Wpisz i kliknij enter

Helmut Dubnitzky – We Walk


Czy życie na prowincji ma dobre strony? Na pewno pozwala spojrzeć na to, co dzieje się w centrum z dystansu i uniknąć w ten sposób niepotrzebnego pośpiechu. Tak było w przypadku Helmuta Dubnitzky`ego, który mieszkając w górskiej części Niemiec z dala od Berlina powoli przyswajał sobie muzyczne nowinki ze stolicy. Pozostając wiernym takim klasykom, jak Kraftwerk czy Depeche Mode, z roku na rok rozwijał swe didżejskie i producenckie umiejętności, aby dopiero w połowie minionej dekady pojawić się w modnych klubach niedaleko położonego od swej miejscowości Stuttgartu – M1 i Oz. Wyszlifowane tam brzmienie z czasem przyniosło mu popularność, sprawiając że jego kolejne nagrania trafiały do setów takich gwiazd, jak Richie Hawtin, Loco Dice czy Dubfire. Po opublikowaniu czternastu winyli przyszła wreszcie pora na kompaktowy debiut – to płyta „We Walk” wydana właśnie przez mało znaną wytwórnię Brise.

Spokojne tempo życia na prowincji odcisnęło wyraźne piętno na muzyce Dubnitzky`ego. Jego nagrania płyną powoli, są osadzone na miarowych podkładach rytmicznych, bardziej w nich chodzi o hipnotyczny puls niż o eksplozje surowej energii. Mimo, iż przez to mogą niektórym wydać się nudne i monotonne, mają one jednak swój urok, tworzą bowiem nieco odrealniony nastrój, sprzyjający raczej domowemu relaksowi niż klubowym wygibasom.

Wszystko to wydaje się całkiem naturalne, gdy niemiecki producent sięga po klasyczny deep house. W takich nagraniach, jak „Other”, „Remeber Me” czy „New York Jazz” trafiamy bowiem na głębokie bity wsparte masywnymi basami, na które nakładają się matowe akordy syntezatorów uzupełnione wokalnymi samplami zaczerpniętymi z jakichś zakurzonych klasyków w stylu soul czy gospel.

Bardziej bogate aranżacje mają mieszczące się w tym samym kanonie „Da Funk” i „One Dream”. Tym razem oszczędne rytmy wzbogacone zostają o dźwięki „żywych” instrumentów – fortepianu czy dęciaków – które nadają całości melodyjny charakter. Nie brak tu również dubowych inklinacji. Trafiamy na nie w „So High”, w którym plumkające akordy rwanych klawiszy sąsiadują z dudniącym monotonnie basem.

Co ciekawe – ten niespieszny puls muzyki Stubnitzky`ego pojawia się również w nagraniach o tech-house`owym rodowodzie. Jakby nie zważając na zasady obowiązujące w tym gatunku, niemiecki producent osadza „Move” czy „Respect & Glory” na masywnych i wolnych podkładach, obudowując je jedynie oszczędnie dozowanymi wstawkami onirycznych klawiszy.

Żeby było ciekawiej ozdabia jednak tytułowy „We Walk” tribalowymi congami, a Change The Way” – swobodnie plumkającymi akordami dubowych syntezatorów. Najlepiej wypada w tym zestawie „Uuuhaaah”, w którym mimo minimalowych bitów pojawiają się soczyste pasaże harfy i smyczków, nadając mechanicznej kompozycji tęskny nastrój.

„We Walk” to płyta niezobowiązująca – nie przeżyjemy przy niej muzycznego katharsis, ale kiedy będzie grała w tle naszych codziennych zajęć, wytworzy przyjemny klimat, nastrajający nas ze wszechmiar pozytywnie.

www.brise-records.com

www.myspace.com/briserecords

www.dubnitzky.de

www.myspace.com/dubnitzky

Brise 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
raskain
raskain
12 lat temu

monotonny trip

Polecamy