Wpisz i kliknij enter

Tied & Tickled Trio and Billy Hart – La Place Demon

Oni – dub-jazzowy kolektyw, w skład którego wchodzi siedmiu instrumentalistów. On – legendarny bębniarz, którego grę można usłyszeć między innymi na płytach Herbiego Hancocka, Pharoah Sanders oraz Milesa Daviesa. Owoc współpracy Tied & Tickled Trio z Billym Hartem ma małe szanse przewrócić rynek muzyczny do góry nogami, jednak jest on na tyle interesujący, że warto poświęcić mu dłuższą chwilę.

Zapowiada się ciekawie – do otwierającego album perkusyjnego solo powoli dołączają partie saksofonów, trąbki oraz organów. Oszczędnie rozwijane melodie ciekawie stopniują napięcie, by przy końcu ponownie ustąpić miarowym rytmom bębnów. Na ‘La Place Demon’ można momentami wyczuć potężny potencjał jazz-decybeli (‘The Three Doors – Part 3’), grupa żadko jednak podąża tą drogą. Utwory Tied & Tickled Trio pełne są subtelnych zmian nastroju z cicho bulgotającą w tle elektroniką – w ‘The Three Doors – Part 1’ przywodzącą na myśl pracę sonaru łodzi podwodnej. Freejazzowe, agresywne odloty usłyszymy przede wszystkim w partiach solowych oraz dwóch częściach ‘Violent Collaborations’.

Skojarzenia z muzyką The Cinematic Orchestra są momentami w pełni uzasadnione (‘Calaca’). Skradające się, zadymione melodie, jakimi zasłynął ten nu-jazzowy kolektyw, przeplatają się tu z rozbudowanymi pochodami instrumentów dętych przywodzącymi z kolei na myśl grupę Jaga Jazzist. Można co prawda ponarzekać na to, że elektroniczne wstawki są aż nazbyt oszczędne, co mocno przechyla album ‘La Place Demon’ w stronę jazzu tradycyjnego, jednak dla niektórych właśnie to może być głównym atutem tej produkcji.

Zaproszony do współpracy Billy Hart nie próbuje dominować nad pozostałymi muzykami. Wie, kiedy zasypać partie instrumentów dętych szelestem talerzy perkusyjnych, a kiedy puścić wodze fantazji przechodząc w, z pozoru arytmiczny, galop po kotłach i werblu. I gdybym miał zgadywać czemu muzycy z Tied & Tickled Trio zabiegali o możliwość nagrania płyty z Hartem, to powiedziałbym, że niemałe wrażenie musiały na nich wywrzeć wielogodzinne sesje jazzu eksperymentalnego w jakich uczestniczył pod batutą Milesa Daviesa, a które to zostały wydane jako ‘The Complete On The Corner Sessions’. Oczywiście było to lata temu, jednak swoboda z jaką potrafił odnaleźć się w panującym wtedy dźwiękowym pandemonium do dziś robi niemałe wrażenie.

Album ‘La Place Demon’ jest urokliwy i romantyczny, ale jednocześnie bardzo dynamiczny i nieprzewidywalny. Ciekawa propozycja dla wszystkich ciągle zanurzonych głęboko w nu-jazzowym nurcie.

Morr Music | 1.04.2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
homar_alex
homar_alex
12 lat temu

fajny album, możecie częściej recenzować jakiś jazz 🙂

Polecamy

Ron Wright & Neil Webb

„Burning Pool” to soundtrack do filmu o Sheffield w wykonaniu dwóch weteranów tamtejszej sceny elektronicznej.