jest totalnym przeciwieństwem wydanego dwa lata temu ‘Matadora’. Zespół wyrzekł się rozpoznawalnych składowych swojego brzmienia – partii wokalnych oraz sieci misternie samplowanych rytmów, zamieniając je na kameralne aranżacje i oszczędnie rozwijające się melodie. Pozostając jednocześnie przy tęsknym, słodkosmutnym klimacie znanym z utworów ‘Helvetica’, czy ‘The Architect’ duet Max Lewis-Mirza Ramic zbliżył się brzmieniowo do muzyki ambient porzucając trip-hopowy azymut.

Album ‘Nostalgia For The Absolute’ jest zbiorem instrumentalnych miniaturek, z których żadna nie trwa dłużej niż trzy minuty. Obdarzone niemałym ładunkiem emocjonalnym kompozycje układają się w chaotyczną mozaikę, która eksponuje akustyczne barwy pianina i gitar na tle elektronicznych, lekko rozmazanych odcieni. Krok odważny, jednak czy rzeczywiście niezbędny w rozwoju grupy? Utwory odarte z większości ozdobników straciły wiele ze swojej magii. I choć nie sposób odmówić im piękna, to niełatwo jest pogodzić się z tą metamorfozą mając w pamięci ciekawie rozbudowane kompozycje znane z albumów ‘Matador’ oraz ‘Black Paris 86’. Mimo tego najnowsza produkcja Arms And Sleepers zasługuje na uwagę. Skupiając się na przekazywaniu emocji za pomocą oszczędnej formy duet przeprowadził pomyślne roszady gatunkowe, które często przypominają mariaż brzmień elektronicznych z klasycznym kwartetem smyczkowym przygrywającym ludziom opuszczającym tonącego Titanica. I to jest właśnie największym atutem ‘Nostalgia For The Absolute’ – prostota, która wzrusza.

Obraz baletnicy ćwiczącej w pustej, mocno oświetlonej sali pośród wirujących drobin kurzu (‘Rondo’), cichy dramat samotnie umierającego źrebaka (‘The Dying Animal’), wspomnienie jesiennego spaceru z dzieciństwa (‘Crash’). Krótkie kompozycje prowokują do wypełnienia ich treścią, a wytwory wyobraźni mieszają się z prawdziwymi wspomnieniami pozostawiając jednak spory muzyczny niedosyt. ‘Nostalgia For The Absolute’ dryfuje gdzieś pomiędzy ostatnią produkcją Briana Eno (‘Small Craft On A Milk Sea’), a instrumentalnymi dokonaniami grupy The Album Leaf. Odrealniony świat przepełniony pięknym, cichym smutkiem.
Expect Candy | 4.03.2011

3/5







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
keisuke
keisuke
13 lat temu

Nudne, płaskie, przewidywalne… Nawet „Lisbon” nie dorasta do poziomu wczesnych wydań Morr Music, Shitkatapult czy Ghostly International…

DeadRiot
DeadRiot
13 lat temu

Rzecz dosyć nudna, acz nastrojowa. I jedna melodia-perełka – „Lisbon”. Tak jakby na chwilę wróciły najlepsze momenty z kariery Manual, Mum, Milosha czy ISAN ( prosz: http://www.youtube.com/watch?v=bXhYgH-gf7s )

Polecamy